"Emma pragnie dziecka", Sinead Moriarty
MAGDA GŁAZ • dawno temu„Emma pragnie dziecka” Sinead Moriarty opowiada historię trzydziestodwuletniej Emmy, która dochodzi do wniosku, że nadszedł w końcu odpowiedni czas, by w jej życiu pojawiło się dziecko. Ale łatwiej powiedzieć niż sprawić, by słowa stały się faktem. Mimo usilnych starań Emma nie może jakoś zajść w ciążę. Przyznam, że wielokrotnie płakałam ze śmiechu podczas lektury tej powieści.
Posiadanie potomstwa, rzecz dla ludzi naturalna, wpisana w ich biologię staje się coraz bardziej problematyczna. Są kobiety, które mówią: „Najpierw studia, praca, a dopiero potem dziecko”. Są też takie, które w życiu chcą tylko i wyłącznie zajmować się dziećmi, a ich ambicje lub marzenia nie wykraczają poza krąg spraw domowych. Są też takie, które kategorycznie i zdecydowanie mówią „nie” i nie widzą siebie w roli matki uzależnionej 24 godziny na dobę od małego, ciągle płaczącego dziecka. Ten typ kobiet zostawmy jednak w spokoju i zajmijmy się grupą kobiet, które chcą w bliższej czy dalszej przyszłości wydać na świat potomka. Kiedy nadchodzi w końcu odpowiedni ich zdaniem moment na dziecko, rozpoczyna się okres „starań”. Czasem owe starania bywają zwieńczone szybkim sukcesem, kiedy indziej to czas liczony od jednego testu do drugiego, z kalendarzykiem w ręku (mowa tu o propagatorach metody zwanej szumnie naturalnym planowaniem rodziny) czy testem owulacyjnym. Niby więc wydanie na świat potomstwa jest naturalnym celem człowieka, w praktyce okazuje się jednak, że nieraz wiąże się to z długimi oczekiwaniami, wypatrywaniem w napięciu bladej różowej kreseczki na teście, która świadczy, że w końcu udało się i za dziewięć miesięcy najprawdopodobniej pojawi się nowy ktoś, kto przewróci nasz świat do góry nogami.
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu kobiet trudy w poczęciu dziecka są wielkim problemem, ale w tym przypadku pretensje można mieć tylko i wyłącznie do Sinead Moriarty. Stworzyła szaloną bohaterkę, której działania prowadzą nas raz za razem do niepohamowanych wybuchów wesołości, w szczególności z powodu jej nieposkromionej inwencji w wymyślaniu nowych pomysłów i recept na to, by wreszcie zostać matką.
W chwili podjęcia decyzji o rozpoczęciu prokreacyjnych wysiłków Emma z impulsywnej kobiety, która kocha imprezy i spontaniczny seks ze swoim mężem, staje się osobą niezwykle skrupulatną, która niemal jak szwajcarski zegarek oblicza moment miłosnych uniesień sprzyjających poczęciu. Tylko jakoś ten zegarek szwankuje, bo mijają kolejne tygodnie, które zamieniają się w miesiące, a Emma ciągle nie ma dziecka. Owszem czuje mdłości, ma ataki wilczego głodu i ciągłe zachcianki, ale jednak to wciąż nie „to”. Bohaterka chwyta się wszystkich sposobów, aby w jej brzuchu zamieszkała mała istotka – najpierw staje po każdym seksie na rękach wierząc, że siła grawitacji w końcu pomoże upartym plemnikom znaleźć jajeczko; poddaje się wielu badaniom lekarskim, które przypominają tortury sprawiające jej okropny ból. Bada hormon odpowiedzialny za stres, który ma wpływ na zdolność poczęcia. Zegar biologiczny Emmy coraz szybciej, bije, a Matka Natura jakoś nie okazuje się dla niej łaskawa, ciągle robi jej na złość. Jednak Emma nie może się poddać…
„Emma pragnie dziecka” to wspaniała tragikomedia. Mimo że porusza poważny temat, czyni to w sposób zabawny. Polecam na jesienno-zimowe wieczory.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze