Piwo proszę...
JOANNA SAWICKA • dawno temuZakazany owoc smakuje najlepiej. Mam na myśli używki takie jak alkohol, papierosy. Choć wiadomo, że są szkodliwe - sięga po nie coraz więcej osób i to coraz młodszych. Niedługo sylwester, karnawał - czas wolności, szaleństw i eksperymentów. Wyjazdy i imprezy ze znajomymi skłaniają do próbowania coraz to nowych rzeczy. Takie inicjacje nierzadko kończą się w szpitalu z powodu przedawkowania lub zatrucia.
Często owe eksperymenty podyktowane są chęcią zaimponowania komuś, wkupienia się w łaski zamkniętej grupy, do której pragnie młodzież należeć.
Nie tak dawno, bo u progu wakacji miałam wątpliwą przyjemność obserwowania chłopca, który został przyłapany przez swoich opiekunów na paleniu. Kosmiczna, jak na jego organizm, dawka nikotyny oraz stres spowodowany nie do końca właściwą reakcją dorosłych sprawiły, że chłopak o mało co nie uderzył głową o kant szafki. A wszystko zaczęło się „niewinnie” przy osiedlowym sklepie, gdzie kupił kilka paczek papierosów. Co z ogólnopolską kampanią pod hasłem „Młodzieży do lat 18 alkoholu i papierosów nie sprzedajemy”? Działa, bardzo prężnie — na transparentach i naklejkach. Lub tam, gdzie, akurat pytanie o wiek konsumenta i prośbę o dowód, sprzedawcy mogliby sobie darować.
Sama „osiemnastkę” skończyłam ładnych kilka lat temu. Nie wyglądam może na swój wiek, ale na osobę pełnoletnią raczej tak. Niemniej jednak ubaw, który miałam za każdym razem, gdy kupowałam piwo, powoli zaczął przechodzić w rozgoryczenie — niemal na każdym kroku sprzedawca patrzył na mnie podejrzliwie, przenosił parokrotnie wzrok z puszki lub butelki na mnie i z powrotem, po czym nieśmiało mówił: A dowodzik mogę zobaczyć? A może szanowny pan — myślałam i czułam, że zaczynam znów się czerwienić, po czym wyciągałam ów kawałek plastyku, który stawał się przepustką do świata alkoholu i papierosów. Ale już stojącemu za mną, „na oko” piętnastolatkowi sprzedawca wieku nie sprawdzał. Nawet jeśli wspomniana na początku kampania działa, to ma jakieś poważne luki i trzeba by je było jak najszybciej załatać.
Aby jednak tego dokonać, musiałaby zostać uruchomiona cała machina nadzoru, począwszy od domu rodzinnego. Tak, tak. Pomyślmy tylko, czy nie zdarzyło się nam słyszeć w sklepie jak szkrab, niemal z butelką mleka pod pachą i smoczkiem w buzi, prosi o paczkę Marlboro dla tatusia? Pewnie, że nie raz i nie dwa byliśmy świadkiem tego jak kasjer bez najmniejszych skrupułów podawał młodemu człowiekowi używkę, wierząc świecie, że trafi ona rzeczywiście do rodzica. Nawet jeśli to prawda, to kochani rodzice — takie dzieci, to się po mleko i bułki wysyła do sklepu a nie po papierosy i piwo lub coś mocniejszego!
Z drugiej strony — nie ma usprawiedliwienia dla sprzedawcy, który taki towar wydaje a przyłapany na tym przez dziennikarzy, inicjujących prowokację, mówi, że przecież on nie wiedział, że młodzieniec wyglądał na pełnoletniego. Inne, już mniej logiczne wytłumaczenie, jakie słyszałam to, że własnemu dziecku by nie pozwolił, a kupowało obce. A skąd wiesz, drogi sprzedawco, czy w tym właśnie momencie twoja pociecha nie stoi za rogiem i nie próbuje pierwszego w swoim życiu papierosa?
Nie jestem zwolenniczką abstynencji aż do wybicia magicznej daty osiemnastych urodzin. Zakazy ze strony rodziców i tak nie zdają egzaminu, bo właśnie zakazany owoc smakuje lepiej. Jednocześnie nie pochwalam zakrapianych alkoholem imprez rodzinnych, na których piętnastolatkowie piją więcej niż niejeden dorosły. Alkohol też jest dla ludzi. Tylko w rozsądnych ilościach. Łyk piwa czy wina nie zabije siedemnastolatka, byle byli przy tym łyku rodzice. Wypalony przy nich papieros może skutecznie zniechęcić do sięgnięcia po następnego. Bo przy rodzicach można powiedzieć, że jest niesmaczny — przy kumplach już raczej głupio, więc młodzież wzdryga się, ale sięga po drugiego, trzeciego…
Ponieważ wkrótce sylwester i karnawał może warto zwrócić większą uwagę na to, kto kupuje używki. Wiadomo, że nie da się upilnować całej młodzieży świata. A strach przed wyjściem przed szereg bywa większy niż troska o dobro młodego człowieka. Ale gdyby tak ktoś z kolejki zwrócił uwagę sprzedawcy na podejrzany wiek nabywającym właśnie alkohol czy papierosy nastolatka, może uchroniłby młodego człowieka przed konsekwencjami nadużycia. Co o tym sądzicie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze