Jednoślady to moja pasja
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuMa siedemnaście lat, rodzinną tradycję, marzenia. Należy do nielicznego grona następczyń Martyny Wojciechowskiej. Bo tak jak ona i pewnie kilkaset innych Polek, zakochała się w motocyklu. Dla uwielbiających jednoślady jest teraz najtrudniejszy okres. Byle do kwietnia...
Weronika Kwapisz na razie jeździ na skuterze.
— Mój wiek przeszkadza w dosiadaniu innych motocykli, jeszcze nie skończyłam 18 lat. Podczas wycieczek tata pozwala mi czasem poprowadzić większy motor, ale tylko na wolnej przestrzeni. Mam nadzieję, że niedługo zdam egzamin i wybiorę się na przejażdżkę bez opiekunów.
Rodzinna tradycja i miłość do jednośladów sięga 1937 roku. Najpierw dotyczyła rowerów, ale to było przed wojną. Po wojnie dużą popularność zyskały motocykle, więc dziadek Weroniki, Jan Kwapisz, założył warsztat motocyklowy.
— Dziadka znam tylko ze zdjęć. Zmarł w roku moich narodzin. Od taty wiem tylko tyle, że byłby zadowolony, wiedząc, że kultywuję rodzinną tradycję.
Po śmierci Jana Kwapisza wszelkie uprawnienia do prowadzenia warsztatu, łącznie z zezwoleniem na szkolenie uczniów zdobyła babcia Weroniki, Irena Kwapisz. Jako kobieta jest jedną z prekursorek w tej branży. Ma osiemdziesiąt dwa lata. Warsztat w starej, przedwojennej kamienicy na Chłodnej prowadzi do dzisiejszego dnia.
Babcia jest nadal pełna wigoru, prowadzi samochód, codziennie rano ćwiczy, ale na motor już nie siada, w tym wieku to zbyt niebezpieczne. — Mam dwie przyrodnie siostry, ale jestem jedyną wnuczką, która jeździ na motorze.
Kilka miesięcy przed maturą tata Weroniki, Marek Kwapisz, miał wypadek, groziła mu amputacja nogi. Lekarz zabronił mu jeździć. Zaczął więc sprzedawać skutery Hyundai. Miłość do jazdy na motocyklu zwyciężyła. Dwa lata temu kupił sobie motocykl i zaczął jeździć. Teraz jest dealerem Junaka.
— Tata po raz pierwszy wsiadł na motocykl w piątym roku życia. Był to motor zrobiony przez dziadka. O jeździe mamy krążą legendy. Gdy wybrała się na pierwszą przejażdżkę z moim tatą, kurczowo trzymała się jego szelek, aż przy nieoczekiwanym szarpnięciu, spadła razem z szelkami na szosę. Mama woli większe motocykle, mówi, że musi czuć ich ciężar. Teraz najczęściej jeździ jako pasażerka.
Rodzina Kwapiszów najchętniej postawiłaby motocykl przy kominku, patrzyła na niego, przecierała lakier. To miłość pełna podziwu dla jednośladów. Zdarza się, że w wolne dni, całą rodziną jadą motocyklami na kawę lub na obiad.
— Jako pasażerka, na motor usiadłam w wieku trzech lat. Rodzice oswajali mnie z ruchem, uczyli jeździć. Tata siedział z tyłu, a ja z przodu motocykla. Wiedziałam, że w razie utraty równowagi, tata wystawi nogi i motocykl będzie stabilny.
Weronika w internecie otworzyła klub dyskusyjny. Z inicjatywy Marka Kwapisza, Roberta Bajkowskiego i kilku innych osób powstał klub miłośników Junaka, w którym nie zabrakło również jej. Klub Junaka nie jest zamknięty dla innych marek.
— Jesteśmy liberalni, ciekawi świata. Spotykamy się niezależnie od pogody — zimą bez motocykli, latem wyjeżdżamy do Sopotu, Żywca, Kazimierza. Może w przyszłym roku pojedziemy w Tatry Słowackie i na Węgry. Zwiedzamy polskie zabytki i poznajemy kulturę różnych regionów.
Oprócz pasji motocyklowej Weronika lubi także grać na perkusji i w tenisa. Słucha muzyki. O sobie mówi, że jest normalną dziewczyną, ale nie wszyscy rówieśnicy są takiego zdania.
— Miałam być Kacprem. W dzieciństwie grałam w piłkę nożną, wspinałam się na drzewa, wolałam bawić się z chłopcami. Koledzy z klasy uważają, że kobieta na motocyklu to nic nowego. Ale, gdy opowiadam dziewczynom o klubowych spotkaniach i wyjazdach, patrzą na mnie dziwnie. Pewnie trochę mi zazdroszczą, a może uważają mnie za dziwaczkę. Żałuję, że nadal jest tak mało kobiet, które jeżdżą na motorach. Nie mam takiej koleżanki, z którą tak jak na rowerach, jeździłabym wieczorami na motocyklu. Przez kolegów jestem traktowana jak kumpel. Już w podstawówce byłam jedynym żeńskim gościem na ich urodzinach. Razem z nimi rozgrywałam piłkarskie mecze. Łatwiej rozmawia mi się z mężczyznami. Jestem dumna z tego, że w temacie motocyklowym wiem od nich więcej. Dziewczyny nie znają się na częściach do motocykli, więc z nimi rozmawiam o babskich sprawach.
Na ścianach w pokoju Weroniki nie wiszą plakaty z motocyklami. Nie ma stosu branżowych czasopism, a na regale nie stoją modele jednośladów.
— Są tam może jakieś drobne gadżety, mówiące o mojej pasji, ale gdyby ktoś obcy wszedł do mojego pokoju, nawet by nie zauważył, że kocham motory.
Ze względu na bezpieczeństwo, rodzice nie pozwalają jej dojeżdżać do szkoły na skuterze. Gdy idzie na lekcje, zdejmuje też strój motocyklistki i zamienia się w spokojną, zwyczajną uczennicę.
— Jestem typem chłopczycy. Wolę spodnie, choć nie stronię od sukienek. Lubię ubierać się wygodnie. Jestem naturalna, bez makijażu i zbytniego upiększania.
Pytana o sprawy damsko – męskie śmieje się, zasłania dojrzewaniem, brakiem odpowiedniego kandydata.
— Nie mam chłopaka, gdy wsiadam na motocykl i czuję przysłowiowy „wiatr we włosach” niczego więcej mi nie potrzeba. Jadąc na motocyklu widzę zazdrość i podziw przechodniów. Im jest gorąco i duszno, a ja mam wiatr i muszki na zębach. Mój przyszły mąż powinien być ciepły, sympatyczny, mieć bogate wnętrze. Nie musi jeździć na motorze. Wtedy mogłabym przewieźć go na tylnym siedzeniu.
Jak każda dziewczyna w jej wieku, marzy o dalekich podróżach i nie byłoby w tych marzeniach nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zawsze jest tam miejsce na motor.
— Podróże, owszem, orientalne kraje, ale jak zwiedzanie, to tylko na motocyklu. Wolę jechać wolniej, podziwiać widoki, rozkoszować się jazdą. Jadąc na motocyklu mam kontakt z naturą. Chciałabym kiedyś pojeździć na jednośladzie po Ameryce Płd i Australii. Motocykl to takie moje Duże Zwierzę, jak wielbłąd w filmie Stuhra.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze