Matka wariatka?
MARIA KRAJNIEWSKA • dawno temuPewna kobieta wymyśliła sobie, że będzie w przyszłości idealną mamą. Przecież to takie łatwe. Wystarczy nie być jak jej własna matka. Wystarczy kochać. Wystarczy trochę poczytać. I już. Żadnych klapsów, żadnego zdenerwowania. Ekologiczne jedzenie, najlepsze proszki do prania, karmienie piersią do późnych miesięcy. I oczywiście żadnych smoczków! Co to - to nie! Poznaj przepis na szaleństwo...
Myślała sobie przy tym że, będzie wzorową żoną. Będzie o siebie dbać. Będzie dbać o dom, o męża. Rzecz jasna po pewnym czasie, kiedy dziecko pójdzie już do przedszkola, wróci do swojej kariery. A, że będzie matką idealną — to łatwo pogodzi pracę z obowiązkami domowymi.
Zachwycona nadchodzącą perspektywą bycia idealną matką, zaczęła oddawać się lekturze fachowej literatury. Skrupulatnie zaznaczała w książkach fragmenty, które należało zapamiętać – bo idealna matka o takich rzeczach musi pamiętać. Przed porodem, relaksując się przy klasycznej muzyce – to też z poradnika dla idealnych matek – wyobrażała siebie z niemowlęciem w ramionach i z księciem z bajki u boku.
Upragnione dzieciątko przywitało swą mamę krzykiem wniebogłosy. Młoda mama się tylko uśmiechnęła, choć wykończona porodem marzyła o jednym – świętym spokoju. Łagodnie utuliła krzykacza i przystawiła do piersi. Nie zraziła się, kiedy mleko nie chciało lecieć, a malec nie mógł prawidłowo chwycić piersi. Wciąż z uśmiechem na ustach głaskała niemowlaka i przemawiała do niego słodko. Książę z bajki, najwyraźniej zbyt zmęczony udziałem przy narodzinach dziecka, udał się na spoczynek do swojego wysprzątanego przez żonę mieszkania. Po kilku dobach, kiedy mama i mały (wciąż przeraźliwie wrzeszcząc 24 godziny na dobę) zostali przywiezieni do domu, odetchnęła. Na chwilę.
Pieluchy, karmienie, pranie, karmienie, prasowanie, karmienie, pieluchy, karmienie, gotowanie obiadu, spacerek, karmienie, sprzątanie, karmienie, kąpiel, karmienie…
Prawidłowe żywienie, by nie było kolek, dużo na świeżym powietrzu, by nabrać odporności, karmić jak najdłużej, choć piersi stały się obcym ciałem, jakimiś dziwnym tworem, przyczepionymi do własnej klatki piersiowej, bolące, wstrętne i nabrzmiałe. Lulanie w nieskończoność, bo niemowlę nie przestaje krzyczeć. Smoczek – nie, przecież to jest niezdrowe! Wprowadzanie posiłków stałych, tylko żywność sprawdzona i z ekologicznych upraw, gotowana na parze, broń Boże słoiczki. Makijaż poranny, ładna bluzeczka, pranie, prasowanie, wizyta na szczepieniach, zakupy na obiad, sprzątanie, dziecko musi przebywać w czystym pomieszczeniu. Makijaż? Ale po co? Ach tak, obiecała sobie, że będzie o siebie dbać. Cienie, tusz, pomadka… Włosy? Odrosty? Dopiero zauważyła. Jak to się stało, że doprowadziła się do kilkucentymetrowych odrostów? Ach, przecież od kilkunastu tygodni nie patrzyła na siebie w lustro. Nie było ani czasu, ani chęci. Karmienie, przewijanie, karmienie, sprzątanie, karmienie, czytanie bajeczek, karmienie, noszenie na raczkach, karmienie, gotowanie, karmienie…
Gdy siedziała w fotelu w zakładzie fryzjerskim, strasznie się denerwowała. Nie, nie tym, co wyprawiał fryzjer na jej głowie i nie kolorem farby. Martwiła się, jak oni sobie poradzą przez te dwie godziny jej nieobecności w domu. Nie pozwoliwszy mistrzowi sztuki fryzjerskiej na wymodelowanie włosów, pognała do domu. Książę z bajki, nawet nie zauważył zmiany w jej wyglądzie. Biegał z maluchem na rękach, wciskając mu smoczek do buzi. Tak, tak, smoczek, słoiczki, pampersy, bajki animowane w telewizji – pozwoliła sobie na to, choć wcześniej nie wyobrażała sobie tego.
Spokojna, łagodna, zadbana, teraz była nerwowa, pokrzykiwała na swojego księcia, beształa siebie za to, że nie potrafi być matką idealną dla swojego ukochanego dziecka. Nie potrafi być spokojną mamusią, piękną zadbaną i atrakcyjną kobietą dla swojego księcia, spełnioną i wypoczętą kobietą. Jedyne czego tak naprawdę pragnęła, to usiąść na środku pokoju albo kuchni i zacząć krzyczeć, tak samo jak jej nowo narodzone niemowlę krzyczało tuż po urodzeniu.
Mijały lata. Dziecko rosło. Zaczęło chodzić do przedszkola. Pomyślała sobie, że czas najwyższy zająć się karierą. W końcu kiedyś była niezłą specjalistką od aranżacji wnętrz. Całe szczęście, że firma, w której pracowała przed porodem, wciąż czekała na jej powrót. Oczywiście, będzie nadal idealną matką, będzie też kobietą spełnioną, wyluzuje trochę i będzie miała większe chęci, by być idealną żoną.
Życie zawodowe nabrało rozpędu. Od pierwszego dnia klienci, spotkania, rozmowy, planowanie, propozycje, oferty. Po raz pierwszy od trzech lat poczuła się inaczej, lepiej, radośniej… Lecz, kiedy dostała telefon z przedszkola, że musi odebrać gorączkujące dziecko, szef pokręcił nosem i zasugerował, by dokonała wyboru: praca albo bieganie do przedszkola.
Idealna matka, idealna pracownica, idealna żona? Tego chciała. A co ma? Jest idealną wariatką.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze