Zamieszkajmy razem
ANNA MUZYKA • dawno temuW życiu niemal każdej z nas przychodzi ten moment, kiedy nasz partner przestaje być dochodzącym z mniej lub bardziej zaawansowaną nocną zmianą, a zaczyna funkcjonować na cały etat. Na początku jest fenomenalnie: wizja spędzanych wspólnie wszystkich wieczorów, śniadania, zakupy, obserwowanie ukochanego w codziennych, prozaicznych sytuacjach... A potem wychodzi szydło z worka i okazuje się, że codzienne, prozaiczne czynności są tylko i wyłącznie codziennymi, prozaicznymi czynnościami i nie ma w nich za grosz romantyzmu.
Syndrom małego separatysty
Dwoje ludzi to dwie kompletnie różne osobowości, przyzwyczajenia i style życia. Ona nocny marek, on pracoholik wracający padnięty do (już ich wspólnego) domu późnym wieczorem marząc tylko i wyłącznie o tym, żeby położyć się spać. Kładą się oboje. On zasypia od razu, ona jeszcze zaczyna czytać. Przynajmniej próbuje, bo luby lekko pochrapując postanowił przez sen obdarzać ją czułościami i niezmordowany próbuje wgramolić głową na jej kolana, obejmować ramieniem skutecznie uniemożliwiając przeczytanie czegokolwiek. Ona po kilkunastu minutach batalii o własną integralność w końcu kapituluje. Wyłącza wszystkie światła, muzykę, po raz setny tego wieczora sprawdza, czy aby drzwi same się nie otworzyły. Kiedy wraca do sypialni, on już zdążył zaanektować całą kołdrę i uciec na drugi koniec najwyraźniej za dużego łóżka. I tak zaczyna się kolejna banalna, codzienna batalia. Pierwszej nocy nawet czasem ją przez sen przytuli, drugiej co prawda zabierze kołdrę, ale specjalnie nie będzie jej bronił. Trzeciej wymamrocze pod nosem swoje niezadowolenie z pozbawiania go jego zdobyczy. A czwartej wciąż się nie budząc przywali jej z łokcia.
Krajobraz po bitwie
Za każdym razem, kiedy ona wróci z pracy do domu, który rano opuściła niechętnie patrząc na to, jak spokojnie śpi jej ukochany, stanie jak wryta nie wiedząc, czy wchodzić, czy raczej pojechać i od razu go zabić. Oczywiście, porządek jest rzeczą względną. Mieszkanie jest dla nas a nie my dla mieszkania, ale jak to jest, że on, który tak mało (ponoć) uwagi przywiązuje do tego jak wygląda, zawsze, ale to zawsze musi chcieć nałożyć akurat koszulkę, która leży na samym dnie szafki. Szafki, z której w dodatku ona dzień wcześniej wywaliła dosłownie wszystko, żeby wyprać, poprasować i poskładać w perfekcyjną kostkę (a nie jak dotychczas niemal regularną kuleczkę). W ciągu ułamka sekundy ona przekonuje się jak idiotycznym pomysłem było zabieranie go na zakupy, bo więcej jego ciuchów to wprost proporcjonalnie więcej jej pracy.
Zmiana warty
Czyli mamusia. Jego mamusia, która najwyraźniej zapomina, że jej synek już od dawna jest dorosły i, ba, nawet od dawna nie mieszka w domu, bo kiedy tylko na horyzoncie i w sypialni ukochanego jedynaka pojawi się przedmiot kobiecego użytku, syndrom opuszczonego gniazda odzywa się po raz kolejny. Nowa wybranka staje się potencjalną konkurencją i musi w sposób zdecydowany acz dyplomatyczny (żeby już z miejsca nie robić sobie wrogów) pokazać, że teraz kto inny będzie mu prasować koszule i prać skarpetki. Najgorzej, kiedy dodatkowo tatuś zainteresowanego przy pierwszym spotkaniu zapała do potencjalnej synowej szczerą i gorącą sympatią. Każdy jej krok będzie bacznie obserwowany przez bardziej zaprawioną w boju, nie do końca racjonalną kobietę z silną presją obrony swojej pozycji najważniejszej kobiety w życiu jej syna.
To tylko kilka z przykładów, z którymi najprawdopodobniej się zetkniemy, gdy zamieszkamy razem. Wspólne mieszkanie to sztuka kompromisów i nieziemskiej wręcz cierpliwości do cudzych nawyków. Ale przecież właśnie dlatego się na to decydujmy, żeby zobaczyć jak zachowujemy się na co dzień, gdzie rzucamy skarpetki, kto ma bardziej kiczowatą melodyjkę ustawioną w budziku, kto podjada warzywa z talerza. Żadna z tych rzeczy nie jest na tyle poważna, żeby rozbić szczęśliwy, nieźle funkcjonujący związek. Ale nawet te drobiazgi coś nam mówią o tej drugiej osobie. Coś, czego w innym wypadku nie mielibyśmy okazji poznać i zobaczyć. A przecież to też jest częścią składową osoby, którą decydujemy się kochać z wszystkimi wadami i zaletami. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze