Pokój studentowi wynajmę
ANNA PAŁASZ • dawno temuWakacje trwają, szczęśliwcy wylegują się na piaszczystych plażach słonecznej zagranicy lub mniej słonecznego Bałtyku. Niektórzy siedzą w pracy albo… szukają stancji. Tak, wakacje to dla studenta czas walki o jak najlepszą „miejscówkę”, w możliwie przystępnej cenie i atrakcyjnej lokalizacji.
Nie każdy ma szansę na akademik, jedyne wyjście z takiej sytuacji to wyszukanie ogłoszeń i wykonanie niezliczonych ilości telefonów. Najłatwiej wynająć od razu całe mieszkanie z grupą znajomych, choć i tu nie ma gwarancji, że ktoś się nie wyłamie albo okaże kiepskim materiałem na współlokatora. W przypadku wynajmu mieszkania koszty po podziale na kilka osób są niższe, częściej też dostajemy do ręki umowę. Jeśli chodzi o wynajem pojedynczych pokoi, z umową bywa różnie, przeważnie właściciele chcą się za wszelką cenę wymigać od rozliczania z Urzędem Skarbowym.
Pokojowe nastawienie
Największym powodzeniem niezmiennie cieszą się tzw. „jedynki”, w których nie ma potrzeby dzielenia się z kimkolwiek skromnym pomieszczeniem. Wiadomo, można trafić na jakiegoś wariata albo kleptomana, niczego wykluczyć się nie da. Jedynki mają to do siebie, że ich ceny zwykle porażają. Często do podanej przez wynajmującego bajońskiej kwoty trzeba doliczyć jeszcze liczniki. Ostateczna suma sugeruje, że płacimy za niezły luksus, a często jest wręcz odwrotnie. Niestety, ofert jest mało i właściciele wiedzą, że nie będzie problemu ze znalezieniem kogoś, kto słono zapłaci nawet za pokój wielkości klatki dla kanarka.
Dobrze, jeżeli nieszczęsną „dwójkę” wynajmuje się z kimś, kogo się zna. Gorzej, jeżeli wszystko odbywa się na zasadzie rosyjskiej ruletki i nie wiemy do końca, kto z nami zamieszka. Nie zawsze ludzie są w stanie się do siebie dopasować, no i o jakiejkolwiek prywatności nie może być w tym przypadku mowy.
Kasia, studentka gospodarki przestrzennej z Warszawy:
— Raz jedyny mieszkałam z obcą osobą i nie wspominam tego mile. Mieliśmy inne potrzeby, inne charaktery. Dość wspomnieć, że panna była typem beznadziejnej kujonki, która o 21.00 musiała iść spać i nie było mowy o oglądaniu telewizji czy czymkolwiek innym. Do szału doprowadzał mnie fakt, że pod moją nieobecność układała moje rzeczy twierdząc, że strasznie bałaganię. Nigdy więcej!
Robert, student hotelarstwa z Gdańska:
— Wiem z doświadczenia, że za jednoosobowym trzeba się nachodzić. Fakt, drogo jest w porównaniu do pokoi dwuosobowych, ale przynajmniej nie ma się na głowie uciążliwego współlokatora, robisz co chcesz i kiedy chcesz, zapraszasz znajomych, przenicowujesz dziewczynę, nikt nie truje ci, że siedzisz po nocach przy komputerze czy palisz papierosy. I nikt cię nie budzi rano wychodząc na zajęcia, dla mnie jedynka to jedyna możliwa opcja.
Oferta (nie) do odrzucenia
Szukanie pokoju to istna komedia z elementami dramatu. Właściciele stancji chętnie wymieniają cały wachlarz zalet posiadanych czterech kątów. Niestety, przy oględzinach okazuje się, że zamiast czystego pokoiku w ładnym słonecznym mieszkaniu zastajemy klitę w jakiejś zapyziałej kamienicy na końcu miasta, do której nawet w dzień strach wejść. Tak, o stancjach można książki pisać, właściciele nie mają zahamowań – potrafią proponować studentom warunki urągające wszelkim normom, domagając się przy okazji wysokich opłat. Czasami człowiek, zastając ten obraz nędzy, zastanawia się czy to nie makabryczny żart.
Partycja studentka polonistyki z Bydgoszczy:
— Z zeszłorocznych poszukiwań na zawsze zapamiętam jedną stancję: na końcu miasta, urok getta, grzyb rozlewał się po ścianie, kable na wierzchu, okna tak stare, że zimą musiałabym je zatykać kocami. Makabra, właściciel krzyknął 500 zł za miesiąc twierdząc, że to okazja. Nie wiem, czy ktoś odważył się tam zamieszkać, chyba tylko poszukiwacz mocnych wrażeń.
Katarzyna, studentka psychologii z Gdańska:
— Rok temu we wrześniu trafiłam na takiego typa, który żył wyłącznie z wynajmowania pokoi. Facet wynajmował właściwie cały dom, szczerze mówiąc, to chyba rozbudowywał go na własną rękę, widać było, że to dzieło jego nieograniczonej fantazji. Na dziesiątki pokoi przypadała jedna klaustrofobiczna toaleta, jedna kuchnia z lodówką, która właściwie nie mroziła, i piecykiem z dwoma zepsutymi palnikami. Pokoje same w sobie przypominały cele więzienne z marną pryczą i pleśnią pod sufitem. Facet podsuwał mi do podpisania jakiś świstek na kształt umowy, wyśmiałam go. Urażony wyrzucił mnie ze swojego przybytku. Właściciele stancji potrafią być naprawdę bezczelni!
Wojna o pokój
W najgorszej sytuacji są ci, którzy nie są w stanie kilka, kilkanaście razy w tygodniu stawiać się na oględziny wybranych z ogłoszenia stancji. Właściciele nie garną się do rezerwacji, albo obiecują ją na odczepne by wreszcie z uśmieszkiem stwierdzić, że oferta już nieaktualna. Innym problemem jest także fakt, że szukanie stancji w lipcu czy sierpniu ma sens tylko wtedy, jeśli student jest zdecydowany płacić za wakacyjne miesiące, w których ze stancji przeważnie nie będzie korzystał. Za darmo nikt miejsca trzymał mu nie będzie.
Dorota, studentka germanistyki z Poznania:
— Wiadomo, jak ktoś mieszka dość blisko, jedzie i sprawdza, co było w ogłoszeniu, a co jest na miejscu. W moim przypadku jest to o tyle trudne, że dojazd zajmuje mi kilka godzin, muszę więc jak najwięcej dowiedzieć się przez telefon, a wiadomo, ludzie nie zawsze mówią prawdę, pokusiłabym się o stwierdzenie, że nie mówią jej nigdy. Nie każdy chce wysyłać zdjęcia na adres e-mail. A jak się za długo zwleka, potem nie ma w czym wybierać.
Agnieszka, studentka dziennikarstwa z Torunia:
— Chętnie wynajęłabym coś już w sierpniu, ale przecież trzeba za to płacić, co z tego że mniej niż za resztę roku, to nadal wyrzucanie pieniędzy w błoto, skoro pokój ma stać pusty i na mnie czekać. We wrześniu często jest za późno i trzeba brać co zostało, ewentualnie w ciągu semestru zmieniać lokum na lepsze.
Warunki ekstremalne
Kto odważny, może spróbować zamieszkać z sędziwą staruszką, tudzież wesołą rodzinką. Zarówno staruszka, jak i rodzinka może nie zrozumieć, że student lubi wyjść wieczorem i wrócić nad ranem. Sprawy mogą się jeszcze bardziej skomplikować, jeżeli rodzina ma dzieci żywcem wyjęte z mrocznych odcinków Superniani.
Korzystanie z czyjejś kuchni czy łazienki mimo wszystko jest krępujące. I to sztuczne podtrzymywanie rozmowy przy okazji wspólnego gotowania czy spotkań na korytarzu. Trudno o sielankę.
Starsze osoby mają swoje dziwaczne zwyczaje, ich pojęcie prywatności jest dość mocno okrojone. Jakich niespodzianek można się spodziewać na stancji u starszej pani? Nieustanne naloty i kontrole, prześladowanie za „marnowanie” wody i ogrzewania, zakazy nocnych powrotów, pobudki przy okazji wychodzenia na poranne nabożeństwa to tylko kilka z całej litanii problemów, o jakich wspominają studenci, którzy mieli okazję zaryzykować mieszkanie z poczciwą babcią. Część rezygnuje już na etapie „rekrutacji”.
Anka, studentka anglistyki z Wrocławia:
— Pokusiłam się na oględziny pokoju u starszej pani. W mieszkaniu śmierdziało starością i parafiną, na podłodze piętrzyły się różnej maści i wielkości dywaniki – każdy z innej parafii. Starsza Pani uprzedziła mnie, że będzie do pokoju co jakiś czas przychodziła, gdyż stoi w nim szafa z JEJ ubraniami, dodatkowo trzymała niezliczoną ilość maskotek na kanapie, które miałam codziennie wieczorem odkładać ostrożnie na fotelik a rano ustawiać w ustalonym porządku. Pani zasugerowała, że korzystanie z toalety po 22.00 jest niedozwolone ze względu na szum wody w rurach, który zakłóca spokojny sen właścicielki. Paranoja, wolałam nie sprawdzać jej teorii w praktyce.
Patryk, student socjologii ze Szczecina:
— Raz wybrałem się obejrzeć stancję u starszej pani. Na wejściu raczyła uprzedzić, że nie toleruje długich kąpieli w wannie pełnej wody ani żadnych przepierek. Żeby dostać się do kuchni, musiałbym przechodzić przez sypialnię właścicielki. Wizja starszej pani w papilotach i flanelowej piżamce przeraziła mnie na dobre. Ostrzegała, że jeżeli będę oglądał nieprzyzwoite rzeczy albo zacznę ją podglądać (!), zadzwoni po wnuka i zrobi ze mną porządek. Wolałem nie ryzykować:) i wyszedłem.
Wynajem mieszkań i pokoi studentom to niezły interes. Można spokojnie żyć i tylko patrzeć, jak na konto wpływają ukochane pieniążki. Ktoś chętny na lokum zawsze się znajdzie, przecież studentów jest masa, a każdy gdzieś mieszkać musi. Studentom pozostaje spieszyć się i zachować czujność, i niekoniecznie godzić się na wszystkie, często absurdalne warunki właściciela.
Słowem szukajcie, a znajdziecie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze