Co czuje choinka?
CEGŁA • dawno temuUstalmy jedno: Twój syn jest wrażliwy, a nie nadwrażliwy. To pozytywna cecha. Nie musisz się martwić, że utrudni mu dorosłe życie lub uczyni go słabym. Podejrzewam zresztą, że odziedziczył ją po rodzicach. Uczucia, które Damian okazał wobec choinki, świadczą o dojrzewaniu chłopca do własnych poglądów, i na pewno nie są to poglądy, które należałoby tępić – wręcz przeciwnie. Oboje z mężem macie moim zdaniem powód do dumy.
Droga Cegło!
Mamy z mężem dwóch synów, 4 i 10 lat. Jak co roku, kupiliśmy piękną, gęstą choinkę po sam sufit i z wielkim trudem przytaszczyliśmy ją do domu (nie mamy auta). Nasi chłopcy zawsze szaleli ze szczęścia na widok suto przybranego drzewka, migocącego od lampek. W te Święta coś się zmieniło.
Kajtuś jak zwykle był wniebowzięty… Ale nasz starszy, Damian, ogromnie nas zaskoczył. Do tego stopnia, że jak w Wigilię rano pakowałam prezenty, to łzy leciały mi ciurkiem na kolorowy papier i ledwo mogłam utrzymać nożyczki w ręku. Otóż, Damianek, zobaczywszy choinkę, dostał chyba jakiegoś histerycznego ataku! Krzyczał na nas, że to drzewko „już nie żyje” i to nasza wina, bo jego prawdziwy dom jest w lesie. Że to chciwi ludzie kradną choinki albo nawet specjalnie je hodują, żeby potem zabić i zarobić dużo pieniędzy. Jak się trochę uspokoił, oznajmił, że w ogóle nie będzie wchodził do dużego pokoju. Kazał nam zawieźć choinkę z powrotem do lasu i wkopać ją w ziemię, to odżyje. A on może nam wyciąć nową z kartonu i pomalować na zielono, też będzie ładnie. W nocy obudziłam się i przyłapałam go jednak, jak… rozmawiał z choinką! Głaskał ją po gałązkach i przepraszał za to, co my, dorośli, zrobiliśmy!
Długo rozmawialiśmy o tym z mężem. Rano próbowaliśmy tłumaczyć synowi, że to taka tradycja i że stawianie choinki wcale nie oznacza, że nie kochamy roślin czy nie martwimy się o przyrodę. Ale nie mamy ogrodu a nie damy rady wywieźć choinki daleko poza miasto, zresztą wcale nie wiadomo, czy dzięki temu rosłaby dalej. Pokazaliśmy Damianowi, że drzewko ma specjalny stojak z pojemnikiem na wodę, którą „pije”. A co się stało, to się nie odstanie. Nie pomogło. Syn boczył się na nas całe święta, nie usiadł nawet z nami do stołu i nie przyjął prezentów, bo, jak powiedział, jest już za duży na takie głupstwa, a na świecie są ważniejsze sprawy. Znowu się popłakałam. Ale postanowiliśmy do niczego go nie zmuszać, nagle wydał nam się taki dorosły, tak dziwnie do nas przemawiał, jak nie dziesięcioletni chłopiec.
Powiedz mi Cegło, co to wszystko znaczy? Czy mamy nadwrażliwe dziecko? Mam ulec i pozbyć się choinki zaraz po świętach? Zrobię w ten sposób przykrość Kajtusiowi. A może popełniliśmy jakiś błąd wychowawczy? Jak należy postąpić?
Zrozpaczona Dana
***
Droga Dano!
Ustalmy jedno: Twój syn jest wrażliwy, a nie nadwrażliwy. To pozytywna cecha. Nie musisz się martwić, że utrudni mu dorosłe życie lub uczyni go słabym. Podejrzewam zresztą, że odziedziczył ją po rodzicach. Jakoś nie wyczuwam w Was bezdusznych i zatwardziałych materialistów… Uczucia, które Damian okazał wobec choinki, są bardzo ładne. Słusznie wyczułaś, że świadczą o dojrzewaniu chłopca do własnych poglądów, i na pewno nie są to poglądy, które należałoby tępić – wręcz przeciwnie. Oboje z mężem macie moim zdaniem powód do dumy.
Moja diagnoza?
Po pierwsze, hołdując, czy nawet ulegając tradycji, nie popełniliście żadnego błędu, w tym wychowawczego. Zrobiliście to, by sprawić radość dzieciom. Nie miejsce tu i nie czas (zresztą nie mam najmniejszej ochoty) na wdawanie się w dyskusje o brudnych intencjach marketingowej machiny bożonarodzeniowej ani o pazernych hodowcach choinek. Musi upłynąć wiele wody, by całe społeczeństwa zrezygnowały z kupowania żywych drzewek – na razie taka sugestia to zawracanie Wisły kijem. Nie czujcie się winni i… nie wyrzucajcie świeżutkiej jeszcze choinki na śmietnik, bo wówczas poczujecie się jeszcze gorzej.
Po drugie, warto jak najszybciej spróbować dotrzeć do Damiana i szczerze z nim porozmawiać. Zróbcie to koniecznie, nim wróci do szkoły i pozostałych swoich zajęć. Do pośpiechu namawiam Was dlatego, że chłopiec prawdopodobnie gdzieś poza domem zetknął się z problematyką ekologii, która została mu wyłożona rzetelnie i dogłębnie, przez osobę (nauczyciela, opiekuna, rodziców kolegi?), traktującą tę sprawę bardzo serio, z pełnym zaangażowaniem. Taki typ autorytetu to akurat świetna sprawa dla chłopca w jego wieku, gdy autorytetów się poszukuje. Nie powinniście jednak pozostawać w tyle, jeśli chodzi o wiedzę, którą Wasz syn już posiadł. Musicie włączyć się w jego ekologiczną edukację, która rozpoczęła się niejako poza Wami.
A ruch ekologiczny ma wiele nurtów i płaszczyzn. W wersji maksymalnie przyjaznej dla naszej planety i wszystkiego, co na niej żyje, ekolodzy zakładają, że rośliny funkcjonują podobnie jak istoty wyższe ewolucyjnie, tzn. odczuwają przyjemność oraz ból, są wrażliwe na wszystkie pozytywne i negatywne bodźce z naszej strony. Na pewno znasz ludzi, którzy puszczają swoim roślinom domowym odpowiednią muzykę, by lepiej rosły. Na obecnym etapie Damian jest przekonany, że choinka cierpiała, gdy ją ścinano, a następnie „umarła”. Jest tym zbulwersowany. Nawet, jeśli uważacie, że takie podejście jest nieco przesadne czy wręcz radykalne, serdecznie doradzam pełne wsparcie i szacunek dla poglądów syna. Z czasem zaś możecie wesprzeć się sami lekturami i podjąć z nim poważne, dorosłe dyskusje – pod warunkiem, rzecz jasna, że będziecie mieli kontrargumenty.
Macie cały rok na obserwację, w jakim kierunku pójdą ideały i zainteresowania Damiana, jego dalszy rozwój intelektualny. Możecie na przyszłe Święta kupić choinkę w doniczce, od rzetelnego dystrybutora, który wskaże Wam miejsce, gdzie następnie można ją wspólnie dostarczyć i z powrotem zasadzić, by dalej rosła (niestety, choinki w doniczkach z reguły wciąż dogorywają na naszych balkonach. A wtedy cała idea traci sens). Młodszemu synkowi możecie przeczytać kilka razy bardzo smutną i piękną bajkę Andersena o choince. Ma ponad sto lat, a pozostaje wciąż aktualna: pomaga zrozumieć dziecku, dlaczego żywe drzewko najpiękniej wygląda w naturze, w lesie, i dlatego warto je tam zostawić i podziwiać, zamiast przywozić do domu, gdzie służy tylko do zabawy…
Kto wie? Może za rok Waszemu pięciolatkowi spodoba się gigantyczna choinka z papieru, którą własnoręcznie wykona jego starszy brat? I obejdzie się bez bólu.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze