„Jakbyś kamień jadła”, Wojciech Tochman
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWstrząsająca opowieść o powojennej Bośni – miejscu, w którym doszło do ludobójstwa niespotykanego na taką skalę po II wojnie światowej. To nie tylko historia bośniackich rodzin. W książce pojawiają się również Serbowie. Tochman zachowuje profesjonalny obiektywizm, nie stając po niczyjej stronie, nie oceniając wydarzeń. Można się przekonać, jak niewiele trzeba nienawiści, by koszmar hitlerowskich obozów koncentracyjnych znów stał się rzeczywistością.
Bycie dobrym reportażystą to powód do niewątpliwej dumy, tak przynajmniej twierdzą wytrawni dziennikarze. Bo wciągający reportaż wymaga talentu narracyjnego oraz umiejętności obserwacji świata i ludzi. Ryszard Kapuściński, Zofia Nałkowska, Hanna Krall – bez tych nazwisk historia polskiego reportażu nie byłaby tak znana. Z całą pewnością do grona wybitnych reportażystów zaliczyć można Wojciecha Tochmana, dziennikarza, który przez 14 lat pracował w Gazecie Wyborczej, a w 1999 założył Fundację ITAKA, zajmującą się m.in. poszukiwaniem osób zaginionych. W 2000 roku Tochman brał udział w reporterskiej podróży do byłej Jugosławii. Jej efektem jest wstrząsająca opowieść o powojennej Bośni – miejscu, w którym doszło do tragicznych wydarzeń – ludobójstwa niespotykanego dotąd na taką skalę po II wojnie światowej. Tochman udał się tam kilka lat po zakończeniu wojny i obserwował pracę komisji zajmującej się identyfikacją zwłok ofiar czystek etnicznych, przede wszystkim muzułmańskich Bośniaków. Lektura książki Wojciecha Tochmana wstrząśnie nami do granic możliwości.
Kiedy słyszymy informację, że w miejscowości Srebrenica w lipcu 1995 roku Serbowie zamordowali 8 tysięcy osób, bezduszna cyfra szybko uleci z naszej pamięci. Dlatego Tochmanowi nie zależy na cyfrach i na szczegółowych opisach poszczególnych etapów wojny. Interesują go ludzie, opowieść o losach tych, którzy przeżyli i tych, którzy zginęli. Jedną z bohaterek książki jest antropolog Ewa Elwira Klonowski, która przyjechała na tereny byłej Jugosławii, by zajmować się ekshumacją i identyfikacją zwłok. To ona pomaga muzułmańskim kobietom, poszukującym informacji o swoich bliskich: Młode małżeństwo z siedmioletnią dziewczynką na rękach poszukuje ojca – dziadka dziewczynki. […] Nad innymi strzępami pochyla się siwa pani w granatowym kostiumie. Od rana stoi nad jednym i tym samym ubraniem. Układa je, jakby chciała, by ładnie się prezentowało. Poprawia ciemne spodnie, jasną koszulę i coś, co było swetrem w kolorze bordo. Głaszcze to wszystko, jak głaszcze się człowieka. Trudno wyrzucić z pamięci fragment, w którym Tochman wraz z doktor Klonowski opisuje miejsce, gdzie składowane są tzw. body bags. To w nich znajdują się fragmenty kości zamordowanych mężczyzn i kobiet oraz przedmioty, które znaleziono w zbiorowych mogiłach: Body bags leżą teraz na ziemi w ciemnym baraku. Czekają na kogoś, kto się do nich przyzna. Białe plastikowe torby z zamkiem błyskawicznym – coś jak pokrowiec na męski garnitur, tylko że długi na dwa metry. Szukamy body bag KV 22 B. Jest: leży pod ścianą, w samym rogu. Pod innymi torbami. Te z wierzchu doktor Ewa przekłada na bok i wyciąga tę właściwą. Rozpina suwak. Mała dziewczynka patrzy, nikt nie reaguje. Właśnie wtedy muzułmańskie kobiety opowiadają Tochmanowi o masowych zagładach całych wiosek, gwałtach na kobietach, o mordowaniu dzieci. Mówią również o trudnych powrotach do domu, do miejsc, z których zostały wygnane. Często bywało tak, że na znanych sobie ulicach spotykały tych, którzy na sumieniu mieli setki ludzkich istnień. To byli zabójcy ich mężczyzn i dzieci.
Jakbyś kamienie jadła Wojciecha Tochmana to nie tylko historia bośniackich rodzin. W książce pojawiają się również Serbowie, którzy opowiadają o wojnie ze swojego punktu widzenia. W ten sposób Tochman zachowuje profesjonalny obiektywizm, nie stając po niczyjej stronie, nie pozwalając sobie na ocenę wydarzeń. Właśnie dlatego jego książka wpisuje się w cykl takich reportaży jak słynne Medaliony Zofii Nałkowskiej. To teksty najcięższego kalibru, poświęcone sprawom najtrudniejszym, a mimo wszystko napisane językiem oszczędnym, pozbawionym emocji.
Wszyscy pamiętamy bezradność wojsk ONZ, które nie potrafiły zapobiec ludobójstwu w Bośni i Hercegowinie. Pamiętamy również układ w Dayton, na mocy którego podzielono Bośnię na dwie części, utrwalając przy tym, a nie rozwiązując, dawne spory etniczne. Właśnie dlatego recenzent Literary Review pozwolił sobie na poniższe słowa: Jakbyś kamień jadła trzeba by wysłać Boutrosowi — Boutrosowi Ghaliemum i Kofiemu Annanowi, Johnowi Majorowi i Douglasowi Hurdowi, George’owi Bushowi i Billowi Clintonowi. Pewnie by jej nie przeczytali, ale nawet przekartkowanie książki Tochmana zmąciłoby spokój ich emerytury.
Ta lektura zmąci również nas spokój, chociaż z zupełnie innego powodu. Przekonamy się bowiem, jak niewiele trzeba nienawiści, by koszmar hitlerowskich obozów koncentracyjnych znów stał się rzeczywistością. Książka Wojciecha Tochmana to ostrzeżenie, którego nie można zignorować.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze