Od czasu do czasu nachodzi mnie pokusa, by ujarzmić swoje loki, a najlepiej rozprostować je tak, by gładko spływały na ramiona. Generalnie nie jestem zwolenniczką prostownicy, bowiem zdaję sobie świetnie sprawę, jakich spustoszeń dokonuje ona w strukturze włosa. Nierzadko włosy nią traktowane są matowe, wyraźnie wysuszone i niezdrowe - ogólnie nie wygląda to zachęcająco. Z drugiej strony nic tak skutecznie nie prostuje włosów jak właśnie ów wynalazek. Gdy więc planuję powalczyć prostownicą ze swoimi falami, staram się zawsze, by odpowiedni kosmetyk dobrze je przed tym zabezpieczał.
Tym razem jest to balsam Relax firmy Kallos, który nie tylko chroni włosy przed niszczącym wpływem wysokiej temperatury, ale i dodaje im blasku porównywalnego z tym, który uzyskuję po użyciu płynnego jedwabiu. Balsam nałożony na wilgotne pasma zapobiega ich skrętowi, dodatkowo sprawia, że włosy stają się „sypkie”. Kolejnym plusem jest to, że po użyciu balsamu wyprostowane włosy opierają się nawet wilgoci - a ta jak dotąd skutecznie niwelowała efekt prostownicy.
Kosmetyk zawiera, według producenta, naturalne składniki takie jak jojoba i proteiny, zadaniem których jest ochrona i odbudowa struktury włosa.
Produkt względnie tani, za 300 ml zapłaciłam 10 złotych. Opakowanie wygodne, klapka otwiera się łatwo, bez ryzyka połamania paznokci. Zapach w miarę przyjemny, ale jakoś szczególnie nie rzucający się „w nos”.
Do kupienia głównie „w sieci”, choć słyszałam również, że można się w niego zaopatrzyć w sklepach fryzjerskich.
Polecam!
Producent | Kallos |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Odżywki: wygładzające |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |