Dwa razy do roku staram się stosować domowe kuracje wybielające. Nie mam zbyt wielu przebarwień, moje zęby są jasne i dość ładne, ale od zawsze marzy mi się prawdziwy "amerykański uśmiech". Zdaję sobie sprawę, że to niemożliwe bez poważnej interwencji stomatologa, a mimo to z chęcią stosuję kolejne cudowne specyfiki. Tym razem sięgnęłam po nowość ze znanej mi już od dawna "wybielającej rodziny" Pearl Drops.
Na początku mycie zębów tą pastą powodowało dyskomfort i uwrażliwiało, nie dałam rady stosować jej dwa razy dziennie, wiec używałam zamiennie z normalną. Po kilku dniach nieprzyjemne uczucie uwrażliwienia minęło - być może to efekt obiecanego uzupełnienia szkliwa. Sama pasta ma dość gęstą, ziarnista konsystencję, prawie w ogóle się nie pieni i nie jest zbyt „smaczna” czy miętowa, dlatego używałam jej ze specjalnym, uzupełniającym płynem do płukania.
Jeśli chodzi o działania to nie zauważyłam wielkiej różnicy w kolorze, zęby są tylko odrobinkę jaśniejsze, ale muszę przyznać, że szkliwo jest zdecydowanie gładsze (śliskie) i bardzo błyszczące, nie widać bruzd i przebarwień. Przede wszystkim jednak stało się zdecydowanie odporniejsze na osady z kawy czy herbaty, co jest dość nietypowe w przypadku specyfików wybielających.
Jak wspomniałam, na początku używałam jej tylko raz dziennie, ale i tak ledwo starczyła na dwa tygodnie. Być może to moja wina, bo nakładałam ją według starej metody, tak, aby pokryć całą szczoteczkę, czyli chyba więcej niż przewiduje producent. Opakowanie jest wygodne, ale mam wrażenie, że pompka nie wyciska zawartości do końca.
Mam mieszane uczucia, bo wybielenie jest mało spektakularne, z drugiej strony to rzeczywiście bardzo dobra kuracja odmładzająco-wypełniająca.
Producent | Pearl Drops |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Higiena jamy ustnej |
Przybliżona cena | 29.00 PLN |