Va banque
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuNie ma tu już miejsca na mamienie sumienia, że nie jesteś taka zła, bo nie sięgasz po mężów. Zacznij coś z tym robić, bo sięgniesz na pewno. I zniszczysz parę osób, w tym siebie. Powstrzymaj się od ranienia siebie (bo przecież czujesz, że nie jesteś w porządku) i innych, poszukaj swojej prostszej, zwyczajnej drogi do szczęścia.
Droga Margolu,
Często czytam ten dział Kafeterii. Problemy różnych kobiet często dopasowuję do swoich i w ten sposób odszukuję odpowiedzi na różne dręczące mnie pytania. Tak naprawdę borykam się z okropnym problemem. Niestety nie mogę się nikomu zwierzyć, nie mam się kogo poradzić i to na pewno nie z braku przyjaciół… A zresztą zacznę od początku.Gdy byłam małą dziewczynką, często wyobrażałam sobie mojego idealnego mężczyznę. Wiedziałam, jaki będzie dla mnie odpowiedni. Niestety, to się zmieniło. Teraz nie szukam sama mężczyzn, tylko znajduję ich u boku swoich najlepszych przyjaciółek. Po prostu, jak by to wyjaśnić… podkradam im facetów. Nie wiem, dlaczego tak robię. Gdy jakiś mężczyzna jest mną zainteresowany, nie zwracam na niego uwagi, uważam go za niewłaściwego, lecz gdy ten sam zacznie adorować moją przyjaciółkę, sprawy w mig nabierają innego tempa. Sama nie wiem, dlaczego tak robię. To bardzo trudne. Nie jestem aż tak wyrachowana, by uwodzić męża lub prawdziwą miłość najlepszej przyjaciółki, tylko takie niewinne miłostki.
Przyznam, że zawsze lubiłam dreszczyk emocji, nie potrafię z tym po prostu skończyć. Kiedyś jadąc z przyjaciółką i jej mężczyzną samochodem, usiadłam w środku na tylnym siedzeniu. Z głową odwróconą w drugą stronę rozmawiałam z całym towarzystwem znajdującym się w tym samochodzie. On, wpatrując się w okno, dopuszczał się wspaniałych (jak dla mnie) czynów z ręką między moimi nogami… Wiem, że to okropne, siedząc obok przyjaciółki, robić takie rzeczy, ale po prostu to było dla mnie coś cudownego… Nie potrafię tego opisać. Z drugiej strony natomiast nie byłoby to aż tak podniecające, gdyby działo się na innym gruncie. Sama nie wiem już, co mam robić, proszę, pomóż mi. Odrzucam kolejno zaloty każdego innego mężczyzny, gdy tylko nie ma w nim nic pociągającego, podniecającego… Sama nie wiem, czego szukam i do czego zmierzam takim zachowaniem. Wiem, że nigdy nie będę z tym mężczyzną, a jednak to robię, a na dodatek czerpię z tego ogromną przyjemność…
Niezdecydowana
***
Droga Niezdecydowana,
Ustalmy jedno: na brak zdecydowania nie może raczej narzekać ktoś, kto w życiu gra va banque, stawia wszystko na jedną kartę i z dreszczykiem emocji czeka, co z tego wyniknie. Ty już zdecydowałaś, tyle że nie czujesz się z tą decyzją komfortowo.
Trudno mi stwierdzić, że „wyrośniesz” z tego. Rozumiem, że niektórzy cierpią na niedomiar emocji i wciąż muszą się sprawdzać w sytuacjach skrajnych. Świadczy to jednak najczęściej o jakimś nieprzystosowaniu… Życie na ogół bywa dość upierdliwie monotonne, czasem jednak potrafi zaserwować takie niespodzianki, że nic dookoła długo jeszcze nie wydaje się normalne. I na to trzeba się nastawić, a jeśli to nie wystarcza… Cóż, prawdopodobnie fajerki pod tyłkiem nie da się wygasić i będzie Cię tak gnało od „nielegalnego” podniecenia do wyrzutów sumienia. Rozumiem, że dreszczyk emocji bywa zabawny, ale jeśli dotyczy Twojego partnera, gdy natomiast dopuszczasz się nieuczciwości względem „najlepszych”, jak to określasz, przyjaciółek… jest zwykłym świństwem. Można oczywiście próbować się tłumaczyć, że nie umie się inaczej, że się podlega zwierzęcemu pożądaniu… ale, kochana, po to mamy rozum i wolę, żeby nad tymi emocjami panować. Nie będę Ci tu snuła napomnień w rodzaju „a jak Ty byś się czuła w skórze Twojej najlepszej przyjaciółki?” – bo to nie zadziała. Nie widzisz powodów, by odmawiać sobie tych przyjemności, zwłaszcza że – jak piszesz – Twoje wyrachowanie nie sięga tak daleko, żeby podrywać cudzych mężów czy prawdziwe miłości. Nie sięga, ale sięgnie, bo w pewnej chwili skończą się „nieznaczące miłostki” przyjaciółek, zwiążą się z kimś na stałe, a Ty nie pozwolisz sobie chyba na to, by jałowo zostawać sam na sam ze swoim pożądaniem, pozbawionym ryzykownych kontaktów?
Wiesz o tym dobrze, że za jednym zamachem możesz zepsuć całe swoje dotychczasowe życie, prawda? Stracić bliskie Ci osoby (nazywanie ich najlepszymi przyjaciółkami jest dla mnie przedziwnym saltem sumienia – jak w takim razie możesz im coś takiego robić?), stracić szacunek do siebie, stracić być może jakieś przyziemne sprawy typu praca, wspólna nauka… Byłoby lepiej, żebyś była uczącą się swej seksualności nastolatką – to wyjaśniałoby być może brak dojrzałości uczuć.
Myślałaś kiedyś, że trwonisz w ten sposób nie tylko ważne dla siebie sprawy, jak przyjaźń, miłość – ale też zupełnie zwyczajnie czas? Czy zastanawiałaś się już, jak widzisz swoje życie za kilka lat? Planowałaś jakiś związek, rodzinę? Pamiętaj, że plany udają się tylko tym, którzy je realizują. Dla własnego dobra powinnaś popracować trochę nad silniejszymi moralnymi hamulcami (zanim zostaniesz przez najlepsze przyjaciółki zlinczowana, a do linczu dołączą mężczyźni dopuszczający się poprzednio cudownych rzeczy, a teraz dopuszczający się wielkich i małych kłamstw na Twoją niekorzyść, aby tylko uratować swój tyłek).
Czy zastanawiałaś się, co pcha Cię w pewnego rodzaju rywalizację z bliskimi przyjaciółkami, co każe Ci próbować w jakiś sposób umniejszy ich powodzenie, upokorzyć je odebraniem im mężczyzny? Powinnaś się przyjrzeć sobie, swoim doświadczeniom seksualnym, zastanowić się, czy we wczesnym etapie dorastania nie miałaś jakichś przeżyć na tle seksualnym, które nauczyły Cię czerpania satysfakcji z sytuacji patologicznych – jednym słowem, spróbować znaleźć źródło Twoich dziwacznych ciągotek. Dla jasności, nie dreszczyk emocji i pieszczoty w tajemnicy uważam za patologiczne, ale to, że próbujesz zniszczyć swoim przyjaciółkom coś ważnego.
Jednym słowem – czas na pracę nad sobą. Zanim spaskudzisz się jakąś ogromną aferą, z której trudno będzie wyjść bez wstrętu do samej siebie. Może ku temu właśnie zmierzasz? Może wewnątrz serca jesteś przekonana, że jesteś zła i trzeba coś zrobić, żeby inni też to zobaczyli i Cię ukarali? Bywa i tak… Powinnaś prześledzić, jakie myśli towarzyszą Ci, gdy stajesz w szranki z przyjaciółką. Zastanów się, o co walczysz. Wiem, że możesz nie chcieć tego tak naprawdę znaleźć, bo może być to coś bolesnego i upokarzającego, trudnego do przyjęcia. Ale trzeba to odnaleźć, by nie napędzało w Tobie tych destrukcyjnych zachowań.
Zatem, droga Niezdecydowana, nie ma tu już miejsca na mamienie sumienia, że nie jesteś taka zła, bo nie sięgasz po mężów. Zacznij coś z tym robić, bo sięgniesz na pewno. I zniszczysz parę osób, w tym siebie. Powstrzymaj się od ranienia siebie (bo przecież czujesz, że nie jesteś w porządku) i innych, poszukaj swojej prostszej, zwyczajnej drogi do szczęścia. To niełatwe, ale możliwe. I tego właśnie Ci życzę.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze