Na pierwszy rzut oka trudno odgadnąć przeznaczenie Eyedirectora – ani tusz, ani liner, może pomadka? Po bliższych oględzinach okazuje się, że jest to cień do powiek. Opakowanie jest maleńkie, mierzy około 8 cm (gramatury nie podano). Pod czarną zatyczką kryje się gąbkowy aplikator (podobny do tych z błyszczyków do ust). Tu należy się minus za sposób otwierania – nie ma gwintu, zamknięcie nie jest odkręcane, ale dość brutalnie wyciągane (z klikiem).
Sam cień też jest dość niezwykły. Jego konsystencja mieści się gdzieś na pograniczu sypkiej i kremowej, jest to taki zbrylony pyłek lub może raczej suchy krem. Tak czy inaczej nie ma szans na wysypanie z pojemniczka czy obsypanie na policzki podczas makijażu. Jednak malunek trzeba porządnie rozprowadzić palcem.
Zamierzeniem producenta było prawdopodobnie stworzenie cienia rozświetlającego i udało mu się to całkiem nieźle. Eyedirector w zasadzie nie zostawia koloru a jedynie iskrzący połysk, sprawdzi się zatem jako punktowy rozświetlacz kącików oczu lub okolic łuku brwiowego. Nakładanie go na całą powiekę pozostawiłabym na dyskoteki, bale i imprezy karnawałowe.
Z trwałością nie ma problemu – połysk trzyma się cały dzień aż do wieczornego demakijażu.
Polecam miłośniczkom błyskotek.
Producent | Manhattan |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kremie |
Przybliżona cena | 28.00 PLN |