Kiedy podjąć decyzję o macierzyństwie?
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuOd kilku lat zauważam, że na ulicach więcej kobiet w ciąży i więcej dzieci w wózkach. Niż demograficzny to nadal duży problem przyszłych emerytów, ale za sprawą mediów coś się jakby w tej sprawie ruszyło i bynajmniej nie z powodu becikowego czy też ulg podatkowych. Rozmowa z przyszłą babcią utwierdziła mnie w przekonaniu, że kobiety coraz chętniej decydują się na ciążę. Cieszę się, bo macierzyństwo jest piękne, ale nie umiem wskazać mojej rozmówczyni, w jakim wieku i w jakiej sytuacji najlepiej decydować się na dziecko. Obie liczymy na wasze doświadczenia.
Od kilku lat zauważam, że na ulicach więcej kobiet w ciąży i więcej dzieci w wózkach. Niż demograficzny to nadal duży problem przyszłych emerytów, ale za sprawą mediów coś się jakby w tej sprawie ruszyło i bynajmniej nie z powodu becikowego czy też ulg podatkowych. Rozmowa z przyszłą babcią utwierdziła mnie w przekonaniu, że kobiety coraz chętniej decydują się na ciążę. Cieszę się, bo macierzyństwo jest piękne, ale nie umiem wskazać mojej rozmówczyni, w jakim wieku i w jakiej sytuacji najlepiej decydować się na dziecko. Obie liczymy na wasze doświadczenia.
Krystyna (37 lat, dziennikarka z Warszawy):
Tydzień temu zapytała, o której wracam z pracy. Już dawno nie dzwoniła w takiej sprawie. Była spokojna, więc pomyślałam po prostu, że potrzebuje mojego towarzystwa, może coś do mnie ma. Nie zaniepokoiłam się. Często siedzę do późna. Nigdy mnie to nie dziwiło, że własna córka umawia się ze mną w domu na herbatę. Dziwiło innych. Teraz, gdy się nad tym zastanawiam, jestem pewna, że to brak czasu dla niej jest głównym powodem tego, o czym zaraz opowiem.
Moja córka jest uczennicą ostatniej klasy liceum, w tym roku zrobi maturę. Ma osiemnaście lat, uczy się w miarę dobrze. Tego dnia na jej prośbę wróciłam wcześniej. Było miło, ale wyraźnie czułam, że jest spięta. Pytałam, co tam w szkole, jak koleżanki, co u Roberta (to jej chłopak), ale rzucała tylko krótkie ok. i zmieniała temat. Ona nie lubi jak ją wypytuję. Pośmiałyśmy się, pogadałyśmy, a na odchodne, gdy zaczęła słać łóżko, rzuciła, że przeprowadza się do Roberta i że do końca roku planuje zajść w ciążę i urodzić dziecko. Kompletnie mnie zatkało.
Jak ma zareagować matka, która w zasadzie nigdy nie ograniczała wolności córki, na coś takiego? Nie wiem… Nie odezwałam się. Posiedziałam jeszcze chwilkę przed telewizorem i położyłam się spać, to znaczy wsunęłam pod kołdrę, bo zasnąć nie mogłam. Myśli biegały mi po głowie. Sama wcześnie zaczęłam. Nigdy nie byłam mężatką. Jak to mówią nastolatki: bzyk przypadek. Poradziłam sobie, z pomocą rodziny i przyjaciół. Nie było łatwo. Studia skończyłam nie na piątkach. Teraz mam dobrą pracę, dom i szczęście. Po drodze pojawiali się jacyś mężczyźni, ale dobrego ojca dla Ewy nie znalazłam.
Ewa od dziecka była bardzo samodzielna i zbuntowana, uparta jak osioł. Żarłyśmy się potwornie, docierałyśmy. Chyba nigdy do końca nam się to nie udało. Od dawna robi sobie kanapki do szkoły, uczy się tego, co lubi, czyta, co ją interesuje, ubiera tak, jak chce. Nie jest problemowa, ona po prostu sama decyduje, wie czego chce. Pewnie i tym razem wie. Wszystko przemyślała i w zasadzie powinnam być wdzięczna mojej pełnoletniej córce, że w ogóle poinformowała mnie o swoim zamiarze.
Jestem pewna, że nie zrobiła tego, by zwrócić uwagę zajętej matki. Już dawno z tego wyrosła. Przyzwyczaiła się, że w domu bywam krótko, długo pracuję, wstaję rano. Myślę, że od dawna mnie nie potrzebuje. Jest nad wiek dorosła, potwornie przemądrzała i na swój sposób dojrzała.
Nie mogę się sprzeciwić, zabronić. To nic nie da, wiem to na pewno. Dokładnie pamiętam, że nigdy nie reagowała na kary i zakazy. Nie umiałam jej złamać. Czasem robiła na przekór, na złość. Nie mogę też potraktować jej jak dziecka. Jest pełnoletnia, w zasadzie może zrobić ze swoim życiem, co chce. Dodatkowo, w kwestii macierzyństwa nie jestem dla niej dobrym przykładem. Urodziłam ją tuż po maturze. Nie mogę jej pleść banałów, pouczać. Bo spotkam się tylko z podsumowaniem mojego życia i z jej zdziwieniem.
Może niepotrzebnie się martwię. Robert — jej chłopak, to student drugiego roku, pracuje, razem z kolegą wynajmuje mieszkanie. Ciekawe co on na to? Daję sobie głowę uciąć, że już go namówiła. Mnie nie musi… Tylko mi oznajmiła i już, ma z głowy, a ja nie wiem, co z tym wszystkim mam robić i co myśleć? Ja jej nie rozumiem. Czy ona chce mi coś udowodnić? Pokazać mi, że może być lepszą matką. Uważam, że mogłaby się wstrzymać, zamieszkać z nim, posmakować studenckiego życia i życia w ogóle, sprawdzić czy on to on – ten jedyny. Są ze sobą od dwóch lat, ale przecież to jeszcze dzieci. Na decyzję o macierzyństwie ma jeszcze czas. A może się mylę…
Dlaczego ona zawsze musi robić na odwrót. Niż demograficzny, kobiety robią karierę i coraz później decydują się na dziecko, a ona chce je mieć na pierwszym roku studiów? Jeśli w ogóle na studia się wybiera, bo teraz to już nie wiem. Wcześniej miała to być romanistyka. Jest ambitna, więc mam nadzieję, że nie zmieniła planów.
Dokładnie pamiętam, jak mi było trudno, bo dziecko to ogromny obowiązek i odpowiedzialność. Trzeba na nie zarobić, wychować je. Jak oni zamierzają połączyć studia, pracę i wychowanie dziecka? Gdzie będą mieszkać, bo chyba nie z kolegą Roberta? Ona już na pewno to wszystko obmyśliła i na pewno odmówi, gdy zaproponuję jej pomoc. Jest uparta jak osioł.
Moim zdaniem na dziecko w jej wieku jest za wcześnie. Po co komplikować sobie życie, utrudniać start? Zupełnie jej nie rozumiem. Gdybym mogła cofnąć czas, wolałabym urodzić Ewkę około trzydziestki. Byłoby nam o wiele lżej, dorobiłabym się i nie musiała szarpać, biegając z pracy do pracy, łapiąc każde zlecenie. Miałabym dla niej więcej czasu, nie opuściłabym jej pierwszego kroczka i pierwszego „mamo” (powiedziała je do babci). Na razie staram się zachować spokój. Zastanawiam się nad urlopem, może ją gdzieś zabiorę, pogadam jak z przyjaciółką. Tylko, nie wiem czy zechce. Ona już postanowiła i właściwie powinnam się zastanowić jak ją wesprzeć, a nie jak zmienić jej decyzję. Tyle, że nie popieram tej decyzji. To nie jest dobry czas na macierzyństwo.
Od tygodnia się mijamy i prawie na siebie nie patrzymy. Ona zachowuje się normalnie, czasem łapię ją, gdy się zamyśla. Ja nie umiem skupić się na pracy, nawet odgrzanie pizzy mi nie wychodzi. Nie wiem jak mam się zachować i co jej poradzić. Czy macierzyństwo tuż po maturze może być świadome?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze