Ładne, cholerne drobiazgi
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuSwoje mieszkania zagracają mężatki wierne i rozwiązłe, stare panny, blachary i tipsiary, szare myszki i myszki wyzwolone. Stawiam swoje zdrowie przeciw butelce wygazowanego Karmi, że nawet zakonnice mają poupychane jakieś przepiękne drobiazgi, z którymi się kryją. Kobiety obdarowują siebie nawzajem. To jak wymiana zaklęć lub afrodyzjaków, kolorowe bibeloty krążą z rąk do rąk przy okazji imienin, zaręczyn czy spotkań towarzyskich.
Ludzie słyną z tego, że popełniają okropności, a czynią ich tyle, że gdyby okropności im odjąć, sami by przepadli lub pogubili się zupełnie. Najróżniejsze to niegodziwości, właściwe zwłaszcza niewiastom. Mowa o sprawdzaniu daty ważności w supermarketach, przymierzaniu osiemnastu sukienek, szczebiotaniu na widok towarzyszki, wyjadaniu ukochanemu z talerza najpyszniejszych kawałków, nadymaniu się bez podania przyczyny tej zmiany objętości, wiciu gniazdka oraz okropności tak strasznej, że aż strach ją wypowiedzieć: rozkładaniu wokół siebie ładnych drobiazgów w rodzaju porcelanowych kotków, buteleczek z grubego szkła, domków, księżyców, dreamcatcherów i bezimiennych farfocli, które sprawiają, że facet czuje się osaczony.
Można by pomyśleć, że istnieje złośliwy demon, zapewne w postaci prześlicznego kocięcia, który trudni się wyrobem takiego tałatajstwa, które następnie podrzuca do domów jak kukułcze jajca. Być może też, w rzeczach ładnych kryją się połamane męskie serca.
Wspominam tu anonimowych nieszczęśników, którzy polegli przez te cudeńka, nowoczesny odpowiednik myszy Popielowych i nikt łzy nie uronił. Ginęli w mieszkaniach pełnych ładnego drobiazgu, przez drobiazg przygniecieni, całe sterty blaszanych pudełeczek i figurek srebrnych, przez fale korali oraz wisiorków, tsunami ludowych łyżeczek, wir powietrzny złożony ze szklanych kulek. Znajdowano ich z różowym świecznikiem wciśniętym między skruszałe resztki zębów: wśród drobnego piękna twój krzyk zawsze będzie samotny.
Inny rodzaj paranoi: oto jakaś niewiasta przygarnia mnie pod dach, lecz śpię samotnie. Zbudzony w środku nocy przez weltschmerz leżę, oczy przyzwyczajają się do ciemności i z tego rzednącego mroku wyłaniają się złowrogie kształty. Armia ze szkła, porcelany i włóczki pełznie w moją stronę, a gdy próbuję wyrwać się z pościeli, do gardła rzuca mi się Kubuś Puchatek naszyty na kołdrę, serduszka z poduszki lecą ku oczom i nawet jeśli ocaleję, to moje zdrowie pozostanie na zawsze w tamtym pokoju. Stephen King by tego nie wymyślił.
Potrzeba rzeczy ładnych jest oczywiście tajemnicą dla każdego gościa, porównywalną do fundamentalnego pytania – czego właściwe one chcą? O odpowiedź jeszcze trudniej, co pozwala wierzyć w połączenie tych dwóch kwestii, co jednak musi pozostać nierozstrzygnięte. Rzeczy ładne nie posiadają ze swej natury żadnego praktycznego zastosowania, za to można się o nie potknąć i wybić zęby. Właściwie, ładne z osobna, w kupie tworzą pstrokaty tumult, tracąc cały domniemany urok – równie dobrze można by pierze ufarbować i rozrzucić. Zbędność jest wpisana w naturę rzeczy ładnych, są zbytkiem z definicji, inaczej furorę robiłyby przecudne piloty do telewizorów i depilatory o ozdobach nie wspomniawszy. Tymczasem, niewiasta, która zgromadziła pod dachem dwadzieścia hebanowych słoni, ubiera się najczęściej z gustem, kolczyki ma dyskretne.
Zbieractwo urodziwej masy nie wynika też z żadnych nieszczęść czy samotności. Swoje mieszkania zagracają przecież mężatki wierne i rozwiązłe, stare panny, blachary i tipsiary, szare myszki i myszki wyzwolone. Stawiam swoje zdrowie przeciw butelce wygazowanego Karmi, że nawet zakonnice mają poupychane jakieś przepiękne drobiazgi, z którymi kryją się przed przeoryszą. Do tego, kobiety obdarowują siebie nawzajem, co też nie pozostaje bez znaczenia. To jak wymiana zaklęć lub afrodyzjaków, kolorowe bibeloty krążą z rąk do rąk przy okazji imienin, zaręczyn czy spotkań towarzyskich.
W barwnym bezładzie stoi zaś sobie facet, który zwyczajnie chciałby wiedzieć, co jest grane. Pragnienie to kryje wielką wiarę w kobiecą mądrość – nic co one czynią, zwłaszcza tak konsekwentnie, nie może być pozbawione sensu.
Sama potrzeba posiadania rzeczy ładnych wydaje się mieć jedno wytłumaczenie, którego źródło kryje się w różnicach pomiędzy płciami. Jeśli facet poszukuje takiego drobiazgu, to przynajmniej nie obsesyjnie, nie zarzuci też nim każdej wolnej płaszczyzny. Kobieta inaczej. Zarazem potrzebujemy siebie nawzajem, on i ona, ja i ty, a o tym najłatwiej zapomnieć. Trzeci klucz do zagadki, kobiety są piękne, na zewnątrz lub wewnątrz, a jeśli nawet nie, zawsze znajdzie się taki, co piękna się dopatrzy, choćby przez okulary grube jak denka do wina. My odwrotnie – jesteśmy brzydcy z natury, brzuchaci, brutalni, cyniczni (co znaczy to słowo?), często pijani, a niesprawiedliwi zawsze, słowem szkaradni. Nagromadzenie rzeczy ładnych ma więc, w pierwszym rzędzie, przypomnieć nam o własnej ohydzie, byśmy stanęli tylko w nią odziani. Szklane kotki są cudne, my na odwrót. Zarazem, rzeczy ładne stanowią mur, enklawę przed jakże potrzebną, męską szkaradnością. Mur ten ma dziury i wyłomy, więc da się jakoś przezeń przepchać.
Stwierdzenie, że rzeczy ładne są szyderstwem z męskiej paskudności byłoby jednak co najmniej niepełne. Przecież, w końcu, łatwiej je, niż faceta – wyrzucić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze