Po ten tusz sięgnęłam zachęcona wcześniejszymi pozytywnymi doświadczeniami z innymi tuszami firmy Rimmel, oraz bardzo niską ceną. Udało mi się nabyć go już za 17 zł, choć niestety nie jest to regułą - dla porównania w krakowskiej Galerii Centrum kosztuje ok. 23 zł.
Czerwone opakowanie w dość wyraźnym stylu "bądź widoczny", i, jak się dowiedziałam, mające przywodzić na myśl sportowe Ferrarii, miła odmiana po czerniach i szarościach konkurencji, również okazało się być argumentem przemawiającym za kupnem kosmetyku.
A sam tusz... jest po prostu dobry, momentami nawet bardzo dobry. Oczywiście nie przesadzałabym tu mówiąc o pięciokrotnym pogrubieniu rzęs, bo tego zwyczajnie nie ma, ale tusz rzeczywiście wyraźnie je pogrubia, perfekcyjnie je przy tym rozczesując. Delikatnie je też wydłuża, no i ten kolor! Tusz nadaje rzęsom głęboką barwę aksamitnej, kremowej czerni, co przy długich rzęsach daje oszałamiający wprost efekt.
Ale są i minusy - tusz ma dość rzadką konsystencję, co, paradoksalnie, zwiększa jego ilość na szczoteczce. Nie każdemu chce się ciapać z chusteczkami, nie chce się również i mnie, a zatem wycieram nadmiar wprost o pojemniczek, co drastycznie obniża trwałość tuszu. Pocieszyć może to, że z doświadczenia wiem, iż z czasem każdy tusz lekko gęstnieje, a więc i dla tego jest szansa.
Pomimo kilku małych wad warto go kupić, bo zalety rekompensują je z nawiązką.