Chłopak chomąto
CEGŁA • dawno temuMam 38 lat, jestem rozwiedzioną mamą dwóch synów. Poza nimi najbliższym mi człowiekiem jest moja przyjaciółka. To dziewczyna w moim wieku, samotna, trochę wycofana życiowo. Zawsze pchałam ją do przodu, namawiałam do nauki nowego zawodu, zmiany pracy, wyjazdów, remontu mieszkania. Pomagałam, mobilizowałam. Często sypiałyśmy u siebie, gdy nie zdążyłyśmy się nagadać do północy. Nie umiem jej jednak pomóc w kwestii nowego chłopaka, który jest łajzą!
Droga Cegło!
Mam 38 lat, jestem rozwiedzioną mamą dwóch już prawie dorosłych synów. Poza nimi najbliższym mi człowiekiem jest od wielu lat moja przyjaciółka i zarazem sąsiadka z osiedla, Mariola. To dziewczyna w moim wieku, samotna, trochę wycofana życiowo. Zawsze pchałam ją do przodu, namawiałam po kolei do nauki nowego zawodu, do zmiany pracy, do wyjazdów, do remontu mieszkania. Pomagałam, mobilizowałam. Często sypiałyśmy u siebie nawzajem jak nastolatki, gdy nie zdążyłyśmy się nagadać do północy.
Mamy inne natury. Ja nie rozpamiętuję krzywd ani klęsk, prę dalej, nie tracę czasu na smutki. Wychowywanie dwóch chłopaków wybiło mi z głowy wszelkie życiowe deliberacje i wahania. Gdy jest mi źle, eliminuję przyczynę i ruszam dalej. Nie pozwalam się krzywdzić – to zasada numer jeden.
Mariola jest inna. Podatna na wpływy, niepewna siebie, spragniona uczuć. Żadnego chłopaka nie zatrzymała dotąd przy sobie, ale do każdego leci jak ćma w ogień. No i jej ostatnia przygoda rozwija się na tyle z mojego punktu widzenia niekorzystnie, że nie zdołałam nad sobą zapanować w rozmowie.
Wybranek mojej przyjaciółki to klasyczne chomąto, jak mawiała moja babcia, zamiennie ze słowami łajza i łachudra. Wredny, zarozumiały, upierdliwy, chamski, nic sobą nie reprezentuje. Dość powiedzieć, że jest "na stałe" z kobietą, która często wyjeżdża służbowo na drugi koniec Polski. Wtedy łaskawie i ewentualnie ma czas dla Marioli, przyzywając ją esemesem (mieszka pod miastem, trzeba dojechać pociągiem). Ona jest na każde skinienie. Czasami on łaskawie przyjeżdża do niej i wówczas jest najgorzej – Mariola wydzwania do mnie i zaprasza na kolację, jakby nie mogli być sami we dwoje… Poza tym, że jest to dziwne, strasznie mnie ten facet irytuje, może nawet prowokuje celowo.
Ostatnio doprowadziłam niechcący Mariolę do łez, ponieważ pan ów ni stąd ni zowąd zaczął się wtrącać w… moje życie! Oceniać mój sposób bycia, upodobania, wychowanie chłopaków, wręcz moją moralność! Oskarżył mnie także, że mam zły wpływ na Mariolę, dominuję nad nią, daję zły przykład, nastawiam przeciwko niemu i tym podobne bzdury. Przeholował i spytałam zimno, kim zasadniczo jest dla mnie, by interesować się moimi sprawami, komentować je i osądzać, zwłaszcza gdy sam postępuje w taki a nie inny, co najmniej dwuznaczny sposób. On na to swoje, coraz agresywniej – że to nie moja sprawa, tylko jego i Marioli. Koniec końców, wyszłam od nich, delikatnie trzaskając drzwiami.
Od przyjaciółki słyszałam kilka razy, jak ją traktuje. Siedzi z nią i na przykład opowiada, jak bardzo kocha tamtą drugą kobietę… Chryste panie, nie mieści mi się to po prostu w głowie! Napomknęłam tylko raz, żeby nie była masochistką, bo zasługuje na o wiele więcej niż taki palant, ale znów zaczęła popłakiwać, więc dałam spokój. Jeśli to ma być moja dominacja…
Szczerze powiem: utrzeć nosa temu panu to za mało, chętnie zrobiłabym coś o wiele gorszego, ale powstrzymuje mnie cielęcy zachwyt Marioli. Nie chcę jej stracić, nie chcę też, by cierpiała, ale widywać się z obojgiem nie chcę i na pewno już nigdy nie mam zamiaru.
Paulina
***
Droga Paulino!
Rozumiem Twoją irytację. Z pobieżnego opisu człowieka i sytuacji wynika, że Mariola zwierza Ci się z przebiegu tego związku, ale sama nie ocenia go negatywnie – przeciwnie, jest zakochana i gotowa na wszystko. Ty widzisz człowieka niejako obiektywnie i zęby Cię bolą… Jak zwykle w takich wypadkach – zawiły całokształt znają jedynie sami zainteresowani i dlatego tak ciężko rozstrzygnąć: wtrącać się czy nie? Zwłaszcza gdy jest się zaangażowanym emocjonalnie – np. w los najlepszej przyjaciółki.
Pierwszy dobry krok – w kierunku ochrony własnych interesów – już uczyniłaś. Mariola — zapewne w dobrej wierze — dużo opowiadała swojemu partnerowi o Tobie, co doprowadziło go do takich a nie innych wniosków. Stało się. Konsekwentnie, nie urażając uczuć Marioli, powinnaś jej otwarcie zakomunikować, że nie potrzebujesz i nie życzysz sobie kontaktów towarzyskich z tym człowiekiem, podkreślając, że to ze względu na jego napastliwość wobec Ciebie. Masz do tego pełne prawo. Ważne, byś nie ignorowała go demonstracyjnie poprzez jego przypuszczalnie zły stosunek do Marioli, bo rzeczywiście taka świadomość na tym etapie sprawi jej ból.
Rozumiem jednak, że zależy Ci na czymś więcej: żeby przyjaciółce nie działa się krzywda. I tu niestety sprawa jest trudna, ponieważ dotyczy uczuć. Mariola musi dojrzeć do trzeźwej oceny i decyzji samodzielnie – Ty możesz jedynie naprowadzać ją delikatnie i dyplomatycznie na pewne tropy. Jest osobą zakompleksioną, o bardzo niskim poczuciu własnej wartości – z tego względu w związkach również celuje nisko, grubo poniżej swoich możliwości i potrzeb, a wręcz wplątuje się powtarzalnie w układy toksyczne. Na dodatek, jest bardzo niesamodzielna, Twoja przyjaźń jej nie wystarcza w tym sensie, że obdarza zaufaniem kogoś, kto na to nie zasługuje. Tak naprawdę niełatwo Ci będzie taką jej postawę wobec samej siebie wyperswadować, wyplenić samą życzliwością i troską, bez uciekania się do fachowej terapii.
Z drugiej strony jednak, masz na nią dobry wpływ w innych kwestiach i już kilka razy poszła za Twoją radą, ulepszając coś w swoim życiu. Może więc uda się tym razem wskazać jej też rozsądny kierunek działań w sferze osobistej?
Jeśli wciąż jeszcze zdarzają się Wam całonocne ploteczki, warto może zapalić świece i taki seans poświęcić na luźną babską rozmowę o babskich marzeniach: o ideale mężczyzny, rozumieniu miłości, różnych tęsknotach i popełnionych błędach… Nie zgrywaj cały czas tej silnej, niech Mariola nie czuje się przy Tobie bez przerwy słabsza, gorsza, pechowa i mniej pojętna, przytłoczona Twoim rozsądkiem i sukcesami. Strofowanie to droga donikąd. Tylko zwierzając się przyjaciółce ze swoich własnych wątpliwości, słabości i potknięć, masz szansę ją ośmielić, podbudować, zachęcić do autoanalizy i w konsekwencji – do walki o lepsze "ja". Jeśli zrozumie i dostrzeże, że nie ona jedna popełnia omyłki i zalicza wpadki, może w kolejnej fazie zdoła odważniej i bardziej krytycznie spojrzeć na mężczyzn. W tym na tego konkretnego, który teraz cynicznie i niezauważalnie dla niej ją wykorzystuje…
Życzę Ci, byś odnalazła właściwą drogę i język, aby dotrzeć do przyjaciółki i po raz kolejny jej pomóc.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze