Metoda „na wnuczka”, a wnuczek - prawdziwy…
CEGŁA • dawno temuJak uważasz – czy wypada mi i czy mam prawo wtrącić się w sprawy rodzinne sąsiada, którego „obiektywną” sytuację znam z pierwszej ręki, czyli od niego? Obawiam się, że dzieje mu się krzywda, której on nie dostrzega lub dostrzec nie chce.
Droga Cegło!
Jak uważasz – czy wypada mi i czy mam prawo wtrącić się w sprawy rodzinne sąsiada, którego „obiektywną” sytuację znam z pierwszej ręki, czyli od niego? Obawiam się, że dzieje mu się krzywda, której on nie dostrzega lub dostrzec nie chce.
Wynajmuję kawalerkę na Starówce blisko rynku. Na moim piętrze mieszka przeuroczy, kulturalny starszy pan, z którym jestem po imieniu pomimo przepastnej różnicy wieku (prawie 50 lat). Zajmuje sam mieszkanie trzypokojowe, jest wdowcem, ma dwoje dzieci, jednego wnuka i czworo prawnucząt. Od pewnego czasu pełni funkcję niani tych ostatnich. Znika na całe tygodnie, wraca na weekendy.
Pomimo posiadania samochodu wnuk nigdy po niego nie przyjeżdża ani go nie odwozi. On i żona pracują, a mój sąsiad dyżuruje przy maluchach gdzieś pod Warszawą, jedzie tam półtorej godziny w jedną stronę z przesiadką, za własne pieniądze, których ma malutko, wiem, bo wciąż zalega z jakimiś opłatami i korzysta z pomocy żywieniowej opieki społecznej (a i tak większość uzyskanego jedzenia zawozi rodzinie). Na dodatek opłaca monstrualny w jego położeniu czynsz, bo kilka osób z rodziny u siebie zameldował, aby uniknąć przepadku mieszkania po swojej śmierci.
Bardzo mi go szkoda i pomimo pewnych oczywistych więzów rodzinnych, rodzących zobowiązania, nie jestem w stanie go zrozumieć ani pogodzić się z tym, jak strasznie pozwala się wykorzystywać. Według mnie jest za stary i za słaby, by pracować tak niewolniczo przy małych dzieciach – odprowadzać je do szkół i przedszkoli, gotować obiady, dźwigać zakupy…
Zaprzyjaźniliśmy się trochę i martwię się o niego. Ostatnio np. przez 3 tygodnie nie odbierał komórki – okazała się zablokowana z powodu niezapłaconego rachunku. Tymczasem, miał ciężką grypę i chorował pod Warszawą, równolegle zajmując się prawnukami. Kiedy pojawił się u siebie, ledwo go rozpoznałam, wyglądał jak zeschnięty listek i chyba niewiele więcej ważył! Mało się nie popłakałam, pobiegłam do apteki wykupić mu lekarstwa, bo on słaniał się na nogach. Obiecał mi, że zostanie jakiś czas w swoim mieszkaniu, żeby wypocząć „po” chorobie, która wcale nie minęła, na moje oko. I sąsiad sprawia wrażenie prawie na zamorzonego głodem. Zaglądam do niego, podrzucam coś z własnych obiadów. Dziwi mnie nawet to, że mając niewiele pieniędzy, w żaden sposób nie odczuwam in minus tej pomocy, jest to dla mnie wydatek do zaniedbania – ugotować garnek dla jednej lub dwóch osób. Tymczasem, rodzina nie pomaga mu w niczym, a wystarczyłoby jakieś 300–400 zł miesięcznie, żeby nie głodował. Na benzynę pewnie wydają dużo więcej – a ciekawe, ile musieliby płacić opiekunce…
Kiedy okazjonalnie wnuczek go odwiedzał w przeszłości, zawsze potem zauważałam w mieszkaniu sąsiada brak jakiejś fajnej rzeczy — starej lampy, zegara, obrazu olejnego… Niedługo kochana rodzinka ogołoci go ze wszystkiego! Nie mówię mu tego oczywiście, muszę natomiast wysłuchiwać dosyć często jego złotej myśli: „Młodość ma swoje prawa”. A starość to nie?
Wczoraj dowiedziałam się jeszcze, że opłaca wnuczkowi i wnuczkowej abonamenty na komórki i rozważa… wzięcie chwilówki w parabanku… Minimalna przyzwoitość osobników, którym w przyszłości przypadnie to piękne mieszkanie, nakazywałaby chyba dorzucać się do czynszu i opiekować się starszym panem jak prawdziwa rodzina, a nie wyciskać go jak cytrynę.
Do jakiego stopnia mogę się posunąć w interwencji? Bo szlag mnie trafia! Nawet gdyby założyć, że kiedyś mój przyjaciel był bardzo złym ojcem czy dziadkiem (w co nie wierzę) i teraz spłaca jakiś dług sumienia — to wszystko ma swoje granice, i mówimy tu o prawie 80-letnim człowieku.
Sławka
***
Kochana Sławko!
Chwała Ci za ten niepokój i wrażliwość na cudze sprawy. Wyłania się z Twojej opowieści obraz drastyczny. Mimo to namawiam do wielkiej ostrożności i delikatności. Nie znaczy to, że nie możesz zrobić nic. Ale bez kompletu informacji ryzykujesz postawienie siebie i sąsiada w bardzo nieciekawej sytuacji, a to niepotrzebne, zwłaszcza jemu.
Tu jedynym skutecznym orężem może być umiejętny wywiad i ewentualnie łagodna perswazja. Nie kieruj się gniewem, domysłami ani pochopnymi osądami, to fatalni doradcy. Jeśli starszy przyjaciel chętnie Ci się zwierza, lecz nie komentuje swojego życia ani bliskich osób negatywnie, trudno przypuszczać, aby było to z Jego strony zakamuflowane wołanie o pomoc. Może po prostu nie wiesz wszystkiego?
Z tego, co piszesz, wobec sąsiada rodzina nie stosuje żadnego przymusu. Odwiedza ją i pomaga dobrowolnie, awantur też nie słyszałaś. Nie ma dowodów na przemoc fizyczną, które znalazłby na pewno lekarz osłuchujący płuca i serce przy grypie. Wycieńczenie istotnie wskazuje na pracę ponad siły, niedobór snu i wartościowego jedzenia. Chudość może być efektem powyższych i symptomem różnych chorób, także niektóre leki hamują łaknienie.
Przyjaciela powinnaś namawiać do jak najdłuższego pozostania w domu i wyleczenia choroby do końca, by nie rozwinęła się w zapalenie płuc, bardzo groźne w tym wieku. Zaproponuj eskortę do przychodni – lekarz podczas kontroli powinien pacjenta solidnie „postraszyć” i zalecić wypoczynek. Jeśli dysponujesz czasem, możesz również za pomocą fortelu spróbować odwiedzić go „przypadkiem” w momencie, gdy będzie u niego ktoś z rodziny, by chociaż przelotnie poznać te osoby. Intuicja zawsze coś Ci podpowie – czasem wystarczy powitanie, uścisk ręki, kontakt wzrokowy.
Niewykluczone, że wnuk sąsiada również boryka się z problemami, o których nie masz pojęcia. Czwórka dzieci to sporo, nie wiemy, w jakich warunkach mieszka rodzina, auto to jeszcze nie dowód dobrobytu. Może któreś z maluchów ciężko choruje, może rodzice nie mieli zatrudnienia i wpadli w tarapaty finansowe? Trudno przyjeżdżać do Warszawy i opiekować się starszym człowiekiem, mając pracę gdzie indziej i tyle potomstwa. Jakimś rozwiązaniem byłoby wspólne zamieszkanie na stałe — warunki sąsiada pozwalają przecież na to. Z jakich powodów tak się nie dzieje? Jeśli praca obojga dorosłych jest tam, na miejscu, być może dojazdy stałyby się zbyt uciążliwe. A w stolicy jest drogo… Przyczyn znalazłoby się mnóstwo, gdyby Twój przyjaciel chciał o nich mówić. Może jest dyskretny, honorowy lub nie lubi się użalać?
Opieka społeczna od dłuższego czasu nie ma u nas dobrej prasy. Czy wniosłaby coś do tej sprawy rozmowa z opiekunem? Wątpię. Sąsiad jest w pełni sił umysłowych i nie możesz występować w Jego imieniu bez upoważnienia, zapewne chodzi Ci po głowie donos, który może mieć opłakane skutki, także dla Waszych stosunków. Podobnie zadziała wtrącanie się, jak to określiłaś, w Jego życie rodzinne – próby rozmowy z wnukiem za Jego plecami, sugerowanie rzeczy, których nie jesteś pewna, postawa oskarżycielska. W ostateczności może dojść do absurdalnej sytuacji, kiedy to Ty staniesz się osobą podejrzaną – np. o chęć wkupienia się w łaski sąsiada celem przejęcia w przyszłości Jego mieszkania, bo takie rzeczy się niestety zdarzają…
Na pomoc urzędową finansową raczej nie ma szans, ponieważ starszy pan ma emeryturę i z własnej woli obarczył się dodatkowymi opłatami na rzecz wnuka, co pogorszyło Jego sytuację. Pozostaje cierpliwość, wsparcie na miarę Twoich skromnych możliwości i pogłębienie relacji w szczerej rozmowie. Może teraz będzie więcej czasu na te rozmowy, kiedy sąsiad pozostanie prze jakiś czas w Warszawie, i dzięki temu lepiej zorientujesz się w Jego sytuacji.
Twoje emocje dobrze o Tobie świadczą, ale musisz je ostudzić do czasu, aż uzyskasz pewność, że coś tu jest nie tak. Pomagać można na wiele sposobów, np. taktownym podsuwaniem rozwiązań.
Pozdrawiam Cię z całego serca, wspaniale mieć taką sąsiadkę jak Ty.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze