Duma z kobiecości i tokszoły
MARGOLA&KAZA • dawno temuKorespondencja Margoli i Kazy.
Nie uważasz, droga Kazimiero, że współczesność charakteryzuje wielka duma z kobiecości?Chorobliwa duma, dodajmy, z chorobliwie pojmowanej kobiecości. Taki przynajmniejwniosek nasuwa mi się z obserwacji codzienności.
Kobiety czują się lepsze od mężczyzn. Skądinąd rozumiem ten trend. Kiedy jest siężoną, matką, kochanką, pracownikiem, szefową, kucharką i modelką w jednym,trzeba zaszczepić w sobie wysokie poczucie własnej wartości, żeby po pierwszepodołać niesionym przez te role wyzwaniom, po drugie umieć przejść do porządkudziennego nad niedoskonałym ich pełnieniem. Trudno bowiem pogodzić wszystkieobowiązki i jeszcze mieć czas i ochotę na to, by wieczorem poleżeć i popachnieć,piłując paznokietki z miną udzielnej księżnej. Tę rolę zresztą dość częstoodgrywam dla własnej przyjemności, bo jednoosobowa widownia płci męskiejakurat woli kolorowe obrazki w telewizji.
I kręcę na siebie bicz, moja droga. Z jednej strony tytanka pracy, świetna w rolachzawodowych, z drugiej zmęczona i bezradna w domu, "po partnersku" dzielącaobowiązki. W praktyce często jest tak, że kiedy kobieta przejmuje na siebie utrzymaniedomu (bo jej się trafiła lepsza praca, bo ma lepsze predyspozycje zawodowe,bo — jakże często — lepiej jest wykształcona od mężczyzny), prowadzenie domuczęsto spada na mężczyznę (bo spędza mniej czasu w pracy, bo mniej wysiłkuwkłada w jej wykonywanie itd.) I cóż wtedy? Nie zapominaj, jak mężczyźniprzez wieki traktowali pracę domową. Mężczyzna przejmujący domowe obowiązkiczuje się jakby nieco mniej ważny. Zanika w nim to, co poprzez nasze dziedzictwokulturowe stanowiło o jego poczuciu własnej wartości. Nie jest już kapitanemdomowego okrętu. Stąd krok do buntu załogi…
A gdzie moje miejsce w tym wszystkim? Ja tak po prostu posiedziałabym w domuz dzieckiem, zadbała o jego rozwój emocjonalny… Nie mogę. Wewnętrzny imperatywnakazuje mi przejąć ster, bo tak postanowił los, że mam więcej szczęścia w znajdowaniudobrze płatnej pracy. I wpadam w ten wyścig szczurów. I jestem zmęczona. I czuję,że jestem kobietą tylko z wierzchu. Że wychodząc z domu maluję sobie tę kobietę na twarzy.Że wdziewam ją na siebie, że opina moją sylwetkę, że wystaje kołnierzykiem,pomalowaną rzęsą. A w środku, we mnie, tkwi mężczyzna. Tkwi syn, którego mój ojciecnie miał, więc mnie nauczył uziemiać gniazdka, wiercić, piłować. Tkwi kapitan wdrukowanyprzez przekaz genetyczny, gdyż pochodzę z rodziny, w której kobiety były zawszeu steru, życzliwie przymykając oko na męskie sprawy i traktując je z lekkimlekceważeniem. Moja rodzina wyprzedziła epokę nachalnego feminizmu o krok, o dwa kroki,o półtora dystansu. W ramach buntu, moja droga, idę poleżeć i popachnieć. Godzinę wcześniejniż zwykle. Wpisywanie do podatkowej księgi rozchodów i przychodów zostawię sobiena jutro. Oraz grafik kontrahentów. Oraz tygodniowe zestawienie prezentacji. Nie popachnęza długo, bo mi się z błogości oczy zamkną i zapadnę w zasłużony sen. We śnie będękobietą. Będę chodziła prać nad rzekę, z umorusanym berbeciem uwieszonym u spódnicy,będę plotkowała z Tobą wsparta o płot. I pobaraszkuję na sianie z Pawłem z sąsiedztwa.W sumie zawsze o tym marzyłam.
Twoja mężczyzna Margola.
---
Ha, Margolu! Leżeć i pachnieć? To wychodzi tylko w ramach buntu. Jako przepis na życieprowadzi raczej do zaśmierdnięcia. Nie przypominam sobie też, żebym znała mężczyznę,który zaznawszy rozkoszy powrotów do domu w glorii "jedynego żywiciela rodziny",któremu należą się bez sprzeciwu: hołdy, kapcie, pilot i ciepły obiadek, dobrowolnie przejąłna siebie prowadzenie domu. Przypuszczam, że tacy istnieją, ale niestety dla mnie są tozupełnie egzotyczne męskie gatunki. Pomówmy o rzeczach mi bliższych zatem.
Dzwoniła moja Mama, nabuzowana jakimś świeżo obejrzanym tokszołem: "Ty na Internetuważaj, bo tam czają się straszni ludzie. Nigdy nie wiesz, kogo poznajesz. Może właśniejakiegoś pedofila o krwiożerczych instynktach? Seryjnego zabójcę? Kryptogwałciciela?Emocjonalnego szantażystę?"
"Mamo" - uspokajam - "omijam starannie gwałcicieli, zabójców i pedofili. Emocjonalnychszantażystów omijam jeszcze staranniej. U pedofili ze względu na wiek nie mam szans i dobrze,zwłaszcza dla nich dobrze, zważywszy na mój osobisty, delikatnie mówiąc, zdecydowanienieżyczliwy do nich stosunek".
Moja Matka nie daje za wygraną:
"- A po czym poznajesz, że omijasz? Taki gwałciciel wygląda jak normalny człowiek.Zwłaszcza przez Internet, kiedy on w ogóle nie wygląda.
— Ja ich omijam absolutnie, w ogóle nie poznaje nikogo na Internecie.Kogo miałam poznać — poznałam, a teraz tylko te znajomości kontynuuję.
— Ale poznawałaś kiedyś, więc skąd wtedy wiedziałaś, że to porządni ludzie?
— Nie wiedziałam zupełnie, tak jak Ty nie wiesz, czy działkowa sąsiadka, z która sięwymieniacie cebulkami tulipanów i uśmiechami, nie jest tak naprawdę płatną zabójczyniąna usługach obcego mocarstwa. Takie jest ryzyko życiowe, że czasem wychodzisz za wrażliwegochłopca poznanego w bibliotece, a potem cię ten chłopiec zupełnie nieliteracko tłucze,bo wrażliwy jest na to, że wróciłaś z pracy 15 minut później.
— Dobrze, dobrze, ale ty nie wiesz, jacy oni potrafią być podstępni, sprytni. Omamią cię,osaczą, wyłudzą adres, wyciągną z ciebie numer karty kredytowej, telefonu domowego,komórki firmowej. Nawet nie będziesz wiedziała, kiedy. Mają na to swoje sposoby"- mówi moja mama tonem osoby, która jeszcze nie wie, że nie ma pojęcia, o czym mówi.
— Nie mogą wyciągnąć ze mnie czegoś, czego ja sama nie umiem z siebie wydusić!- odpowiadam jak ktoś, kto nie ma karty kredytowej i kto z całkiem oczywistych względówrzadko dzwoni na swoją własną komórkę.
— Ten Internet to przekleństwo jakieś. Trzymaj się lepiej od niego z daleka. — podsumowuje moja Mama wcale nie uspokojona.
I tak się zastanawiam, moja poznana przez Internet przyjaciółko najlepsza, jak to jest?Czy ten Internet to przekleństwo i w czym ono bardziej jest przeklęte od barów z piwem,lokali z tańcami? W czym gorszy od biblioteki, piaskownicy, sklepu osiedlowego, uczelni, szkoły,zakładu pracy i tych wszystkich miejsc, gdzie się poznaje ludzi prawych i uczciwych?Że niby stężenie złych ludzi większe jest na kanale ircowym #zli_ludzie niż w sklepie osiedlowym?Tego bym nie była taka pewna, widząc stojących w kolejce do kasy Smoków Wawelskich z jednym winem,spragnionych pewno z powodu siarki, która ich, sądząc z oddechu, suszy w środku,albo chłopaków w strojach cokolwiek sportowych, którzy na kolejki do kasy może mają swoje własne przepisy, ale póki co przewagi nie mają liczebnej.
"No tak" - wtrąciłaby moja Mama. "Tylko na żywo możesz ich sobie od razu dokładnie obejrzeć.A przez Internet nie masz takiej możliwości."
Przez Internet mam za to możliwość utrzymywania kontaktów z przyjaciółmi, którzy mieszkają tak daleko,że rachunki za rozmowy zamiejscowe pożarłyby moje konto wraz z kartą kredytową, zanim bym się spostrzegła.A ludzi nie wystarczy wcale sobie obejrzeć przed bliższym poznaniem. Może ich lepiej nie oglądać,żeby nie wpadać w pułapki stereotypów. W pułapki, w jakie wpadają widzowie tokszołów o demoniezwanym Internetem oraz czytelnicy mrożących krew w żyłach historii w kolorowych pisemkach,o tym jak poznany przez sieć blondyn okazał się brunetem i do tego wieczorową porą.
Sieciowa Kazimiera
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze