Kocham męża przyjaciółki
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuPodobno miłość nie wybiera. Można pokochać starszego lub młodszego o 20 lat mężczyznę, można pokochać czyjegoś męża, nawet jeśli jest to mąż najlepszej przyjaciółki. W takie miłosne sidła wpadła Alina. Jak powinna się zachować? Sami oceńcie.
Alina (23 lata, studentka, Poznań):
Z Mają poznałyśmy się na uczelni w Poznaniu. Byłam studentką polonistyki, a ona zaoczną studentką filologii romańskiej. Pracowała w sekretariacie dziekanatu. Pomagała mi z podaniem o dofinansowanie mieszkania w akademiku. Było przy tym dużo śmiechu. Polubiłyśmy się i zaczęłyśmy spotykać w klubie przy akademiku. Kserowałam jej notatki i radziłam, u kogo najlepiej zdawać egzamin. Ona kończyła trzeci rok, ja pierwszy, ale wiedziałam więcej. Byłam na bieżąco, bo mieszkałam w akademiku, a tam wszyscy wszystko wiedzą.
Maja wynajmowała mieszkanie w kamienicy na poddaszu. Mieszkała z chłopakiem Adamem, dziennikarzem i fotoreporterem. Prawie o nim nie opowiadała, czasem tylko coś wspominała, że jest zajęty, co robi, że ma humory. Zawsze jednak wyrażała się o nim ciepło i z uśmiechem. Nigdy nie zapraszała mnie do siebie. Mieli jeden pokój, a Adam pisał w domu i potrzebował spokoju.
Kiedyś spotkałyśmy go przypadkiem w centrum. Nie wiedziałam, że kuleje na jedną nogę. Przedstawił się i zaprosił nas na jakiś kabaret. Tak go poznałam. Było fantastycznie. Przedstawienie odbywało się w jakiejś piwnicy. Każdy dostał lampkę wina. Poznałam wielu ciekawych ludzi. Podziwiałam Adama, tyle wiedział na temat polityki, sztuki, prawa, był oczytany, rzucał cytatami. Oczarował mnie, ale nie myślałam o nim tak jak teraz. Raczej ciepło zazdrościłam swojej koleżance, że jest z kimś tak interesującym.
Na tym spotkaniu okazało się, że oni są małżeństwem. Maja jest skrytą osobą i po prostu nigdy nie rozmawiałyśmy na temat jej życia prywatnego. Nasze rozmowy poruszały się raczej w kręgu uczelni, akademika, wykładów. Tuż przy wyjściu Adam pocałował mnie w rękę, zawinął wokół szyi długi, kolorowy szal i zaprosił mnie do domu na kolację. Widziałam, że Maja nie jest zbytnio zadowolona. O swoim mieszkaniu mówiła zawsze „rudera”. Mimo to przyszłam. Była bardzo ostra zapiekanka ziemniaczana, zupa cebulowa z grzankami i piwo. Pamiętam dokładnie, bo te smaki kojarzą mi się z nim. Oglądaliśmy „Przełamując fale” i dyskutowaliśmy o miłości. Zauważyłam, że za każdym razem gdy Adam wstawał, Maja była zawstydzona. Chodziło chyba o jego nogę. Dopiero później dowiedziałam się, że ma protezę. Miał wypadek, w którym stracił nogę. Nigdy też nie będą mogli mieć dzieci. Adam jest bezpłodny.
Gdy komuś opowiadam, że zakochałam się w mężu przyjaciółki, niepłodnym i niepełnosprawnym, widzę w oczach zdziwienie. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Coś zaiskrzyło między nami natychmiast, od pierwszego spotkania. Czułam bliskość, jakąś więź, nieporównywalnie większą niż z Mają, a przecież była moją przyjaciółką.
Dalsza część tej historii wszystkich zaszokuje i wiem, że nie znajdę osoby, która mogłaby mnie zrozumieć. Sama nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłam. Adam pożyczał mi książki. To one stały się przyczyną naszych spotkań. Wymienialiśmy spostrzeżenia, kłóciliśmy się o szczegóły. Maja o wszystkim wiedziała i tolerowała to. W końcu byłam jej przyjaciółką, czego mogła się bać. Zresztą ona nie lubiła takich dyskusji, nie rozumiała jego artystycznej duszy i nie znosiła jego dziwacznych znajomych. Prawie nie wychodzili z domu. Adam mówił mi kiedyś, że Maja się go wstydzi, tego, że utyka i ma protezę. On jednak miał dla niej dużo zrozumienia, chyba ją kochał. Myślę, że ona go także. Doszło do tego, że chodziłam z nim do klubów, na kabaret, do teatru. Maja sama mnie wypychała, bo ona nie lubiła dymu papierosowego i kawiarnianego wrzasku. Wolała w spokoju posprzątać mieszkanie, wypić kawę lub wyjść na zakupy. Prosiła więc: „idź z nim”. Nie mówię o tym dlatego, żeby się usprawiedliwić. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że się zakochałam.
W międzyczasie wyniosłam się z akademika do mieszkania znajomych. Było daleko od uczelni, ale za to mieszkałam sama. Musiałam tylko opłacać czynsz, pilnować mieszkania, podlewać kwiatki, utrzymywać porządek. To była okazja, mogłam w spokoju się uczyć i mało płaciłam. Po którymś z kolei spotkaniu Adam odprowadził mnie do tego mieszkania. Wtedy to się stało. Przed drzwiami spojrzał na mnie tak inaczej, dziwnie, przycisnął do ściany i zaczął całować. W ogóle nie protestowałam. Od dawna czułam wielkie pożądanie. Prawie wyważyliśmy drzwi. Kochaliśmy się w przedpokoju jak szaleńcy. To był prawdziwy ogień. A gdy się ocknęliśmy, prawdziwa rozpacz. W głowie miałam tysiące pytań: „Co teraz będzie?”, „Jak mogłam zrobić coś takiego swojej przyjaciółce?”. Adam przytulił mnie i pospiesznie wyszedł. Płakałam do rana. Nie wiedziałam, co robić. Przyznać się Mai? Wyjechać z Poznania bez słowa? Porozmawiać z nim, przecież ja nawet nie wiedziałam, czy z jego strony jest coś więcej niż pożądanie, czy mnie kocha, czy chciałby ze mną być.
Po dwóch tygodniach przyszedł do mnie. Rozmawialiśmy o tym, co się stało, próbując wszystko poukładać, i znów rzuciliśmy się na siebie jak zwierzęta. Najgorsze, że na uczelni codziennie spotykałam Maję. Niczego nie podejrzewała. Była jak zwykle uśmiechnięta, wesoła. Pytała tylko, co mi jest. Starałam się zachowywać się normalnie. Patrzyłam na nią i chciało mi się wyć. Potem ta dziwaczna sytuacja stała się chlebem powszednim. Przychodziłam do nich do domu. Przyjaźniłam się z obojgiem. Maja błagała mnie, bym poszła z Adamem na kabaret, bo jej się nie chce. Szłam. Potem kochaliśmy się w moim wynajmowanym mieszkaniu.
Paradoksalnie, gdy siedziałam u nich w domu, nie czułam się źle. Dopiero w moim mieszkaniu nachodziły mnie czarne myśli. Adam nie podejmował żadnej decyzji, mówił, że mnie kocha, ale nie rozmawialiśmy o przyszłości. Nie wytrzymałam tego napięcia. Zwierzyłam się mamie. Zareagowała jednoznacznie. „Miłość to jedno, ale jak mogłaś zrobić to przyjaciółce” – tak mówiła i miała rację. Do tego jak zwykle dodała, że wyjazd do dużego miasta tak mnie zmienił, że byłam cicha, grzeczna, spokojna, nie szukałam wrażeń. Mój ojciec zakazał mi przyjazdu do domu, dopóki nie ułożę swojego życia – miał na myśli rozstanie z Adamem. Od tamtej pory mama do mnie nie dzwoni. Zawaliłam trzy egzaminy. Niedługo przyjeżdżają właściciele mieszkania i nie będę już im potrzebna do pilnowania. Może to dobry czas, by zerwać znajomość, studia, wyjechać, zacząć od nowa?
Prawie się zdecydowałam, gdy nagle Adam oznajmił mi, że powie o wszystkim Mai, poprosi o rozwód i zamieszkamy razem, weźmiemy ślub, bo jestem jego bratnią duszą. Czeka na moją odpowiedź. Poprosiłam o miesiąc na zastanowienie i wyjechałam do kuzynki nad morze. Wciąż się zastanawiam. Ilustracja Andrzej Gosik
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze