Polskie morze. Drogo, nudno i zimno
ANNA PAŁASZ • dawno temuWakacje. Wraz z nimi upragniony, długo wyczekiwany urlop. Ten, którego było stać, spędził go w ciepłych krajach. Ten, którego nie stać, wybrał się nad polskie morze. A może właśnie odwrotnie? Okazuje się, że polskie wybrzeże to mekka ludzi majętnych, gotowych utopić pokaźną gotówkę.
Morze gotówki
Marta (21 lat, studentka z Bydgoszczy) od dwóch lat spędza wakacje na polskim wybrzeżu. Myli się ten, kto sądzi, że Marta się nad morzem relaksuje – ona nad tym morzem zarabia.
— Pracuję w smażalni, już drugi rok. I przyznam, że jest drogo. Zwłaszcza, jak się przyjedzie z rodziną. Mnie na przykład nie stać na wakacje nad polskim morzem, więc z chłopakiem w okolicach września podbijamy Bułgarię. Jest taniej, w najgorszym przypadku wychodzi to samo co tutaj, a pogoda i w ogóle warunki bez porównania. Tutaj jest drogo, jedzenie niesmaczne, często drugiej świeżości. Ludziom wciska się byle co, byle jak. Każdy tylko patrzy, jak tu wyciągnąć jak najwięcej. Za pokoik z łazienką, standard rodem z kolonii lat 90. wołają po 50–60 zł za dobę od osoby. Za co? Pogoda to już w ogóle masakra, ludzie na plaży w bluzach siedzą, snują się bez celu, bo jak nie ma słońca, to jest nudno. Jest brudno, szaro, bez polotu. Ale ludzie wciąż tu przyjeżdżają sądząc, że zagranica jest dla nuworyszy.
Agata (24 lata, studentka z Torunia) spędziła kilka dni nad polskim morzem. Wróciła blada i rozczarowana.
— Tragedia. Naprawdę. Nie mówię tego z wyrachowania czy zamiłowania do luksusu, ale nie dość, że nocleg drogi, to jeszcze klitka, w łazience zimno, woda ciepła ciągle na wyczerpaniu, bo gości w pensjonacie dużo i o dziwo każdy się lubi wykąpać! Na zewnątrz chłodno, w piasku na plaży pety i butelki, zatrzęsienie ludzi z syndromem turysty. Nudno strasznie, bo jedyną atrakcją w mieście jest tzw. „park rozrywki” z przełomu lat 80. i 90., jedna wielka kpina, skorodowane karuzele i poczucie żenady, że coś takiego się ludziom wciska. Jedzenie też poraża, wszystko masówka, bez smaku, podane jak w barze mlecznym, na wyszczerbionych talerzach. Ryby nie tknęliśmy, szkoda nam było trzydziestu złotych. Na każdym kroku sprzedają chińskie zabawki, chińskie ciuchy, wszystko, co się da. Drogo, bardzo drogo, nie wiem skąd te ceny, a warunki… Ostatni raz daliśmy się wrobić w wakacje nad morzem, przynajmniej nad rodzimym. Tak naprawdę wystarczyłoby z 300–500 zł więcej i moglibyśmy jechać za granicę, a warunki bez porównania.
Morze być drogo
Teresa (42 lata, nauczycielka z Krakowa) nie dała się namówić mężowi na wakacje w luksusowym zagranicznym kurorcie. Zamiast tego zdecydowała, że pojadą z dziećmi nad polskie morze.
— Nie chciałam ciągać dzieci po lotniskach, samolotach, poza tym wydawało mi się, że taka wycieczka zrujnuje nasz budżet, a w kraju to jednak wyjdzie mimo wszystko taniej. Bzdura. Nie dość, że pogodę mieliśmy w kratkę, to jeszcze wszystko tak drogie, że ręce opadają. Przykładowo, za jednego gofra z bitą śmietaną i kilkoma dodatkami płaciliśmy ponad 10 złotych! Nie wspomnę o obiadach, gdzie zwykły schabowy z ziemniakami i surówką to wydatek rzędu dwudziestu złotych. Na ryby nawet nie spojrzeliśmy. Wiadomo, z dziećmi wydaje się więcej, co chwilę jakieś słodycze albo zabawki, wszystko tak drogie, że nie sposób było nie myśleć o kosztach tej wycieczki. Nocleg kosztuje bardzo dużo, o wiele za dużo jak na takie wakacje, w takich warunkach i przy takiej pogodzie. W deszczowe dni dzieciaki się nudziły, nie było zbyt wielu atrakcji, choć miasteczko nosi miano rodzinnego. Nie wiem, czy atrakcją dla dzieci są maszyny do gier. Jestem rozczarowana tymi wakacjami i mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie były warte pieniędzy, które pochłonęły.
Morze jednak nie
Kinga (19 lat, maturzystka z Elbląga) ma swój sposób na nadmorskie wakacje – po pierwsze, zabiera znajomych, po drugie – nocuje na polu namiotowym. Jedzenie też na upartego można spakować ze sobą, a jak coś to zostają jeszcze okoliczne markety. Trzeba mieć strategię, by przetrwać i dobrze się bawić.
— Ludzie demonizują polskie wybrzeże, no ale jak ktoś wybiera nocleg z wygodami, do tego stołuje w barach, to wiadomo, że będzie drogo. Nie kupuje się jedzenia w małych sklepikach, tylko jedzie do marketu. To samo z alkoholem – wiadomo, że piwo przy plaży kosztuje majątek. Ludzie narzekają, ale sami są sobie winni, nie potrafią się bawić, wyluzować. Pod namiotem jest genialnie, można poznać masę ciekawych ludzi, wieczorem idzie się na plażę i integruje. Nie wydajemy kasy na bzdury, sami organizujemy sobie rozrywkę – zabieramy gitarę, robimy ognisko, zwiedzamy, robimy masę zdjęć, odpoczywamy. Jak nie ma pogody, też można się świetnie bawić. Klimat tworzą ludzie, nie miejsce, a poza tym polskie wybrzeże jest piękne, tylko ludzie nie mają pomysłu jak to wykorzystać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze