Gdy przełożony i pracownica różnią się poglądami
NINA WUM • dawno temuRób, co kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia. Znacie takie powiedzenie? Zawsze mnie irytowało. Nie możemy wszyscy podążać za wewnętrznym głosem, śpiewnie szepczącym nam do ucha: "Byłabyś naprawdę świetną projektantką niestandardowych tortów."
Jak się nad tym głębiej zastanowić, to kto może? Znakomita większość wchodzących w życie młodych ludzi prędzej czy później macha ręką na torty. Samorealizacja musi poczekać, gdy rachunki do zapłacenia wołają wielkim głosem. Codzienność przybiera kształt przegródki w korpo. Biureczko, monitor. No i szef.
Różni bywają szefowie. Od dygnitarzy opancerzonych krawatem i gabinetem, po luzaków, trzymających odnóża w modnych trampkach na blatach swych biurek, facetów, którzy dzień rozpoczynają od Demotywatorów i nie omieszkają głośno się z nich pośmiać.
Jestem zwolenniczką poglądu, iż z szefem zaprzyjaźniać się nie należy. Miła atmosfera - tak, zażyłość i ujawnianie osobistych bolączek — zdecydowanie nie. Albowiem jak serdeczny i bezpośredni by on nie był — gdy zawalimy coś nader spektakularnie, lub też przyjdzie nam do głowy myśl szalona — zapytać o podwyżkę — szef, dotychczas będący skrzyżowaniem kumpla z matką, w mig przemieni się w profesjonalny automat. W obiekt bez uczuć, wiedziony wyłącznie oficjalnym dobrem firmy. Nastąpi to tak gładko, że aż nam naiwna szczęka opadnie. W związku z tym lepiej, żeby przełożony za wiele o nas nie wiedział.
Coś wiedzieć jednak musi. Pół biedy, gdy trafiła nam się robota pod celebrujacym swą ważność bucem, odgrodzonym od pospólstwa szklanymi drzwiami i asystentką. Taki zapamięta nasze imię, kolor włosów i tyle. Będzie to sobie poczytywał za sukces.
Co jednak, gdy nasz przełożony jest towarzyski, wręcz wylewny? Gdy nęka go potrzeba utrzymywania serdecznych kontaktów ze swymi pracownikami? I gdy jego poglądy na życie i całą resztę, deklarowane bez skrępowania a szeroko, drastycznie rozmijają się z naszymi?
Nie wypada nie podtrzymać rozmowy, gdy chlebodawca zagaja. Z drugiej strony, szczera odpowiedź: "Myślę, że jest pan idiotą" kiepsko będzie wyglądać w naszych listach referencyjnych. Zalecam daleko posuniętą rozwagę. Tudzież dyplomację.
Szef natrząsa się z feministek, nazywając je "stukniętymi niedopchanymi babami"? Uśmiechnijmy się i powiedzmy: "Nie mam zdania w tej sprawie, nigdy żadnej osobiście nie poznałam".
Szef stwierdza: "Jesteśmy prorodzinną firmą, gdybym potrzebowała urlopu macierzyńskiego, to — Ha! Ha! Dawaj znać w każdej chwili" ? Zamiast wyznać, iż prędzej najmiemy się do pracy w kopalni, niż wydamy na świat oślizłego ciamkacza, uśmiechnijmy się i powiedzmy: "Na razie nie ma takiej potrzeby, ale bardzo dziekuję."
Szef używa słowa "pedał" jako żartobliwego epitetu? Udawajmy, że nie słyszałyśmy. Naprawdę. Z tego rodzaju człowiekiem nic konstruktywnego nie da się zrobić.
Szef namawia nas do uczestnictwa w praktykach religijnych? (tak, to również mi się zdarzyło.) Zamiast uciekać, wrzeszcząc, odpowiedzmy z wdziękiem: "Bardzo dziekuję, akurat teraz jestem wyjatkowo zajęta, ale kiedyś na pewno muszę spróbować".
Poza tym nie zaszkodzi przeglądać wszelkie możliwe oferty pracy. Naprawdę nie warto męczyć się dłużej, niż to absolutnie konieczne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze