Świętoszek
CEGŁA • dawno temuJestem człowiekiem, nie obiektem jakiegoś gównianego eksperymentu! Liczyłam na pieszczoty, nie na jakieś głupie gadki o moralności. Byłam już z chłopakiem i nie chodzę na randkę jak do spowiedzi. Szukam normalnego faceta, do kina i do czułości, i do łóżka. Świętoszków się boję. Najczęściej sami mają niejedno na sumieniu…
Droga Cegło!
Po staremu można by powiedzieć, że zostaliśmy „wyswatani”. Koleżanka pokazała mi ogłoszenie w necie. Najpierw spodobało mi się to (rozśmieszyło też), że Wojtek napisał: pannom marzącym od razu o welonie chwilowo dziękuję. Nie myślę bowiem, żeby w naszym wieku (19 lat) ludzie tak od razu chcieli się żenić i mnie to rozbawiło. Co to za gościu, a może miał już tyle propozycji, że się odciął?
Poza tym napisał też: hej, jeśli mieszkasz w moim mieście, nie traćmy czasu na pisanie, spotkajmy się. Pomyślałam, że jest szczery, nie czai się i naprawdę kogoś szuka. Potoczyło się szybko, dałam telefon, zadzwonił.
— Jak się spotkamy? – on.
— Normalnie. Pod knajpą – mówię, i opisałam, że mam szarą kurtkę puchową i żółty szalik.
— Nie ma dużo żółtych szalików, może jesteś tą jedyną – powiedział, oczywiście z przekąsem:).
Ale – spotkaliśmy się i było naprawdę, oj naprawdę ekstra. Bite 4 godziny paszcze nam się nie zamykały, i potem już tak na każdym spotkaniu.Następnie były ferie. Wojtek na połowę pojechał uczyć młodszego brata jeździć na nartach, na drugą połowę zaproponował mi wycieczkę nad morze, po kilku miejscowościach, z weekendem na koniec w super pensjonacie w Gdyni (nawet zgadzamy się co do tego, że Gdynia jest ładniejsza niż Sopot!). Było no, nie do opisania, szaleliśmy na dyskotekach, łaziliśmy po plaży, robiliśmy zdjęcia dziwnym miejscom, kotom i psom. Jak się domyślasz, myślałam, że to może być „ten wyjazd” – z naszym pierwszym seksem, zwłaszcza z powodu tego pięknego hoteliku, za który Wojtas sam upierał się płacić.
Ale do niczego nie doszło poza… dosyć dziwną jak dla mnie rozmową. Wiadomo, każdy człowiek niesie w sobie jakąś swoją tajemnicę, nie od razu wywnętrza się do końca i to jest nawet fajne. To, czego wcześniej nie powiedział mi Wojtek, nie podoba mi się za bardzo.
— Czy wiesz, czemu jesteś tu ze mną? Akurat ty? – spytał mnie wieczorem w naszym pokoju, przy świecach.
— Wiem – mówię. – Bo mi się podobasz (jak to ja, gadam bez namysłu).
— Nie. Dlatego, że ty jako jedna nie powiedziałaś tego głupiego zdania, po którym wszystko jest jasne na początku i do widzenia.
Jezu, jakiego zdania? Zaczęłam sobie przypominać, aż mi się tranzystory przegrzały. Chodzi może o ten ślub, propozycję małżeństwa? Nie, to zbyt głupie.
— Jakiego zdania? – pytam się wreszcie.
— Kiedy umawialiśmy się po raz pierwszy, pamiętasz? Nie powiedziałaś: To czym po mnie przyjedziesz?
No i tu Wojtas wyłożył mi swoją teoryjkę na temat dziewczyn z netu. Że niby wszystkie chcą poznać fajnego chłopaka, a tak naprawdę ściemniają, oszukują, ewentualnie są zwykłymi kurewkami. Opowiadał o jakichś pannach, które zapraszał do klubu, przyjeżdżały wystrojone, umalowane, z małą torebeczka na ramię, ale spocone, zmęczone, śmierdzące… Mówiły, że są stąd, a tłukły się autobusem 60 albo 100 kilometrów. Byle do warszawki się załapać – to jego słowa. Od razu pytały podobno, czy można by najpierw na chatę, żeby wziąć prysznic… A tak naprawdę obczaić teren.
Opowiadał też o tym zdaniu: to czym po mnie przyjedziesz? To z kolei podobno warszawianki. Wsiadają do samochodu i mówią od razu, ile chcą – 100 zł, 200 zł…
— Przecież nie masz samochodu – wtrąciłam się.
— Pożyczałem od taty, żeby je przetestować.
— Wiesz co? Książkę o tym napisz – powiedziałam Wojtkowi i poszłam spać.
Właściwie to się na niego obraziłam. Jestem człowiekiem, nie obiektem jakiegoś gównianego eksperymentu! Poza tym – nie ukrywam: liczyłam na pieszczoty, nie na jakieś głupie gadki o moralności. Byłam już z chłopakiem i nie chodzę na randkę jak do spowiedzi. Szukam normalnego faceta, do kina i do czułości, i do łóżka. Na wszystko jest właściwy czas. To jest dla mnie miłość, bycie razem. Świętoszków się boję. Najczęściej sami mają niejedno na sumieniu…
Na szczęście to była ostatnia noc, wróciliśmy do domu „na milcząco”. Wojtas chyba nie rozumie, co mi się stało, wydzwania (ostatnio rzadziej), pyta, jaki popełnił nietakt – też zresztą wyczuwam w tym pytaniu ironię. Nadal podoba mi się jako chłopak, jest bardzo inteligentny, kulturalny, wesoły. Byłabym z nim, ale się… normalnie boję. Nie lubię być obserwowana, oceniana, a przy nim chyba popełnić najmniejszy błąd do już gwóźdź do trumny, co sądzisz?
Eliza
***
Droga Elizo!
Trochę przyznaję ci racji, a trochę – nawołuję do cierpliwości i wyrozumiałości. Nie musisz być z Wojtkiem od razu parą, ale znajomości nie przekreślaj, pozwól się jej swobodnie rozwijać, już bez przywoływania tej nieszczęsnej rozmowy nad morzem…
Czemu tak? Zgoda, Wojtek jest chłopakiem przewrażliwionym na punkcie „pewnego typu” dziewczyn. Może nie idealistą, ale naiwniakiem na pewno. Bo jeśli szuka ukochanej przez Internet, to musi wiedzieć, ilu różnych ludzi się tam przewija i jak rozbieżne mają cele… Jedne dziewczyny pragną wyrwać się do „lepszego” świata (spierałabym się, czy dla każdego jest nim właśnie Warszawa:)), inne zwyczajnie sprzedają seks. Umawiając się na randkę praktycznie w ciemno, trzeba liczyć się z tym, że będzie nieudana, i nie rozdzierać szat. Po prostu szukać dalej. (Rozczarowania dziewczyn, umawiających się na piwo, a otrzymujących zgoła inne propozycje spędzenia wieczoru, bywają o wiele bardziej dramatyczne, wręcz groźne – warto o tym przy okazji Wojtkowi wspomnieć, by sprowadzić jego rozżalenie do właściwej skali).
Ale Wojtek w sumie wcale się nie poddaje. Nie zraził się swoimi doświadczeniami. I w efekcie znalazł wreszcie kogoś, kto mu się podoba: Ciebie. Ewidentnym błędem, jaki popełnił, było opowiedzenie Ci o nich, i to w chwili kompletnie do tego nieodpowiedniej. Ot, taki falstarcik. W moim odczuciu jednak wybaczalny.
Jesteś dziewczyną na luzie i wydaje Ci się zapewne, że Wojtek się wywyższa nad innych, ferując surowe wyroki moralne. Pamiętaj jednak, że niektórzy bardzo młodzi ludzi mają taką właśnie skłonność: postrzegają świat wyłącznie w czerni i bieli, wyznaczają sobie i innym bardzo wysokie standardy postępowania, i są głęboko przekonani o swojej sile oraz słuszności. Czas, samo życie – weryfikują tę postawę lub nie. Można przeżyć 100 lat w niszy swoich nieprzejednanych przekonań i dopuszczać do siebie jedynie to, co mieści się w tym wyśrubowanym kanonie. To też jest pewien rodzaj szczęścia, spełnienia, dlatego ja osobiście nie odmawiam nikomu prawa do wyboru takiej drogi. Ja wybrałabym jednak inną i Ty chyba też: otwarcia się na wielość doznań, różnorodność ludzkich postaw i charakterów, na całe to bogactwo, przez które czasem cierpimy, a czasem doznajemy szczęścia na swój indywidualny sposób. Nie żyjąc jednak pod kloszem iluzji, że rzeczywistość wraz z ludźmi i ich postępkami jest jednowymiarowa.
Nie skreślaj Wojtka i nie bój się powiedzieć mu szczerze, co myślisz. Że nie jesteś ideałem i nie chciałabyś być z ideałami porównywana, tylko brana taką, jaka jesteś. Że zastrzegasz sobie prawo do błędów i potrafisz wybaczyć cudze, pod warunkiem, że nie będziesz osądzana powierzchownie ani pochopnie. Zobaczysz, jak to „łyknie”. Jeśli naprawdę jest inteligentny, zaimponuje mu Twoja szczerość i raz na zawsze zaniecha odgrywania przed Tobą wielkiego inkwizytora. Na dobry początek:).
Powodzenia Ci życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze