„Mineralny cień do powiek jest naturalnym kosmetykiem o sypkiej konsystencji, zawierający kolorowy pigment, który zapewni Ci długotrwały efekt. Oferujemy szeroki wybór kolorów, od naturalnych, aż po bardzo żywe”.
Bardzo lubię cienię mineralne, dlatego cieszy mnie fakt, że jednak z najbardziej cenionych marek mineralnych, czyli Lily Lolo, zagościła jakiś czas temu w Polsce. Ocena jest trudna, bo kolory różnią się stopniem trudności aplikacji.
Pierwszy odcień, jaki wybrałam to „Miami Taupe”. Tym kolorem trafiłam całkowicie w moje upodobania kolorystyczne. Jest to piękny brązowy cień, przełamany odrobiną szarości, bez rudości, czy złota, których nie lubię w brązach. Od razu powiem, że cudownie prezentuje się przy zielonych oczach, ale jak sądzę jest to kolor tak uniwersalny, że będzie pasował każdemu. Jest to cień z serii błyszczących, ale błysk jest tu bardzo wyważony. Wykończenie jest satynowe z maleńkimi drobinkami rozświetlającymi, których nie należy mylić z brokatem. Dla mnie doskonały cień na co dzień, kiedy chce się wyglądać naturalnie, a jednocześnie mieć subtelnie podkreślone oko. Połysk jest doskonale wyważony, cień nie podkreśli zmarszczek na powiece, a jednocześnie ślicznie rozświetli oko. W opakowaniu cień jest ciemniejszy niż przy aplikacji jednej warstwy na skórę, choć można sobie stopniować nasycenie kolorem. To cień, którym trudno zrobić sobie krzywdę, bo dzięki kremowej konsystencji pięknie się rozprowadza, nie robią się plamy, dobrze się rozciera w załamaniu powieki. Trzyma się cały dzień na bazie, bez bazy nawet nie próbuję, bo mam bardzo tłuste powieki, więc każdy cień znika mi w mig.
Drugi odcień, jaki posiadam to „Greyzie Daze” i jest to już wyższa szkoła jazdy. Cień ma również ładny kolor, dla mnie to przydymiony ciemny niebieski, a nawet przyjmujący odcień indygo. Jest to niesamowicie napigmentowany cień i trzeba mieć wprawę i dobry pędzel (najlepiej kulka), żeby nie zrobić sobie ciemnych plam. Jest to, bowiem czysty mat, bez żadnych drobinek, a nawet odrobiny satyny. O ile „Miami Taupe” używałam solo, czyli tylko na bazę, o tyle ten cień nakładam także na przypudrowaną powiekę. Wtedy nie rozciera się tak ciężko i można równomiernie pokryć powieki. Trzyma się na bazie cały dzień, jak „Miami Taupe”. Dodam, że kolor super prezentuje się nałożony w kąciku oka na jasno różowy perłowy cień. Polecam poeksperymentować z nim paniom z zielonymi oczami, jako w alternatywie dla fioletów. „Greyzie Daze” jest stworzony do smokey eyes - używam go głównie na wieczór. Odkryłam, że sprawdza się dobrze w roli eyelinera, jeśli jest użyty z mokrym pędzelkiem.
Oba powyższe cienie nie osypują się i nie blakną w ciągu dnia.
Na uwagę, zasługują bardzo eleganckie opakowania cieni - wykonane z dymnego plastiku, wyjątkowo oryginalne i eleganckie na tle cieni mineralnych innych firm.
Moim zdaniem generalnie cienie mineralne mają w sobie to „coś”, ten efekt nie do uzyskania tymi zwykłymi prasowanymi, a cienie Lily Lolo są bardzo dobrej jakości i są łatwo dostępne.
Polecam!
Producent | Lily Lolo |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w pyłku |
Przybliżona cena | 30.00 PLN |