Jakoś nie miałam przekonania do olejków do ciała – nie lubię, jak mi się maże, klei, lepi… Zawsze kupowałam balsamy, im ściślejsze, tym lepsze. Oliwki i olejki zostawiałam innym, mającym więcej czasu i samozaparcia. Jednak olejek ylangowo-grejpfrutowy pachniał na tyle ładnie, że postanowiłam sprawdzić, czy jest w czymkolwiek lepszy od takiego, powiedzmy, masła do ciała z Body Shopu.
No i nie da się ukryć, na korzyść olejku przemawia wyjątkowa wydajność – kilka kropel nalanych w zagłębienie dłoni wystarcza, żeby natrzeć całe nogi. Skóra co prawda lepi się w chwilę po natarciu, ale już po chwili staje się aksamitnie gładka i pachnąca. Połączenie ylang i grejpfruta jest doskonałe – rześkie i pobudzające. Nie należy jednak używać olejku przed wyjściem na słońce, więc za perfumy nam nie posłuży.
Ponadto, opakowanie, chociaż utrzymane w duchu ekologii (brązowa apteczna butelka, zwykła zakrętka, zgrzebna papierowa naklejka), jest potwornie niewygodne. Wielkie ujście butelki utrudnia nalewanie, nakrętka ślizga się w palcach po zetknięciu z olejkiem, a ewentualny upadek butelki na podłogę w łazience może zakończyć się katastrofą, bo butelka jest szklana.
Samo stosowanie i działanie to czyta przyjemność dla ciała i zmysłów – olejek bardzo szybko nawilża i naprawia skórę, nawet tę bardzo przesuszoną. Niestety, opakowanie to porażka. Za to odejmuję punkt.
Producent | Mydło & Pachnidło |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Olejki i oliwki do ciała |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |