Facet zgłupiał?
CEGŁA • dawno temuMój facet zupełnie się zmienił po przeprowadzce do jego mieszkania. Zaczęłam czuć się jak gość, nie jak bliska osoba, tylko jak współmieszkanka. Jestem zmęczona przytykami, uwagami, złośliwością i przypominaniem mi, że on się wypruwa na kredyt, a ja nie szanuję jego dobytku! Chwilami chce mi się płakać i mam ochotę wrócić do naszego dawnego mieszkanka, ale… sama. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Co robić?
Droga Cegło!
Łukasz, mój facet, zupełnie się zmienił po przeprowadzce do JEGO mieszkania – wybijam to „jego” mieszkanie, bo on też zbyt często ostatnio to zaznacza. Kiedyś wynajmowaliśmy razem, płaciliśmy po połowie i było między nami no problemo. Kiedy rodzice życzliwie dołożyli mu się do kredytu (bardzo mnie lubią), zaczęłam czuć się jak gość, nie jak bliska osoba, współmieszkanka w końcu. Mimo że nadal sprawiedliwie dokładam się do czynszu – do kredytu nie, bo Łuki sobie nie życzył.
Pomijam takie drobiazgi jak wynajęcie dekoratorki – moje rady i pomysły były badziewiaste, ale przecież za darmo, no i podobno to kobieta urządza dom – tak słyszałam. I zgadza się, urządziła kobieta, tylko że nie ja nią byłam, a „profesjonalistka”… Efekt jest taki, że kanapa do oglądania telewizji jest za mała dla wygody dwojga, a w oknach wiszą czarne firanki, które mi przypominają materiałem woalkę dla wdowy na pogrzeb.
Poza wszystkim, Łuki zrobił się czepialski, przedtem nie miał tej wady. Ma do mnie pretensje o szlugi (on pali najwyżej 10 dziennie i mówi, że normalne (!) kobiety nie jarają tak jak ja). Odcięłam mu się, że na czarnych firankach i tak nie będzie znać smoły. Przeszkadzają mu rozrzucone zabawki kota, a ten kot to w końcu prezent od niego i chyba nie będę teraz czteroletniego zwierzaka uczyć, żeby po sobie sprzątał:). Już to zresztą widzę, jak kot się słucha!
Ogólnie, w domu jest według niego ciągle bałagan, za który odpowiadam ja i ja powinnam go sprzątać, a się za mało do tego przykładam… Jestem zmęczona przytykami, uwagami, złośliwością i przypominaniem mi, że on się wypruwa na kredyt, a ja nie szanuję jego dobytku! Chwilami chce mi się płakać, chociaż jestem za stara na łzy, kiedy po raz dwudziesty słyszę pytanie, czy dodałam calgon do prania, i mam ochotę wrócić do naszego dawnego mieszkanka, ale… sama. Niestety, już przepadło. Nie wiem, co wstąpiło w Łukiego, wiem, że nie sterują nim rodzice ani nic takiego, miałam nawet chęć im się zwierzyć, ale mi głupio. Co robić?
Wizytka
***
Droga Wizytko!
Serdecznie odradzam uderzanie do rodziców Łukasza za jego plecami – mimo niesnasek pomiędzy Wami dwojgiem, nie wiesz, jak on postrzega sytuację — może nie czuje żadnego konfliktu i wtedy akt taki uzna za nielojalność z Twojej strony, co jeszcze pogorszy atmosferę. Nie mówiąc o tym, że taka „interwencja” może nie spodobać się jego rodzicom. Jesteście dorośli i powinniście swoje sprawy załatwiać między sobą.
Na pierwszy rzut oka postawiłabym diagnozę, że Twój chłopak ma dość silnie rozbudzone ambicje, w związku z tym bardzo się cieszy, a nawet szczyci posiadaniem czegoś – mieszkania — na własność – na dodatek nie dostał tego, zauważ, za darmo, lecz musi zapracować i spłacić. Jeśli i dla rodziny, i dla niego był to spory wyczyn finansowy, mogła się otworzyć w jego mózgu jakaś nowa klapka, uwalniając takie cechy jak poczucie posiadania, duma, nawet owa irytująca pedanteria, którą opisujesz.
Rozumiem Twoje rozżalenie, gdyż manifestuje się to wszystko w niesympatyczny dla Ciebie sposób, generujący niepotrzebnie poczucie obcości między Wami po kilku latach udanego związku. I oby był to przypadek, mówiąc Twoim językiem, „zgłupienia” jedynie chwilowego. Te wszystkie snobizmy i zrzędzenie z powodu drobiazgów mogą Łukaszowi minąć samoistnie, jeśli będziesz konsekwentnie je ignorować (z lekkim odcieniem sarkazmu). Po okresie euforii powinien z czasem zrozumieć, że mieszkanie jest do mieszkania, a Ty nie zamierzasz być tylko estetycznym elementem wnętrzarskiego katalogu.
Jest też druga opcja – mniej optymistyczna: niepokoi mnie trochę fakt, że zakup mieszkania, a zwłaszcza Twój udział w tym przedsięwzięciu, nie został najpierw starannie przedyskutowany i skonsultowany z Tobą. To nie po partnersku, zwłaszcza, gdy para ma spory staż, jak Wy. Czasami jedna z osób w związku w ten sposób zmienia swoje zachowanie, gdy chce dać coś ważniejszego do zrozumienia, a nie ma odwagi wyartykułować tego wprost. Idzie niestety o zmianę frontu w uczuciach, a przeprowadzka to wygodny pretekst. Jeśli Łukaszowi coś się w tej sferze odwidziało, będzie Cię gnębił, aż ustąpisz pola i dasz mu „więcej przestrzeni”. Nie jest to eleganckie ani przyjazne załatwienie sprawy, dlatego, podejrzewając taki wariant, powinnaś go moim zdaniem przycisnąć. Możesz to zrobić żartem, by nie prowokować draki (na wypadek, gdybyś się myliła). Zapytaj na przykład — od niechcenia, ale stanowczo — czy Twój sposób bycia, do którego przedtem nie zgłaszał zastrzeżeń, przestał mu nagle pasować do obicia kanapy. Jeśli nie zrozumie lub zrobi unik, drąż dalej, po prostu spokojnie wylej swoje żale i zapytaj, o co chodzi. Bo chyba lepiej to wyjaśnić, niż tolerować zrzędę i żyć w stresie, prawda?
Jestem mimo wszystko dobrej myśli i trzymam kciuki za zmianę firanek na weselsze!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze