Miałam ogromny problem z wystawieniem oceny temu podkładowi. Pierwszy raz bowiem zetknęłam się z produktem tak specyficznym i pełnym sprzeczności. Jestem osobą o jasnej karnacji i jeśli nie używam kremów brązujących, mam ogromny problem ze znalezieniem bardzo jasnego podkładu. Wydawać mogłoby się, że wśród produktów z górnego pułapu cenowego, znalezienie jaśniutkiego, porcelanowego kosmetyku nie jest czymś trudnym.
W tym przypadku Lancome zadało kłam moim przekonaniom - cała gama kolorystyczna Teint Idole Silky Mat jest po prostu ciemna! Mam odcień najjaśniejszy - czyli 010 Beige Porcelaine a i tak jest o przynajmniej 2 tony za ciemny. Co ciekawe, w sztucznym świetle kosmetyk wydawał się naprawdę jaśniutki - dopiero światło dzienne odkryło smutną prawdę. Dlatego przy wyborze koloru podkładu polecam ostrożność, tym bardziej, że producent oferuje jedynie 5 odcieni, a więc o pomyłkę bardzo łatwo.
Konsystencji jest bardzo rzadka, niemal wodnista, przypomina trochę emulsję. Mi to odpowiada, bo preferuję podkłady jak najbardziej płynne. Z drugiej jednak strony osoby niewprawione mogą narzekać, że podkład rozlewa się lub z tubki wypływa jego nadmierna ilość. Aplikując kosmetyk na palce lub pędzel trzeba więc pamiętać o jego lekkiej konsystencji.
Sam podkład wspaniale się rozprowadza, nie tworzy smug i idealnie łączy się ze skórą. Nie wałkuje się, nie zastyga zbyt szybko, nie wchodzi w rozszerzone pory ani zmarszczki mimiczne.
Wykończenie i trwałość - to największe zaskoczenie. Podkład ma być matujący, ale jak się okazuje, wykończenie, jakie daje nie ma nic wspólnego z matem. Określiłabym je jako satynowe czy wręcz jedwabiste. Cera jest aksamitna, naturalny błysk skóry jest też zachowany. Twarz wygląda naturalnie, drobne przebarwienia są delikatnie zredukowane. Efekt ten, wbrew obietnicom producenta („trwałość do 18 godzin”) nie utrzymuje się długo. W ciągu dnia podkład wyraźnie ciemnieje i lekko się ścina, a skóra zaczyna się mocniej błyszczeć. Nie jest to jakieś brzydkie błyszczenie, jednak makijaż nie wygląda już świeżo i nieskazitelnie.
Uogólniając, wykończenie, jakie ten fluid daje, charakterystyczne jest więc dla kosmetyków adaptacyjnych typu "nude" czy "second skin" a nie stricte matujących. Dziewczyny, które oczekują silnego zmatowienia cery i pochłaniania nadmiaru sebum mogą czuć się rozczarowane.
I na koniec jeszcze kilka uwag. Kosmetyk jest bardzo delikatny, z pewnością nie ukryje blizn potrądzikowych czy innych wyraźnych niedoskonałości. Mam też wrażenie, że nie sprawdzi się u osób z tłustą cerą. Źle współpracuje z pudrami sypkimi, a przynajmniej tymi, które nie pochodzą od Lancome. Stosowałam go z trzema różnymi pudrami matującymi i zawsze kończyło się to maską i „gaszeniem” naturalnego blasku cery. Używam więc go samodzielnie.
Kosmetyk nie uczula, nie zapycha też porów, nie podkreśla suchych skórek. Ma bardzo ładny, subtelny zapach.
Pojemność opakowania to 30 ml.
Producent | Lancome |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Podkłady w płynie |
Przybliżona cena | 195.00 PLN |