Zajęcia pozalekcyjne - przyjemność czy obowiązek?
EWA ORACZ • dawno temuJak wygląda przeciętny dzień ośmiolatka? Pobudka o 6.45, śniadanie, 6 godzin w szkole, powrót na obiad. Basen, szkoła muzyczna czy odrabianie lekcji w domu? Najczęściej decydują o tym rodzice. Często wpływ wywierają koledzy i koleżanki. Dzieciństwo to czas szczególny, od którego dużo zależy. Ja ze swojego najmilej wspominam czas wspólnie spędzany z rodzicami. Wycieczki do lasu i ogniska. Niedzielne spacery a zimą zjazdy na sankach.
Większość szkół oferuje dzieciom duży wybór zajęć pozalekcyjnych. Poza szkołą są jeszcze domy kultury, szkoły językowe i oczywiście różne kluby zainteresowań. Zajęcia pozalekcyjne odbywające się w szkołach najczęściej są bezpłatne, podobnie jak zajęcia wyrównawcze.
Dzieci mogą wybierać między zajęciami:
angielski i inne języki,informatyka,matematyka,kółko teatralne,tenis stołowy,zajęcia wokalne,kółko turystyczne,basen,kółko plastyczne,kółko ceramicznei wiele innych.
Iza, nauczycielka niemieckiego klas młodszych:
— Na zajęcia pozalekcyjne, w tym języka niemieckiego, mogą chodzić dzieci dobrze uczące się, tym słabszym pozostają zajęcia wyrównawcze, na które chodzą oczywiście nie dla przyjemności. Czasami zdarza się, że rodzice muszą interweniować, bo uczeń zapisze się na zbyt wiele zajęć i jest potem przepracowany. Dzieci nie wychodzą ze szkoły później niż o godzinie 15.30. Czasami idą jeszcze do świetlicy, która jest niedaleko szkoły i czekają, aż rodzice wrócą z pracy. Najczęściej na dodatkowe zajęcia językowe jest dużo chętnych, muszę wybierać najzdolniejszych i tych najpracowitszych, takie zajęcia to pewien rodzaj nagrody.
Alina, mama dwójki dzieci — 7 i 9-letniego:
— Moje córki mają poza lekcjami zajęcia z angielskiego, starsza chodzi jeszcze do osiedlowego domu kultury na zajęcia plastyczne dwa razy w tygodniu. To nauczyciel plastyki zwrócił uwagę na jej rysunki i poszukaliśmy z mężem jakiegoś kółka, w którym mogłaby się rozwijać. Na szczęście dom kultury jest blisko naszego miejsca zamieszkania, więc nie mamy problemu z odbieraniem córki. Zajęcia plastyczne są odpłatne, ale nie jest to duży koszt, bo 50 zł miesięcznie. Gorzej z angielskim, dlatego zdecydowaliśmy się na zajęcia w szkole, które są darmowe. Niestety, nie byłoby nas stać na opłacenie dwóch kursów angielskiego dla córek w szkole językowej. Może za rok uda nam się wysłać tam starszą.
Siedmioletnia Kasia uczy się w społecznej szkole w Warszawie. Poza lekcjami ma jeszcze zajęcia z angielskiego, jazdę konną i prywatne lekcje nauki gry na skrzypcach. Spytałam rodziców, czy to nie za dużo na takie małe dziecko.
Tomek, tata siedmioletniej Kasi:
— Kasia uczy się angielskiego od dwóch lat, bardzo lubi te zajęcia podobnie jak konie. Postawiliśmy na dobrą edukację, której my jako dzieci nie mogliśmy mieć. Wiadomo, że w obecnych czasach osoba nie znająca angielskiego jest jak upośledzona. Angielski to dopiero początek, za rok Kasia rozpocznie naukę hiszpańskiego. To prawda, że ma dużo zajęć, ale myślimy, że jak będzie dorosła, to będzie nam wdzięczna za taką możliwość edukacji. Nie będzie miała problemów z pracą. Nasza córka przez cały tydzień jest zajęta, odpoczywa w weekendy, podobnie jak my. Jest mała, ale myślimy, że kilka lat ciężkiej pracy, zresztą połączonej z przyjemnością, to dobra inwestycja w jej przyszłość.
Zapytałam, czy nie obawiają się, że zabiorą jej jakąś część dzieciństwa?
— Kasia jest bardzo zadowolona ze swoich zajęć. Czasami jest zmęczona, ale to przecież część życia. Zresztą będzie miała potem dwa miesiące wakacji, które spędzi aktywnie. Jeśli tylko możemy, zabieramy ją w podróże. W tym roku byliśmy razem w Kanadzie i w Grecji.
Ciekawiło mnie, czy tak zajęte dziecko ma koleżanki?
— Ma kilka koleżanek, to głównie córki naszych znajomych, razem chodzą na jazdy konne. To dość wygodne dla wszystkich, bo czasami my zawozimy na zajęcia wszystkie dziewczynki, a potem nasi znajomi je odbierają i rozwożą do domów. Wszyscy cierpimy na brak czasu.
Rozmawiałam z instruktorką jazdy konnej, która prowadzi zajęcia dla początkujących, prowadząc konia na lonży i zajęcia z kucykami dla małych dzieci. Zapytałam, w jakim wieku dzieci zaczynają naukę jazdy?
— Sześcioletnie dziecko, sięgające stopami do strzemion, może rozpocząć naukę. Młodsze dzieci jeżdżą na kucykach, nie nazwałabym jednak tego typową jazdą. Jest to przede wszystkim rodzaj przygody dla dziecka, kontakt z koniem i przejażdżka po lesie w większej grupie. Każde dziecko ma opiekuna prowadzącego konika, małe dzieci nie mogą jeździć samodzielnie. Najmłodsze dzieci mają około 3 lat i trzeba je trzymać, żeby nie spadły. Muszę niestety przyznać, że takie maluchy często płaczą i dlatego te jazdy są stosunkowo krótkie.
Skoro płaczą, to po co jeżdżą…
— To już decyzja rodziców, przywożą dzieci raz w tygodniu na „jazdę”, nie możemy odmówić — przecież to klienci. Tylko raz zdarzyło mi się zwrócić uwagę, gdy jakiś maluch, wręcz histerycznie, reagował na jazdy. Rodzice go zabrali, ale spojrzenia mamy dziecka nie zapomnę nigdy.
Rzadko mam kontakt z rodzicami, najczęściej dzieci przywożą opiekunki. Jedynie w weekendy przyjeżdżają całe rodziny. Zauważyłam, że często po jazdach dzieci są wiezione na następne zajęcia, tenis albo jakiś taniec. Rzeczywiście mam wrażenie, że czasami spełniają ambicje rodziców. Słyszałam wiele rozmów „weekendowych rodziców” na temat zajęć swoich dzieci. Tenis, szkoła muzyczna, języki, konie, te dzieci jeszcze przecież muszą odrabiać lekcje w domu. Kiedy mają na to czas, nie wiem.
Justyna samotnie wychowuje dziewięcioletniego Karola. W opiece pomaga jej mama, która odbiera małego ze szkoły.
— Karol to bardzo zdolne dziecko, nie ma problemów w nauce. W szkole uczy się angielskiego i niemieckiego, myślę że to wystarczy, jak na jego wiek. Zamiast WF-u ma basen. Gdyby chciał chodzić na jakieś zajęcia pozalekcyjne, nie miałabym nic przeciwko temu. On jednak woli zabawy z kolegami na podwórku albo przy komputerze, choć to drugie staram się nieco ograniczać. Dużo pracuję, także cieszę się, że moja mama może mi pomóc. Gdyby nie ona, Karol musiałby codziennie po lekcjach siedzieć w świetlicy.
Nie chciałabym, żeby był przemęczony. Dzieciństwo to czas żeby się brudzić i mieć strupy na kolanach. Przed nim jeszcze wiele lat nauki. Choć rzeczywiście zastanawiam się czasami, czy nie powinnam znaleźć mu dodatkowych zajęć. Szczególnie, gdy spotykam się z innymi rodzicami na wywiadówkach. Zawsze potem pytam, czy nie chciałby zapisać się na jakieś kółko. To jego czas wolny i pozwalam mu decydować. On wybiera chodzenie po drzewach i piłkę z kolegami. Wiem, że świat pędzi, rosną wymagania, ale patrząc na mojego syna widzę małe dziecko z wielkim tornistrem.
Jak wygląda przeciętny dzień ośmiolatka? Pobudka o 6.45, śniadanie, 6 godzin w szkole, powrót na obiad. Basen, szkoła muzyczna czy odrabianie lekcji w domu? Najczęściej decydują o tym rodzice. Często wpływ wywierają koledzy i koleżanki. Pamiętajmy jednak, że dzieciństwo to czas szczególny, od którego bardzo dużo zależy. Ja ze swojego najmilej wspominam czas wspólnie spędzany z rodzicami. Wycieczki do lasu i ogniska. Niedzielne spacery i zjazdy na sankach zimą.
Ile godzin przy komputerze spędza wasze dziecko? Czy poza wieloma zajęciami dodatkowymi ma czas na czytanie książek i rozmowę z wami, na wygłupy, przytulanie? Ma przyjaciół, czy może najlepszym jego przyjacielem jest telewizor… i mikrofalówka, w której odgrzewa sobie obiad, zanim jego rodzice wrócą z pracy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze