Nie chcę drugiej ciąży
CEGŁA • dawno temuMam 38 lat, 15 lat po ślubie, mamy 12-letnią córkę. Kilka miesięcy temu mój mąż rozczulił się kolejnymi narodzinami w naszej rozległej rodzinie i zaczął przebąkiwać o drugim dziecku. Przebąkiwanie przerodziło się w nacisk. Ale ja zdecydowanie nie chcę rodzić po raz drugi. Ciążę miałam trudną, nie jestem już młoda, zależy mi na pracy i utrzymaniu dotychczasowego poziomu życia naszej trójki. Nie chcę ani przegrać tego małżeństwa, ani ratować go poprzez zapłodnienie. Co mi więc pozostaje?
Droga Cegło!
Mam 38 lat, 15 lat po ślubie, mamy 12-letnią córkę. Kilka miesięcy temu mój mąż, Jarek jakoś wyjątkowo rozczulił się kolejnymi narodzinami w naszej dość rozległej rodzinie i zaczął przebąkiwać o drugim dziecku. Potem przebąkiwanie przerodziło się w nacisk. Ostatnio, gdy Jarek trzeci miesiąc jest nieobecny w domu z powodu kontraktu, czuję się jak na okresie próbnym, chociaż skłamałabym mówiąc, że postawił to w formie warunku.
Dowiedziałam się również od naszej Julki, że rozmawiał na ten temat również z nią, bez mojej wiedzy. W skrócie – podpytywał, czy ona chce mieć rodzeństwo. Córka była (podobnie jak ja!) zbulwersowana tym pytaniem, wchodzi już w wiek swoich nastoletnich zachcianek i często nie ma czasu ani ochoty nawet zjeść ze mną kolacji, ale pozostajemy przyjaciółkami i zwierzyła mi się z rozmowy z ojcem, nie wykazując zresztą entuzjazmu.
Ze mną jest podobnie, tylko że bardziej mnie to dotyczy. I zdecydowanie nie chcę rodzić po raz drugi, kropka. Ciążę miałam trudną, nie jestem już młoda, zależy mi na pracy i utrzymaniu dotychczasowego poziomu życia naszej trójki. Poza tym, mąż jest bardzo często za granicą i jego praktyczny udział w życiu rodzinnym zawsze polegał bardziej na zarobkowaniu, nie na byciu z nami w domu. Zaakceptowałam to przy aktualnym „stanie osobowym”, ale żądanie ode mnie, bym została ponownie sama z niemowlęciem przy piersi i nastolatką wydaje mi się nie fair.
Z całym szacunkiem dla ciągotek Jarka – tradycje wielodzietnej rodziny, tęsknota za drugą młodością – przeprowadziłam z nim poważną rozmowę, reagując na każdy argument. Uważam, że jeszcze zdążymy nacieszyć się wnukami, to po pierwsze. Po drugie, jest to jednak moje ciało, moje zdrowie fizyczne i psychiczne, moja w 90 procentach odpowiedzialność. I ja się jej nie podejmuję.
Mąż pozostał głuchy, nie proponując niczego od siebie – np. rezygnacji z wyjazdów (chociaż nie twierdzę, że wówczas bym się zgodziła, idzie mi o gest, otwartość, zrozumienie z jego strony). Nazwał mnie egoistką, zarzucił, że obumarły we mnie naturalne instynkty! Czuję się ogromnie rozgoryczona, Jarek nie ma nawet pojęcia, co to znaczy „gospodarka hormonalna”, a odwołuje się do mojej kobiecości.
Na jego powrót czekam jak na ścięcie, mając jednocześnie głębokie przeczucie poważnego kryzysu. Nie rozmawiamy, jak to było w zwyczaju, codziennie przez telefon, nie mailujemy. Mąż kontaktuje się głównie z Julką, czasem pyta, co u mnie. A szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że wykorzysta ten czas na przemyślenia i wnioski na moją korzyść…
Nie chcę ani przegrać tego małżeństwa, ani ratować go poprzez zapłodnienie. Co mi więc pozostaje?
doris72
***
Droga Doroto!
Ja również mam nadzieję, że Jarek ograniczył rozmowy z Tobą, by przemyśleć to, co powiedział przed wyjazdem, i nie zaogniać sytuacji, dopóki nie będzie gotów na autentyczny kompromis. W jego wypadku może to być jedynie uszanowanie Twojej woli. Ty możesz pomóc, by nie odebrał tego w kategoriach kapitulacji czy męskiej porażki.
Twój pogląd na sprawę może się wielu osobom nie podobać, ale nie dotyczy on polityki ani literatury, tylko, jak napisałaś, Twojego życia, w każdym jego aspekcie. I ja uważam, że masz pełne prawo do takiej właśnie decyzji – bez zagłębiania się w kwestie natury biologicznej, społecznej, filozoficznej, czy, o zgrozo, moralnej. Nawet gdybyście przed ślubem uzgodnili z Jarkiem docelową liczebność potomstwa (co, jak się domyślam, nie miało miejsca), i od takiej umowy można się „odwołać” w imię wyższych racji, a tu wyższą racją byłoby chociażby Twoje zdrowie. Skoro pozostawiliście tę kwestię otwartą, tym bardziej nie ma miejsca na żadne ultimata.
Mąż powinien przeczytać Twój list do mnie kilka razy. Może pomogłoby mu to zrozumieć, jak wielki sukces już osiągnęliście wspólnie, budując trwałą rodzinę niejako na odległość, a zatem – nie do końca typową. Powinniście czerpać z tego siłę! Może też dotarłyby do niego pewne sprawy, z którymi borykasz się w pojedynkę: upływ czasu, zmęczenie, lęk, z drugiej strony — własne ambicje zawodowe, z których on nigdy nie musiał rezygnować.
Warto też odwrócić sytuację: wiele par nie ma dzieci (lub więcej dzieci), ponieważ veto stawia mężczyzna. Czuje się za stary, boi się, że nie podoła finansowo, z jakichś przyczyn nie widzi się jako „materiał” na dobrego ojca. I jeśli związek daje partnerce satysfakcję we wszystkich innych dziedzinach, ona się na to zgadza. Dlatego uważam, że rozmawiając na ten temat z Jarkiem – a to nieuniknione – powinnaś wybadać, czy za tym nagłym pragnieniem drugiego dziecka nie kryje się jakaś inna, nie zaspokojona potrzeba, której on sam sobie nie uświadamia. Może łatwiejsza do zrealizowania, niż dla Ciebie – kolejna ciąża. Jest wiele innych sposobów na udoskonalenie związku, jeśli jednej ze stron czegoś w nim brakuje. A może się okazać, że obu…
Po powrocie męża do domu musisz mu szczerze powiedzieć, że zranił Cię swoimi zarzutami, dlatego chcesz zrozumieć, czemu ich użył. Pokażesz mu w ten sposób, że zależy Ci na porozumieniu między Wami i na utrzymaniu tego związku, ale nie może to być jednoosobowa decyzja – zwłaszcza decyzja tego typu.
Niewykluczone, że potrzebujecie istotnych zmian, o których jeszcze nie wiecie, a rozmowa o dziecku pomoże Wam się na nie otworzyć.
Czego z całego serca Wam życzę…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze