Dywan z mchu w każdym pokoju
KATARZYNA PURA • dawno temuO tym, że Japończycy mają niezwykły dar dostosowywania natury do wymiarów pokojowych, nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy przypomnieć sztukę bonsai. Ale o tym, że Japończycy kładą żywe i rosnące kobierce z mchu pod nogi, pewnie jeszcze nie słyszałyście. A stanie się to pewnie nową sztuką — do wykorzystania w każdym domu.
Mowa o Terramac — niesamowitej, trójwymiarowej i ulegającej biodegradacji konstrukcji, dzięki której podłogi salonów mogą pokryć się najprawdziwszymi kobiercami z mchu — dokładnie takimi, po których uwielbiamy stąpać w lesie. Konstrukcję nośną dla mchu tworzą plastikowe włókna z kwasu polimlekowego (nie przejmujcie się, też nie wiem co to jest ;) ), które ulegają biologicznemu rozkładowi w glebie po upływie 10 lat. Ażurowe, syntetyczne rusztowanie jest jednocześnie rezerwuarem zarodników, miejscem przytwierdzenia chwytników mchu (przypominam, że ta grupa roślin nie posiada korzeni) i strefą utrzymania wilgoci, koniecznej do rozwoju zielonego kobierca.
Dywanu nie trzeba podlewać — jeśli będzie leżał na podłodze w łazience, wystarczy mu wilgoć wyłapana z powietrza.
Ów niesamowity dywan wymyślił Japończyk Makoto Azuma. Brawa dla tego pana! Dzięki jego pomysłowi może uda się ziścić marzenia wielu osób o wsuwaniu stóp do zielonej, żywej poduchy po wyjściu z prysznica.
Pozostaje tylko pytanie, jak zlikwidować niemiły zapach, powstający zapewne wtedy, kiedy starsze partie mchu z pięknego, skądinąd, dywanu zaczną obumierać? I co z mikroorganizmami zasiedlającymi zielony kobierzec?
Biorąc pod uwagę dekoracyjność pomysłu i innowacyjność rozwiązania, Terramac powinien zostać okrzyknięty rewelacją. Pragmatyk powinien jednak zadać sobie pytanie, czy zielony dywan z mchu rzeczywiście warto wprowadzić do domu. A może praktyczniej byłoby wkładać nogi w kobierzec wełniany?
źródło: Kathierina, Ekoblogia
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze