"Mąż i żona", Zeruya Shalev
MAGDA GŁAZ • dawno temuW powieści „Maż i żona” Zeruya Shalev opisuje piekiełko pożycia małżeńskiego rozgrywające się w czterech ścianach, usilnie skrywane przed wzrokiem obcych, spychane do podświadomości przez wiele lat. Pewnego dnia bohaterowie muszą się wreszcie zmierzyć z prawdą, która sama zaczyna się domagać, by spojrzeć jej w oczy. Godna rekomendacji, niekomfortowa proza, która wyciąga na światło dzienne najwstydliwsze tajemnice i rozdrapuje na nowo najtrudniej gojące się rany.
"Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci”. Te wypowiadane przez oblubieńców słowa przysięgi małżeńskiej wzruszają i sprawiają, że na niejednym policzku pojawia się łza. Nowo poślubieni święcie wierzą, że właśnie tak będzie z ich miłością — na zawsze i bez względu na wszystko. Czasem rzeczywistość okazuje się zgoła inna. O tym, jak życie zadaje kłam przysięgom i kpi sobie z wszelkich świętości, w tym sakramentu małżeństwa, mogła przekonać się bohaterka powieści „Mąż i żona” Zeruyi Shalev.
Udi, okaz zdrowia i witalności, pewnego letniego poranka oznajmia żonie Na’amie, iż stracił władzę w nogach. To wydarzenie staje się dla kobiety początkiem rozważań o 25-letnim małżeństwie, które stopniowo coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Stara się nie dopuścić do rozpadu związku, walczy jak lwica, skleja uparcie życie połamane na drobne kawałki, zszywa je grubymi nićmi, ale ciągle okazuje się, że pomimo wysiłku scalenia ich związek jest coraz mniej doskonały, a oni jak dwa okręty na wzburzonym morzu życia oddalają się od siebie. Na’ama pracuje w ośrodku pomocy społecznej i opiekuje się porzuconymi matkami i ich dziećmi, ale przez lata nie dostrzega problemu we własnym związku. Ona i On a pomiędzy nimi dziesięcioletnie dziecko jak wyrzut sumienia. Mała Noa jak kociak łasi się do ojca, aby obdarzył ją uczuciem, żebrze o każdą chwilę, ubiera się w jego zbyt długie koszule, zabiega o jego względy. To, co łączyło tych ludzi, wygasa i jest za późno, aby zniszczone małżeństwo naprawić, a więzi rodzinne utrzymać. Udi odchodzi w chwili, kiedy Na’ama czuje się zbyt młoda, aby umrzeć i zbyt stara, aby ponownie kogoś pokochać, a jej klątwy rzucane za mężem nie mają mocy sprawczej. Bezsilność, bezradność i pustka dopadają zewsząd kobietę i zaczynają rządzić jej życiem. W końcu musi jednak nauczyć się żyć bez męża, przestać patrzeć jego oczami i słuchać jego uszami; uświadamia sobie, że mimo iż łączyła ich przysięga małżeńska, to są odrębnymi osobami.
Zeruya Shalev podjęła się tematu codziennego i można rzec wyświechtanego, bo wielokrotnie przez literaturę eksploatowanego. Pisząc o kryzysie małżeństwa łatwo popaść w banał, utarte schematy, jednak spod pióra tej urodzonej w kibucu biblistki wyszła książka oryginalna, której nie można zarzucić wtórności. „Mąż i żona” to powieść doskonała, która nie pozwala nawet na chwilowe rozluźnienie, wciąga i jednocześnie boli. Narracja ogranicza się do monologu wewnętrznego Na’amy, „strumienia świadomości” kobiety — żony lamentującej nad końcem miłości, w powieści zatem brak tradycyjnych dialogów i opisy. Intymne szczegóły życia małżeńskiego, bolesne przeżycia, rozmyślania – wszystko to czytelnik chłonie z przerażeniem, ale chciwie. Język Biblii współbrzmi z językiem współczesnym, a dzisiejsze reguły z prastarymi, dawno objawionymi prawdami.
Wbrew oczekiwaniom czytelników, w powieści Shalev nie dźwięczą bomby wybuchające tak często w Jerozolimie, gdzie mieszka autorka i jej bohaterowie, nie ma też odniesień do polityki i najnowszej historii. Wytłumiwszy echa konfliktu Izraelsko-palestyńskiego, pisarka wibrującym, przenikliwym głosem opowiada historię o miłości i jej wygasaniu, która może się wydarzyć wszędzie, w równej mierze w Izraelu, jak i w Polsce, i pod każdą inną szerokością geograficzną.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze