Jeśli idzie o kosmetyki spod marki Gliss Kur, nie mam specjalnie miłych wspomnień. Mimo to ponownie sięgnęłam po jeden z nich – balsam Shining Blonde. No i mam mieszane uczucia.
Kosmetyk zamknięty jest w wygodnym opakowaniu (200 ml), typowym dla serii. Konsystencja jest bezbłędna - na tyle gęsta, by nie spływać, a jednocześnie pozwala na łatwe spłukanie. No i dzięki niej odżywka zyskuje również na wydajności, bo niewiele jej trzeba, żeby pokryć włosy na całej długości.
Zapach – również przyjemny (przywodzi mi na myśl coś „cytrusopodobnego”), jednak szybko ulatnia się – co również można uznać za plus, bo nie zdominuje woni perfum. Jeśli idzie o działanie - tu właśnie zaczynają się moje wątpliwości. Producent obiecuje nie tylko sprężystość, regenerację bez obciążania włosów, ale i fascynujący połysk (dzięki zawartej w kosmetyku witaminie E oraz filtrowi UV). Włosów zniszczonych nie mam, jednak muszę przyznać z zadowoleniem, że o obciążeniu fryzury nie ma mowy. Po użyciu balsamu włosy bardzo łatwo rozczesują się, jednak jednocześnie, po wyschnięciu stają się sianowate. No i gdzie ten fascynujący połysk?! Nie zauważyłam żadnej różnicy ani w świetle słonecznym, ani sztucznym.
Wygoda i przyjemność aplikacji to nie wszystko – wszak od preparatów kosmetycznych wymagamy przede wszystkim dobrych efektów pielęgnacyjnych.
Balsam Gliss Kur przeznaczony jest do włosów blond, naturalnych i farbowanych.
Producent | Schwarzkopf |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Odżywki: z filtrami UV |
Przybliżona cena | 9.00 PLN |