Facet z kamienia?
CEGŁA • dawno temuMam kłopot z odczuwaniem czegokolwiek. Nie jestem w stanie przeżywać uczuć wyższych, powiedzmy pozytywnych. Żaden z moich związków nie trwał dłużej niż trzy miesiące. Fascynacja kobietą i to ogólne zauroczenie za każdym razem wygasało w zastraszającym tempie. Nie miałem żadnych pozytywnych emocji. Stałem się aseksualny.
Droga Cegło!
Mój problem jest dosyć nietypowej natury – mam kłopot z odczuwaniem czegokolwiek. Z jednej strony, już się do tego częściowo przyzwyczaiłem, niemniej, wstydzę się tego i wiem, że mnie to unieszczęśliwia. Otóż, nie jestem w stanie na dobrą sprawę przeżywać uczuć wyższych, powiedzmy: pozytywnych, co opiszę na przykładzie.
Półtora roku temu, będąc jeszcze w klasie maturalnej, zacząłem spotykać się z dziewczyną. Pewien byłem, że spełnia ona wszystkie moje wymagania (a w zasadzie „nagle zaczęła”). Niestety, byłem zmuszony wyjechać z Polski (do dzisiaj mieszkam za granicą i nic nie wróży powrotu). Przebywając tam po raz pierwszy — przez 2 tygodnie — zacząłem ogromnie tęsknić za nią: śniłem o niej, ponoć nawet powtarzałem jej imię przez sen… Gdy jednak wróciłem do kraju, dziwnym trafem przestałem o niej myśleć, śnić itp., mimo że codziennie widywaliśmy się przez parę godzin w szkole, nie czułem jakiegoś „dopalacza”, niczego. Co więcej, zaraz po maturach zdawałoby się, że zapomniałem o niej w ogóle (wir pracy, załatwianie spraw uczelnianych, etc.).
Tak się jednak zdarzyło, że pod koniec wakacji wpadł do mnie kumpel, który był z nią i z kilkoma naszymi wspólnymi znajomymi na wykopaliskach zagranicznych. Wspomnienia odżyły. W momencie, kiedy kumpel wyszedł, poczułem ból, który trwał przez kilka miesięcy.
Najdziwniejsze jest to, że przed kolejnym wyjazdem znów się z nią spotkałem i… muszę przyznać, że nie miałem żadnych pozytywnych emocji – tak, jakbym całkowicie to uczucie do niej zabił.
Od tamtego czasu mam wrażenie, że stałem się całkowicie „aseksualny”, oczywiście mam na myśli relacje uczuciowe z kobietami. Podejmowałem jakieś próby, ale żaden z moich związków nie trwał dłużej niż 2–3 miesiące, głównie z racji tego, że dłużej nie mogłem sam siebie oszukiwać — fascynacja kobietą i to ogólne zauroczenie za każdym razem wygasało w zastraszającym tempie…
Czy wiesz, co ze mną jest?
Pozdrawiam,
Kamień
***
Witaj, Bezimienny!
Prawdopodobnie szukasz odpowiedzi na pytanie, czy Twój chłód emocjonalny to jakieś ogólne „upośledzenie” czy raczej efekt uczuciowego falstartu z dziewczyną, o której sporo piszesz i pewnie wciąż sporo rozmyślasz.Faktycznie, jesteś facetem mało wylewnym. Cieszę się, że to dostrzegasz i że Cię to uwiera. Ale według mnie nie dopiekło Ci to jeszcze maksymalnie! Nie wiem, jak wyglądał Twój dom rodzinny i panująca w nim temperatura uczuć, jaki model związku zaszczepili Ci rodzice. Prawdopodobnie do pewnych rzeczy będziesz musiał dojść – dorosnąć – samodzielnie, i raczej nie obejdzie się bez dotkliwego bólu. Nawet przy błahych „porażkach”.
Taką miniporażką było na przykład spotkanie z kolegą i zaskoczenie, że jakieś życie toczy się poza Tobą, że Twoja-nie-Twoja dziewczyna spędziła wakacje z innymi ludźmi, gdzieś, gdzie Ciebie nie było, a Ty nawet o tym nie wiedziałeś… To jednak tylko drobne ukąszenie, zraniona duma – raczej nie miłość czy zazdrość.
W Twoim liście najbardziej rzuciły mi się w oczy dwa stwierdzenia: „spełniała wszystkie moje wymagania” i „nie mogłem sam siebie oszukiwać”. Na razie skupiasz się głównie na sobie – oto twój problem. Być może nie potrafisz zbudować trwałego związku, bo próbujesz przykroić innych ludzi wyłącznie do swoich oczekiwań i potrzeb, a kiedy coś „nie pasuje”, zniechęcasz się, czujesz wyjałowienie, wręcz nudę. Wolisz się spełniać w innych dziedzinach.
Cóż, nie każdy rodzi się uczuciowy. Moim zdaniem powinieneś najpierw zaakceptować fakt, że jesteś egoistą (to uleczalne). A potem, krok po kroku, przemóc się, postarać się to okiełznać i dać drugiej osobie coś z siebie. Nie upajaj się faktem, że na razie tego nie potrafisz, nie buduj własnego wizerunku na schemacie zimnego twardziela, nie utwierdzaj się w przekonaniu, że taki właśnie jesteś i już – to w niczym nie pomaga.
Moja rada? Kiedy następnym razem spotkasz kogoś, kto – powiem to z umiarkowanym sarkazmem:) - dorasta do Twoich standardów, natychmiast zastanów się, czy i TY spełniasz oczekiwania tej osoby. A jeśli znów okaże się, że do siebie nie pasujecie, spróbuj nowej sztuczki: nie zrywaj dlatego, że nie możesz SIEBIE dłużej oszukiwać. Pomyśl sobie, że nie masz prawa oszukiwać DRUGIEJ STRONY. To takie żmudne ćwiczenie, które jednak może Ci pomóc nauczyć się dostrzegać potrzeby innych, martwić się – tak dla odmiany — o ich uczucia wyższe, nie o swoje. Dopiero z tego rodzi się miłość i bliskość, a zaręczam Ci, że to fantastyczna sprawa…
Proste, prawda? Dlatego w Ciebie wierzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze