O rzeczach zaginionych na obczyźnie
PAWEŁ MAREK • dawno temuCzyli zagraniczne wypady jako okazja do wyedukowania cudzoziemców w materii polskich obyczajów i zdolności organizacyjnych.
Nie od dziś wiadomo, że nie mamy szczęścia do zagranicznych prezentacji,zwłaszcza na francuskiej ziemi i gdy bardzo nam zależy, aby dobrze wypaść.W kluczowym momencie zawsze coś ginie. Z głosujących 88 delegatówMiędzynarodowego Biura Wystaw Światowych (BIE) tylko dwóch poparłoorganizację wystawy Expo we Wrocławiu, a wcześniej dawane deklaracjepoparcia gdzieś zniknęły. Nawet przemówienie wicepremiera Grzegorza Kołodkinie podziałało na delegatów.
W dniach poprzedzających głosowanie działy się jednak dziwne rzeczy.Jak pisze Gazeta Wyborcza, mimo że wrocławska delegacja miała całą niedzielęna przygotowanie poniedziałkowej prezentacji, nie zdążono na czas otworzyćstoiska. Gdy u konkurencji były już tłumy, u nas rozpoczynało się rozstawianieplansz z widokami wrocławskiego rynku i gadżetami oraz sprzątanie bałaganuna stoisku. Przez kilka godzin nie udało się uruchomić telewizora, na którym miałbyć wyświetlany film o Wrocławiu. Urząd miejski twierdził, że opóźnienie spowodowaliurzędnicy z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, bo nie przynieśli na czas kluczydo pokoju, w którym były materiały na stoisko.
No właśnie — wrocławscy urzędnicy powinni wiedzieć, że podczas oficjalnych imprez,jakie Polacy urządzają na Zachodzie, a zwłaszcza we Francji, już tradycyjnie musicoś zginąć, w związku z czym należało podjąć odpowiednie środki bezpieczeństwa.Gdy Maria Ludwika brała w Paryżu ślub z Władysławem IV, działalność polskiej delegacjiwzbudziła mieszane uczucia Francuzów. Jak pisał Gédéon Tallemant des Réaux, oddanoim pałac Vendôme, do którego ciągnęły nieprzejrzane tłumy, gdyż wszyscy pragnęlina własne oczy zobaczyć ucztujących gości. "Jedli bardzo niechlujnie, tamtejszym obyczajemracząc się prostym mięsiwem (…). Najbardziej barbarzyńskie wydały mi się następującepraktyki Polaków: po obiedzie zwykli zamykać drzwi, żeby nikt nie mógł wyjść,następnie sprawdzali czy nie brak niczego ze srebrnej zastawy, Bogiem a prawdą wcale skromnej.Słyszałem, że pewnego razu, gdy im się rachunek nie zgadzał, prawie wszyscy sięgnęlido kordów i przerazili ogromnie asystę, która z drżeniem w sercu czekała, aż znaleziono zgubę."
Najwyraźniej my, Polacy, nie zatraciliśmy przez wieki umiejętności zadziwianiai trwożenia cudzoziemców.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze