„Rio Anaconda”, Wojciech Cejrowski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuLektura przywodzi na myśl powieści José Donoso i Gabriela Garcii Marqueza, przepojone magiczną sennością Ameryki Płd. Książka opisuje życie codzienne, obyczajowość, historię i ekonomię. To także opowieść o szamanach, życiu seksualnym dzikich, fizyce czarów i tańcu. Autora interesuje brutalna rzeczywistość. Pisze o kolumbijskiej wojnie domowej, o biznesie narkotykowym, roztrząsa historię wojny partyzanckiej. Dopełnieniem ciekawej narracji są zdjęcia ukazujące raj i piekło Ameryki Płd.
Lektura tej książki przywodzi na myśl błyskotliwe powieści José Donoso lub Gabriela Garcii Marqueza, przepojone magiczną sennością Ameryki Południowej i – paradoksalnie – jej podskórną dynamiką. Rio Anaconda Wojciecha Cejrowskiego to kolejna, tym razem podróżnicza, opowieść o przedziwnym, tajemniczym kontynencie, tak różnym od Europy czy Ameryki Północnej. Książka zaczyna się od opisu niezwykłego spotkania: Indianin znajduje na swojej drodze ślad, którego nigdy wcześniej nie widział – ślad ludzkiej stopy, tak bardzo różnej od jego. To na pewno stopa potwora, więc trzeba go pojmać lub zabić. Po kilku minutach wędrówki przed Indianinem wyrasta przedziwna istota o nieludzko bladej, makabrycznej twarzy. Tubylec błyskawicznie strzela w nią zatrutym ostrzem. Potwór wali się na ziemię.
Spójrzmy na to z innej perspektywy: Biały człowiek próbował sfotografować kolibra w locie, gdy nagle coś go puknęło w kark. Odwrócił się zaskoczony… i zmartwiał z przerażenia. […] Przed nim, o kilka kroków stał Dziki. Wyglądał jak potwór w ludzkiej skórze. Cejrowski pisze, że to jedno „spotkanie” wyraża istotę zetknięcia się dwu różnych od siebie cywilizacji, z których każda w istotny sposób wpłynęła na drugą, kształtując obraz dzisiejszej Ameryki Południowej i innych kontynentów. Rio Anaconda składa się właśnie z takich scen, opisujących życie codzienne, obyczajowość, historię i ekonomię. Bardziej przemyślaną konstrukcję trudno sobie wyobrazić.
Wojciech Cejrowski to podróżnik pełną gębą. Jeśli już angażuje się w coś, to na sto procent. Kapitalna jest jego opowieść o chichi – musującym napoju alkoholowym z manioku, owoców palmowych, kukurydzy lub ryżu. Jego produkcja polega na tym, że w trakcie przygotowywania manioku kobiety nabierają masę w usta i zaczynają żuć. Po kilku sekundach wypluwają roślinę do dzieży, a dzięki ślinie rozpoczyna się proces fermentacji. Trudno nie odczuć skurczów wymiotnych, kiedy pomyślimy o spożywaniu tego płynu. Jednak Cejrowskiemu to nie przeszkadza. Na dowód zamieszcza fotografię, na której pije ze smakiem chichę i dodatkowo raczy nas opowieścią o typowych dla tego alkoholu rytuałach.
Ale to nie jedyna osobliwość Amazonii. Równie „apetycznie” prezentuje się indiańskie jedzenie: Owady, gryzonie, ślimaki, małpi mózg… Indianie jedzą wszystko, co się rusza. Ważne, żeby w ogóle było. Podstawa indiańskiej diety to maniok i mięso. Żółw smaczny nie jest, ale daje się długo przechowywać; nie zdechnie całymi tygodniami. Papuga też smaczna nie jest, ale za to głupia i ławo ją upolować. Cenna jest końcowa sugestia autora: kto nie jest w stanie ze spokojem oglądać fotografie z Rio Anacondy, ten ucieknie z dżungli już po pierwszym posiłku.
Książka Cejrowskiego to także opowieści o szamanach, macho, życiu seksualnym dzikich, fizyce czarów i tańcu. Autora interesuje brutalna rzeczywistość życia w Ameryce Południowej. Pisze więc o kolumbijskiej wojnie domowej, o biznesie narkotykowym, roztrząsa historię tamtejszej wojny partyzanckiej (lektura tych kilku stron może radykalnie zmienić nasze idealizujące podejście do guerrilli spod znaku Che Guevary i piosenek Rage Against the Machine). Całość charakteryzuje świetna, wciągają narracja, oryginalne słownictwo, dystans do siebie i rzeczywistości oraz przekomiczne przypisy. Ale Rio Anaconda to nie tylko błyskotliwe historie i refleksje. To także unikatowe zdjęcia, które naprawdę mogą nam się przyśnić; zdjęcia ukazujące raj i piekło Ameryki Południowej.
Trudno nie zastanawiać się nad fenomenem Wojciecha Cejrowskiego – człowieka zabawnego, inteligentnego, otwartego na sprawy, o których nie śniło się filozofom. Paradoksalnie Cejrowski jest także zagorzałym przeciwnikiem wszelkiej odmienności seksualnej. Oto obieżyświat i prawicowiec, człowiek z otwartą głową i zagorzały wróg gejów i lesbijek. Nie zapominajmy jednak, że autor Rio Anacondy to trzeci w historii Polak, będący członkiem Royal Geographical Society (Królewskiego Towarzystwa Geograficznego) w Londynie, a takich tytułów nie otrzymuje się z dnia na dzień.
Dla pełniejszego obrazu warto zapoznać się z inną publikacją Cejrowskiego Gringo wśród dzikich plemion, także opublikowaną w serii Biblioteka Poznaj Świat. Ta książka to kolejny dowód na to, że Cejrowski godnie pielęgnuje tradycje ustanowione przez takich pisarzy – podróżników jak Tony Halik i Arkady Fiedler. Gratulacje!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze