Siano w czaszce
CEGŁA • dawno temuNim zrobię ten kolejny krok i zadzwonię do chłopaka, żeby się pogodzić… chcę się poradzić Ciebie i innych, obcych w temacie dziewczyn. Czy jestem przekorna-niepokorna „sucz wredna”, jak mi się wmawia od dzieciństwa, w czym przodowała mama, a w szkole koleżanki? Czy może tylko walczę niezdarnie i bez polotu o tę swoją mikroskopijną porcję wolności, nic więcej niż złudzenie, ale zawsze coś?
Kochana Cegło!
Nim zrobię ten kolejny krok i (oczywiście jakżeby inaczej) zadzwonię do chłopaka, żeby się pogodzić… chcę się poradzić Ciebie i innych, obcych w temacie dziewczyn. Czy jestem przekorna-niepokorna „sucz wredna”, jak mi się wmawia od dzieciństwa, w czym przodowała mama, a w szkole koleżanki? Czy może tylko walczę niezdarnie i bez polotu o tę swoją mikroskopijną porcję wolności, nic więcej niż złudzenie, ale zawsze coś?
Historyjka pogniewania jak to historyjka. Szast-prast, miłość-nienawiść, a wszystko z głupoty i wycierania pyska sloganami zasłyszanymi w spożywczym – wybaczcie, przyjaciele i wrogowie! W niedzielę Żółty Łeb (to ja) - od farbowania się na zgniłą słomę – z kilkorgiem znajomych oraz osobistym chłopakiem wybrał się na piwo i gapienie się w plazmę do klubu na kochanym osiedlu. Wziął ze sobą książkę do czytania, gdyby na przykład plazma przynudzała. Nie miał melodii do picia i w końcu faktycznie czytał.
Dobra, przejdę już do JA, żeby nie komplikować. Znajomi z chłopakiem usiedli przy barze bawić się z obsługą. Ja akurat tego baru nie lubię, nie ma podpórki pod stopy i mi cierpną. Zostałam przy stole. Przypłynął do mnie jakiś gostek, nie wiem, spodobał mu się mój strzyżony w domu żółty łeb — czy rozwścieczył? A może poszło o mój wyraźny nos i takież uszy? Nieważne: on chce tańczyć! Ja nie. Nie ma muzy. W plazmie leci dziennik, gostek wali do barmanki, że on chce teledyski. W międzyczasie krzyczy do mnie, że tańczenia się nie odmawia, to największa obelga dla faceta, i totalne chamstwo, i chyba „u mnie na wsi też tego uczyli”? Czytam dalej, przysięgam, nie ostentacyjnie, tylko zwyczajnie – bez zainteresowania dla gostka. Moje prawo. Podnoszę jednak żółty łeb i widzę na sobie spojrzenie mojego szczęścia od baru: hm, nie za dobre, delikatnie rzecz ujmując, czy on też coś dziś do mnie ma? Pechowy wieczór?
Barmanka mówi spokojnie, że stacji muzycznej nie puści, bo od jutra żałoba, i żeby gostek się łaskawie ode mnie odwiązał. A gostek – „jutro będzie futro i on chce tańczyć, a kto mu zabroni?”
Dalej opuszczę. No, pokrótce, zabronili, wyprowadzili za drzwi (uczestniczyło w wyprowadzce dwóch kolegów, ale nie mój chłopak). Pod domem pytam grzecznie, z bardzo małą ironią jak na mnie, przysięgam: nie przeszkadzało ci to, kotku? Nie miałeś może ochoty czegoś wtrącić? No i jemu „puszcza”, a stoję jak na tureckim kazaniu i kompletnie nie rozumiem sensu zdań, treść jego słów mi się nie składa w żaden znajomy sens!
Bo on mówi tak: jak KTOŚ zakłada czerwoną kieckę przed kolana i jakby zabrakło materiału na dekolt, to niech się nie dziwi i nie oburza, że go rwie w knajpie byle barachło. A na co liczyłam? No, ale ja mam w d… wszystko – jak on się z tym czuł, i czy faktycznie wypada przy takiej tragedii, i czy ja mam siano nie tylko na czaszce, ale i w środku? Czy ja ZAWSZE muszę robić wszystko INACZEJ, tak, żeby zepsuć, żeby inni się czepiali?
Cegło kochana. Machnęłam tylko drzwiami od klatki schodowej, tak, że iskry za mną poszły! Teraz patrzę na moją sukienkę, wisi na wieszaku na drzwiach pokoju. Dobra, jest w czerwone kwiaty i trochę się błyszczy ten sztuczny jedwab z sekondziaka. Nosiłam ją całe lato. Dekolt ma normalny, nikt mnie nie zgwałcił ani nie próbował (aha, może z powodu uszu i nosa). Górników szanuję, żałoba od poniedziałku, przepraszam – ALE W OGÓLE O CO CHODZI? Czy mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć, co ma piernik do wiatraka, bo… no wiesz, generalnie chcę zadzwonić, jest OK., wybaczam popiwne stadium zgłupienia, ale boję się też, że mi się coś wypsnie niecenzuralnego, jeśli on mnie nie przeprosi!
Yellowhead
***
Kochana Yellowhead!
Dość trafnie opisałaś ten wycinek naszego świata, a właściwie rzeczywistości, w którym trochę trudno żyć: tam, gdzie mentalność zakleszczyła się w schematach i ani rusz do przodu czy w bok, w myślowym zaścianku. Nie wiem, jak długo jesteś ze swoim chłopakiem, jak dobrze zdążyłaś go poznać. Niewątpliwie niedzielny wieczór był kamieniem milowym na tej drodze. Możesz iść dalej lub zawrócić. To zależy, jak ocenisz jego reformowalność.
Nie jest fajnie, gdy bliski człowiek na naszych oczach i naszym kosztem szafuje konserwatywnymi hasłami, a jednocześnie system wartości rozjeżdża mu się na tyle, że nie uważa za stosowne zainterweniować, gdy sytuacja naprawdę o to woła. Przykro mi to mówić, ale byłaś w niedzielę bardzo, bardzo samotna, chociaż przyszłaś w towarzystwie, które zapewne darzysz zaufaniem… To poważny sygnał ostrzegawczy. Czego spodziewać się po mężczyźnie, który osobistą dziewczynę w jej ulubionej sukience uważa za prowokatorkę i dlatego wyręcza się załogą baru, zamiast samemu zainterweniować w jej obronie przed natrętem? Nasuwają się nieciekawe odpowiedzi, niestety. Ktoś tu kogoś nie szanuje i ocenia według nieistotnych kryteriów. Skoro uważasz się za kobietę niezależną, bądź konsekwentna i porzuć złudzenia.
Decydując się na związek, jesteśmy zazwyczaj zakochani. Składa się na to wiele elementów, poza niekontrolowaną fascynacją. Szukamy w drugiej osobie subiektywnego poczucia bezpieczeństwa i zaspokojenia naszych wyobrażeń o bliskości, czułości, dobroci, odpowiedzialności. I jeżeli ta osoba spełnia te oczekiwania, może sobie chodzić po ulicy z kanarkiem na głowie, a my przytulamy ją mocno i z dumą prezentujemy całemu światu swój wybór. A komu się nie podoba – niech spada na drzewo!
Pozwoliłam sobie na humorystyczne opisanie sytuacji idealnej. Tymczasem, rzeczywistość skrzeczy. Ale nie przejmuj się tym. Na Twoją „kontrowersyjną” sukienkę czy fryzurę może ewentualnie pokręcić nosem staromodny starszy pan w tramwaju czy własna ciocia, bo zaburzasz im uporządkowany od wielu lat obraz świata. Twój chłopak ma Cię po prostu wielbić i stać za Tobą murem, nawet jeśli wolałby Cię z warkoczami i w szarym golfiku. Ponieważ, jak sama słusznie powiedziałaś, strój, kolczyk w nosie czy tatuaż na kostce to zaledwie maleńka próba zamanifestowania swojego „ja” – rzeczy ważne dla zakolczykowanego i wytatuowanego, ale całkowicie niegroźne dla otoczenia i dlatego zasługujące co najmniej na tolerancję. Natomiast negatywne komentowanie czyichś ubrań czy w ogóle wyglądu, jest po prostu niedopuszczalne, bez względu na stopień bliskości. Zwłaszcza, gdy od tych powierzchownych ocen przechodzi się gładko, o zgrozo, do poważnych, acz prymitywnych uogólnień, na przykład na temat czyjegoś charakteru czy inteligencji. Podważa się wręcz jego wartość jako człowieka.
Twój chłopak nieświadomie trafił w sedno pod jednym względem: najważniejsze, co człowiek ma w czaszce. I to on ma tam siano. Nie Ty.
Ja bym nie zadzwoniła… Z drugiej strony, mogłoby być ciekawie usłyszeć, jakich argumentów użyje przy przeprosinach.
Z trzeciej strony – co zrobisz, gdy się okaże, że to on czeka na przeprosiny?
Nie łam się – będę trzymać kciuki!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze