"Ryba płynie za mordercą", Umberto Pesco (Ireneusz Iredyński)
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuModa na kryminał ma swoje dobre strony – Ryba… ma pięćdziesiąt lat i w innych okolicznościach nie zostałaby wznowiona. Mnożą się tropy, trupy, a wszystko, jak to w czarnych kryminałach, kręci się wokół kobiety. Książka ta, napisana przez miłośnika kobiet oraz wybitnego ich znawcę wydaje się szczególnie warta polecenia płci pięknej właśnie. Poza wciągającą historią kryminalną, otrzymujecie, Drogie Panie, bezcenny poradnik jak faceta okręcić wokół palca, zrobić na szaro i to tak, by jeszcze z tego się cieszył.
Ireneusz Iredyński jako człowiek wyróżniał się tym, że pił. Pozornie nic nie wskazuje tu na jego odrębność, w końcu Polska słynie z tego, że nikt tutaj za kołnierz nie wylewa, wliczając dzieci oraz starców. Do tego, pisarze zaliczają się do grupy, która szczególnie lubi dać w palnik. Autor Ryba płynie za mordercą w swym pijaństwie wyróżniał się nawet jako Polak i artycha. Praktycznie, przy pomocy wódy popełnił samobójstwo, pijąc jeszcze w karetce, która wiozła go, ostatni raz już, na pogotowie. Nawet po śmierci nie umiał odpuścić — dwóch jego kumpli, wiozących urnę z prochami pisarza, zapiło po drodze i musieli intensywnie tłumaczyć przybyłym milicjantom, że owa dziwna rzecz w urnie to właśnie ich kolega.
Poza tym dał się poznać jako skandalista, ubarwiający własną wyjątkowością szarzyznę Polski Ludowej, miłośnik życia oraz kobiet. Podobno Ryba płynie za mordercą powstała właśnie z tej najszlachetniejszej inspiracji – autor zakochał się we Włoszce, przebywającej akurat w Warszawie. Siadł, napisał kryminał, którego pozazdrościć może mu większość dzisiejszych autorów.
Pierwszym, naturalnym skojarzeniem jest Maciej Słomczyński. Tak jak on, Iredyński posłużył się pseudonimem, który jest jednocześnie imieniem i nazwiskiem głównego bohatera i umieścił akcję w obcym kraju (odpowiednio, Anglia i Włochy). Ojciec Joe Alexa zżynał jednak z Conan Doyle’a i Agaty Christie, budując swoje opowieści na zasadzie zamkniętego pokoju – na zamkniętej przestrzeni dochodziło do mordu, a sprawcy należało szukać wśród ściśle określonej, niewielkiej grupy osób. Iredyńskiemu zaś bliższy jest Chandler. Trzeba też przyznać, że zżyna rozumniej, niż większość pogrobowców autora Żegnaj laleczko.
Odrzucił to co najbardziej charakterystyczne, czyli sam styl, pełen porównań oraz melancholii, wybierając własną zabawę słowem, skrzącą od skojarzeń i sztuczek językowych. Zapożyczył samego bohatera, zblazowanego detektywa, któremu jednak zależy na dotarciu do prawdy, nie tylko na pieniądzach (te otrzymuje już na pierwszych stronach). Z pozoru błaha sprawa zaczyna wyglądać groźnie, a jej rozwiązanie wymaga zagłębienia się w brudy półświata. Nie może obyć się też bez kobiety fatalnej, tutaj Marii, kochanki zamordowanego.
Umberto Pesco jest gwiazdą pośród prywatnych detektywów w Rzymie, więc nic dziwnego, że inna gwiazda zgłasza się doń ze swoimi problemami. Mowa o panu Barnezo, potentacie filmowym, który zaczął dostawać pogróżki. Ledwo Pesco przyjmuje zlecenie, a kłopoty Barnezo dobiegają końca – bogacz zostaje zamordowany. W jego ślady idzie książę rzymskiego półświatka, mnożą się tropy, trupy również, a wszystko, jak to w czarnych kryminałach, kręci się wokół kobiety.
Po prawdzie więcej w Rybie… barw jasnych niż czerni, zaś całość sprawia wrażenie literatury pretekstowej, powstałej ku zabawie autora i czytelników. Przecież, na jakimś poziomie wszystko jest tutaj żartem – sama intryga, postacie, ordynarna słabość włoskiej policji, wreszcie sam Rzym, miasto nieprawdziwe, ukradzione literaturze brukowej. Masa tu błazenady, puszczania oka, lecz całość ratuje sympatia dla gatunku. Zresztą, czy można czegoś innego oczekiwać od pisarza, jakim był Iredyński?
Moda na kryminał ma swoje dobre strony – Ryba… ma pięćdziesiąt lat i w innych okolicznościach nie zostałaby wznowiona. Książka ta, napisana przez miłośnika kobiet oraz wybitnego ich znawcę wydaje się szczególnie warta polecenia płci pięknej właśnie. Poza wciągającą historią kryminalną, otrzymujecie, Drogie Panie, bezcenny poradnik jak faceta okręcić dookoła palca, zrobić na szaro i to tak, by jeszcze z tego się cieszył.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze