Miłość bezgraniczna. Można tak pokochać?
ALEKSANDRA POWIERSKA • dawno temuMówi się, że prawdziwa miłość nie zna granic i przetrwa nawet najcięższe próby. Dla szczerego uczucia różnica wieku, status społeczny czy miejsce zamieszkania nie mają znaczenia. Czy współcześni kochankowie są w stanie pokonać tysiące kilometrów, by skraść choć jedną wspólną chwilę? Owszem, takie historie się zdarzają – w bajkach lub komediach romantycznych. W życiu realnym związki, których uczucie doświadczyło granic geograficznych, nie należą do prostych.
Mówi się, że prawdziwa miłość nie zna granic i przetrwa nawet najcięższe próby. Dla szczerego i mocnego uczucia różnica wieku, status społeczny czy miejsce zamieszkania nie mają znaczenia. Ale czy współcześni kochankowie naprawdę są w stanie pokonać tysiące kilometrów, by skraść choć jedną wspólną chwilę, chociaż jeden pocałunek? Owszem, takie historie się zdarzają – w bajkach lub komediach romantycznych. W życiu realnym związki, których uczucie doświadczyło granic i to tych dosłownych — geograficznych, wcale nie należą do najprostszych.
Ona w Polsce, on tysiące kilometrów dalej lub odwrotnie. Spotykają się kilka razy w roku: w wakacje, na święta Bożego Narodzenia lub Wielkanoc i jak się uda to w walentynki. Uczucie jest silne, nie ma więc czym się martwić. Poza tym jest jeszcze Facebook, skype, pakiety darmowych esemesów i tańsze rozmowy za granicę. Wydaje się to takie proste. A jednak wcale nie jest.
To nie była miłość, lecz fascynacja innością
Natalia poznała Ahmeda w czasie studiów. Przyjechał do Polski na wymianę studencką. Chociaż mieszka i urodził się w Egipcie, to ma korzenie polskie, dlatego właśnie zainteresowała go nasza kultura.
– To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, raczej fascynacja innością, mogłabym powiedzieć, że nawet egzotyką. Prawdziwe uczucie przyszło znacznie później. Problem jednak w tym, że po roku Ahmed wrócił do Egiptu, a ja zostałam w Polsce – opowiada Natalia.
– Nasz związek – choć z perspektywy czasu widzę, że „związek” to w tym przypadku zbyt poważne słowo – trwał 5 lat. Przez ten czas ja wyjeżdżałam na wakacje do Egiptu, on przyjeżdżał do Polski w ferie. Tęskniłam. Czas przyniósł niepewność, brak zaufania oraz świadomość, że tak naprawdę nie żyję z Ahmedem, a jedynie z jego obrazem we własnych snach i marzeniach. Wiadomo przecież, że podczas wakacyjnych spotkań było pięknie! A codzienności po prostu nie było, więc nawet nie miałam jak sprawdzić, czy wszystkie obawy znajomych o różnice kulturowe były realne. Ja nie chciałam zamieszkać w Kairze, Ahmed w końcu oświadczył, że nie przeprowadzi się do Polski, co przez cały czas mi obiecywał. I tak wszystko się skończyło – podsumowuje.
Teraz wie, że związki na odległość to bardzo skomplikowane relacje i trudne do utrzymania więzi.
– Byłam wierna, ale czy on… nie wiem. Z perspektywy czasu wolę wierzyć, że tak – wówczas łatwiej odgonić mi myśl, że straciłam 5 lat życia. Zresztą myślę, że różnice kulturowe prędzej, czy później i tak by nas podzieliły.
Dzisiaj Natalia jest zaręczona. Za jakiś czas przeprowadza się z Wrocławia do Warszawy, bo jak twierdzi, nawet w narzeczeństwie woli być blisko ukochanej osoby, a zmiana miasta nie jest tak bolesna, jak byłaby zmiana kraju.
W połowie drogi
Spotkali się w połowie drogi – tak można określić historię Hanny i Emiliano. Podobnie jak bohaterowie poprzedniej historii, Hania i Emiliano poznali się na wymianie studenckiej w Hiszpanii. Z tym, że on pochodził z Włoch, a ona od zawsze mieszkała w Polsce. Zakochali się w sobie bez pamięci.
– Po zakończeniu Erasmusa spotykaliśmy się dość często, ale było to męczące i co tu dużo mówić, bardzo kosztowne. Na szczęście po kilku miesiącach Emiliano dostał propozycję interesującej pracy w Bratysławie, gdzie mieszkała jego ciotka. Stwierdził, że zawsze to bliżej mnie i się przeprowadził. Przez rok jeździłam zatem do Bratysławy – Słowacja zawsze bliżej niż Włochy, a połączenia z Krakowa całkiem korzystne. Kiedy skończyłam studia, również zaczęłam szukać pracy w Bratysławie. Na początku było ciężko, ale w końcu się udało! Może nie zarabiam kokosów, ale przynajmniej jesteśmy razem - opowiada. – Myślę, że nasz związek przetrwał, bo rozłąka nie była zbyt długa. Można powiedzieć, że wszystko rozegrało się w fazie zakochania i wzajemnej fascynacji, a rozstania tylko rozniecały uczucia – trafnie podsumowuje Hanna.
Bez powrotu
Dla Agnieszki powiedzenie, że miłość nie zna granic to tylko pusty frazes. Miała szczęśliwą, pełną rodzinę, dopóki jej mąż nie przyjął oferty pracy w Wielkiej Brytanii.
– Nie było nam lekko, trójka dzieci, dom do utrzymania. Poza tym to było 6 lat temu. Wówczas wiele osób wyjeżdżało za pracą. Przez myśl mi jednak nie przeszło, że mój mąż już nie wróci – opowiada.
W którymś momencie mąż Agnieszki przestał się odzywać, przestał przesyłać pieniądze i drobne prezenty dla dzieci.
– Myślałam, że umrę ze strachu. Byłam pewna, że coś musiało się stać. I stało się. Poznał inną kobietę, o czym poinformował po trzech miesiącach milczenia. Musiałam sobie poradzić – mówi.
Dzisiaj Agnieszka walczy o alimenty. Póki co jest sama i stwierdza z uśmiechem, że jeśli kogoś pozna, nie pozwoli mu nawet na wyjazd służbowy.
Gdy słuchałam miłosnych historii, czasami odnosiłam wrażenie, że ktoś opowiada mi fabułę nowego serialu. Rozstania, powroty i podróże – miłość może być bezgraniczna, pytanie tylko na jak długo? Na forach internetowych można znaleźć wiele wypowiedzi kobiet pełnych strachu i obaw o swoje związki, które los wystawia na próbę odległości. I słuszny jest ten lęk, bo przecież każde uczucie potrzebuje pielęgnacji, codziennej troski i zainteresowania. Potrzebuje bliskości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze