"Plama na suficie", Piotr Zaremba
MAGDA GŁAZ • dawno temuW powieści Piotra Zaremby znajdujemy smutny obraz polskiego społeczeństwa z galerią przedziwnych postaci, świat, w którym nie ma stałych i pewnych zasad. „Plama na suficie” to połączenie powieści obyczajowej, kryminalnej i thrillera. Całość jest suto zakrapiana ironią, przechodzącą nieraz w groteskę. Jednym słowem - doskonały debiut.
Niedaleko Otwocka, w biały dzień znika dwudziestojednoletni Marek Wiertas. Pozostawia otwarty samochód, w którym nie ma żadnych uszkodzeń, żadnych śladów włamania ani krwi. Niczego, co wskazywałoby na porwanie, czy morderstwo. Niepokój wzbudza tylko pajac z żółtą twarzą, który siedzi przypięty pinezkami do fotela. Jak laleczka voodoo pozostawiona przez nieznanych sprawców. W środku wyczuwalny jest też zapach naftaliny. W tym samym czasie do starej willi na Grochowie pod numer 4 wprowadza się Wandzia Wiśniewska, nieśmiała i dobrze ułożona absolwentka prowincjonalnego liceum. Przyjeżdża do stolicy w poszukiwaniu pracy i otrzymuje ją w… zakładzie pogrzebowym „Moritur”. Od sąsiadów dowiaduje się, że w domu, w którym mieszka, ponad pięćdziesiąt lat temu została zamordowana para młodych ludzi. Stopniowo oba te wydarzenia zaczynają się ze sobą łączyć, a wkótce giną jeszcze inne osoby…
Tak zaczyna się debiutancka powieść dziennikarza i publicysty Piotra Zaremby, w której autor nie kryje fascynacji twórczością Stephena Kinga. Są znikające czerwone plamy na suficie, złote monety, seanse spirytystyczne, dziwne głosy, które słyszą bohaterowie, strych skrywający tajemnice, stara lampa wzbudzająca w Wandzi strach. Zagadka goni zagadkę, a jej rozwiązanie nie jest tak oczywiste, jak się z początku wydaje. Od dawna wiadomo, że stare wille kryją różne tajemnice. Tylko, kto jest za to odpowiedzialny? Kim są tajemniczy staruszkowie? Zapach stęchlizny i naftaliny wydaje się wszechobecny, wdziera się w każdy kąt, przesiąka wszystko. Duszna atmosfera przepełniona strachem, nastrój niepewności i osaczenia wzmagające się z każdym kolejnym dniem czynią z „Plamy na suficie” prawdziwy thriller. Tak, jest to powieść z dreszczykiem.
Zaremba osadza akcję w konkretnym czasie i miejscu, przez co powieść nabiera wymiaru obyczajowego. Autor portretuje dzisiejszą Warszawę, a dokładniej jej prawobrzeżną część, z krętymi uliczkami i starymi domami kryjącymi mroczne sekrety z przed lat. Interesujący jest pomysł odwrócenia stereotypu starości jako mądrości i dobroci, mówiącego, że młodość jest głupia, niedoświadczona i na dodatek — jak głosi stare porzekadło — musi się wyszumieć. W książce Zaremby pojawiają się dziarscy staruszkowie, którym laska nie służy tylko do podpierania, czy grożenia psotnym dzieciakom. „Czas młodych się kończył. Nastawał czas gniewnych starców. Czas chłodnej nocy” - czytamy w zakończeniu powieści. Tylko że naprawianie zepsutego świata ma charakter incydentalnych aktów przemocy. Stare pokolenie prowadzi swoistą krucjatę, aby przywrócić porządek we współczesnym świecie, ale działa według zasad kodeksu Hammurabiego, zło zwalcza złem, a to, jak wiadomo, powoduje tylko jeszcze większą eskalację nienawiści i przemocy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze