Z racji tego, że w ofercie Oriflame nie było mojego ulubionego tuszu, skusiłam się na Power Curl. Producent zachęca, że rzęsy będą podkręcone nawet o 90 % - jednak podkręcenie jest marne. Rzęsy są wyraziste, ale by uzyskać ten efekt trzeba się namęczyć. Niewprawną ręką i wtedy, gdy jest tusz jeszcze nowy (czyli nakłada się go więcej) to można nawet sobie posklejać rzęsy. Po pomalowaniu rzęsy są długie, lekko pogrubione. Tusz nie bryli się i nie osypuje. Konsystencja jest dosyć gęsta. Łatwo się zmywa.
Opakowanie jest eleganckie, a czerwień przyciąga wzrok.
W promocji można kupić za 17,90 zł.