„Niezłomny”, Laura Hillenbrand
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuOpowieść o autentycznym bohaterze, człowieku, który, prócz sprawnych nóg, nie otrzymał od losu szczególnych zdolności, za to nałożył ciężary, których trzech by nie dźwignęło. Louis słaniał się, padał, ale ani razu się nie poddał. Hollywoodzkie – na pewno. Patetyczne – jak diabli. Ale jest w tej grubej, ładnie wydanej książce coś piekielnie szczerego.
W galerii na stronie http://www.louiezamperini.com/ znajdujemy fotografie niemal stuletniego starca. Zachował jednak odrobinę dziarskości, śmieje się do obiektywu, leży na trawie, albo, usadzony na krześle, przemawia do licznie zgromadzonej publiczności. To Louis Zamperini, były biegacz, zawodnik olimpijski i jeden z najsłynniejszych więźniów II wojny światowej. Niezłomny opowiada historię jego życia.
Zamperini, Amerykanin włoskiego pochodzenia, za młodu był rozrabiaką co się zowie. Sympatię zyskuje szczególnie za sprawą informacji, jakoby zaczął palić w wieku ośmiu lat. Zarażony przez brata pasją do sportu zaczął biegać na średnie dystanse, został lokalną gwiazdą i nawet pojechał na olimpiadę do Berlina, gdzie był bodaj ósmy, ale za to przywitał się z Hitlerem i ukradł flagę ze swastyką.
Wybuch wojny amerykańsko-japońskiej rzucił Zamperiniego na Pacyfik i wsadził do bombowca. Latanie wówczas było niebezpieczne; większość samolotów spadała wskutek wad technicznych a nie odstrzału wroga, traf chciał, że Liberator Zamperiniego akurat został strącony. Były sportowiec spędził niemal miesiąc na dmuchanej tratwie w towarzystwie dwóch kolegów. Pili deszczówkę, jedli ptaki, łowili ryby, a choć opowieści o zabijaniu rekinów gołymi rękami nie brzmią specjalnie wiarygodnie, to nie ulega wątpliwości, że było nielekko. Dopłynęło tylko dwóch. Koszmar dopiero się zaczynał. Dobili do wyspy. Tam przejęli ich Japończycy. Rozpoczął się obozowy koszmar.
Niezłomny nie jest tylko zapisem jednego, dość niezwykłego życia. Książka obfituje w szczegóły związane z warunkami panującymi w japońskich obozach zakładanych dla jeńców podczas II wojny światowej. Tragedia amerykańskich żołnierzy, bitych, torturowanych i mordowanych w dalszym ciągu umyka świadomości polskiego czytelnika. Niektóre ustępy, gdyby nie dość odporny język autorki przywodziłyby na myśl opracowania dotyczące łagrów i obozów koncentracyjnych z głodem i sadystycznymi strażnikami w rolach głównych. Momentami, można odnieść wrażenie, że Laura Hillenbrand pisze ku pokrzepieniu serc. Brak tutaj obozowych szpicli, jawnych zdrajców czy po prostu ludzkich szczurów, w których opisie celował Tadeusz Borowski. Amerykańskiego żołnierza można pobić, zastrzelić, zmusić do czyszczenia latryny gołymi dłońmi, ale złamanie ducha jest niemal niemożliwe. Trudno w to wierzyć, ale na pewno niezłomni się znaleźli. Louis Zamperini z pewnością znajdował się wśród nich.
Laura Hillenbrand koncentruje się właśnie na części środkowej, poświęconej życiu obozowemu. Nie do końca słusznie. Najciekawiej, a przy tym najbardziej przejmująco, wypadają lata powojenne Louisa, kiedy odkrywa, że nie zdoła wskrzesić swojej sportowej kariery. Żeni się, popada w alkoholizm i snuje fantastyczne plany zamordowania Ptaka, wyjątkowo sadystycznego strażnika, zatrudnionego w jednym z obozów. Tak się poskładało, że wielu szeregowych zbrodniarzy wojennych uniknęło kary. Duch, którego nie złamała morska głodówka i dwa lata upokorzeń, zaczyna kruszeć. Opis jego podnoszenia się z dna jest boleśnie prawdziwy.
Niezłomny jest opowieścią o autentycznym bohaterze, człowieku, który, prócz sprawnych nóg, nie otrzymał od losu szczególnych zdolności, za to nałożył ciężary, których trzech by nie dźwignęło. Louis słaniał się, padał, ale ani razu się nie poddał. Hollywoodzkie – na pewno. Patetyczne – jak diabli. Ale jest w tej grubej, ładnie wydanej książce coś piekielnie szczerego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze