Gdy facet mieszka sam
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNiewesołe koleje życia skazują nas, facetów na nieustanne mieszkanie w towarzystwie kobiet. Najpierw jest to mama, następnie kochanka, wreszcie ślubna i koniec końców, pielęgniarka zatrudniona w przytułku. Fakt mieszkania samemu zdarza się równie często, co przyjazny pracownik skarbówki. Mężczyzna nie jest stworzony do mieszkania samemu. Niemniej, samotność odsłania prawdę o nim.
Mężczyzna nie jest stworzony do mieszkania samotnie. Niemniej, samotność odsłania prawdę o nim.
Niewesołe koleje życia skazują nas, facetów na nieustanne mieszkanie w towarzystwie kobiet. Najpierw jest to mama, następnie kochanka, wreszcie ślubna i koniec końców, pielęgniarka zatrudniona w przytułku. Fakt mieszkania samemu zdarza się równie często, co przyjazny pracownik skarbówki i to przynajmniej z kilku przyczyn.
Kłania się sam poziom życia. Naturalnym okresem wyprowadzki są studia (uważam, że należałoby wprowadzić ustawę zmuszającą studenta do opuszczenia rodzinnego domu, nawet jeśli ten stoi metr od uniwerku), niestety, najczęściej brakuje forsy by samemu się urządzić. Instytucja stancji, czyli pokoiku przy jakiejś nerwowej babinie, szczęśliwie kona na cmentarzu dziejów, ludzie wynajmują mieszkania ze znajomymi lub nawet z ogłoszenia, nieliczni szczęśliwcy toną w tanim alkoholizmie akademików. W rejonach trzeciego roku zbiegają się dwa istotne wydarzenia, czyli intensywna obecność stałej partnerki i niewydolność wątroby. Wówczas następuje decyzja o wspólnym zamieszkaniu, owocująca ślubem i rozwodem w perspektywie następnej dekady. Chłop wyprowadza się do nowej miłości. Znam takich, którzy funkcjonują właśnie w takich dziesięcioletnich interwałach. Ale żeby samemu mieszkać? To niemal się nie zdarza z przyczyn ekonomicznych i ogólnoludzkich – facet przeczuwa, że miesiąc życia w pojedynkę może zakończyć się dlań śmiercią lub jeszcze czymś gorszym.
A jednak, dwa lata jak z bicza zleciały, samemu w ponurej norce.
Wydaje mi się, że aktywność samotnicza chłopa może być dla kobiet tajemnicą, ewentualnie przestrzenią nasyconą przez fałszywe wyobrażenia. Wnioskuję tak przez analogię, nie umiem wyobrazić sobie o czym dziewczęta sobie szczebioczą na festiwalach babińców, co dzieje się w przebieralniach i utajnionych czatach, przestrzeń sfeminizowana w stu procentach jawi mi się krainą dziką i złowrogą. W odwrotną stronę wrażenie może być podobne, może jakaś dziewczyna nawet teraz sobie myśli: co taki i owaki robi, mieszkając sam?Naturalnym, zarazem fałszywym skojarzeniem jest pogląd, że mężczyzna, uwolniony ze smyczy natychmiast zaczyna nurzać się w paskudnych przyjemnościach, a więc odurza się wszystkim łącznie z płynem do zmywania naczyń, ogląda pornole i naładowany ich pozytywnym przekazem wyrusza na łowy do miejsc, gdzie się tańczy. Taki samotnik, niczym stary, wredny słoń depcze niewinne serca, zaciąga kobiety do swego barłogu by następnie brutalnie je porzucić. Pogląd ten jest w dużej mierze życzeniowy. Kochamy przecież łajdaków, czyż nie?
Wizja takiego rozpustnika jest niezwykle atrakcyjna i przez to rzadko spotykana – występuje w naturalnym środowisku równie często, co Yeti. Ktoś widział, kogoś rozszarpano. Pogrom serc niewieścich dokonuje się raczej rękami słomianych wdowców niż zawodowych samotników. Ci dbają o własny interes – kobieta posiada rzadką zdolność do zagnieżdżania się, o zgrozo, nawet do wicia gniazdka, co wieszczy dalsze nieszczęścia i kataklizmy. Perspektywa kwiatków na oknie, zasłon, wiklinowych koszyczków i tym podobnych okropności jest zbyt straszliwa: odpuszczenie knajpianych podrywów wydaje się niewielką ceną za jej uniknięcie.
Odpadają wszelkie alkohole, jeśli nie liczyć nieczęstego poszukiwania okazji do wypicia, najczęściej, poza domem i z przyjaciółmi. Zamiłowanie do używek osiąga niekiedy tak wielki rozmiar, że trzeba jakoś się chronić – mieszkanie z kobietą oferuje takie zabezpieczenie i człowiek cieszy się jak Truman bombą atomową, gdy tylko zdoła wyrwać się na piwo. Tu przyjemność blednie i jeszcze chłop czuje się jak dureń, użynając się w samotności. Takie doświadczenie jest jeszcze gorsze niż trzeźwość, więc go unikamy. Dochodzą jeszcze kwestie zdrowotne, winko jednak wypala od środka, o mocniejszych alkoholach lepiej nie myśleć, pierwsze doświadczenie kaca giganta prowadzi do zmiany zainteresowań. Zwłaszcza, że nikt wody nie poda.
Co jeszcze możemy robić okropnego, a nie robimy? Porno nudzi się błyskawicznie. Nie flirtujemy na czatach, bo przecież jesteśmy durni i mylimy nicki, najwyżej ściągniemy film na nielegalu i to taki, na którym strzelają się, a nie uprawiają miłość. Być może kupimy sobie konsolę, albo coś w tym stylu, będziemy gubić telefony komórkowe i dni tygodnia.
A na czym naprawdę mija czas facetowi żyjącemu samotnie?
Ujawniają się nasze niedoskonałości, organiczne niezorganizowanie, safandulstwo i oczywista małość względem kobiet. Kobieta jest władna w ciągu godziny zrobić obiad i pranie, pościerać kurze, zalać łazienkę detergentem, odebrać polecony z poczty, pozmywać, sprokurować pyszną kawusię i jeszcze na zakupy skoczyć. Być może żyjemy w innych czasach, to znaczy, dzień kobiety składa się z 48 godzin, a mnie tylko się zdaje, że jest dwa razy krótszy, wolę jednak racjonalne wytłumaczenie: jesteśmy niezgrabni i nieudani niczym pijane słonie.
Cały dzień samotnego faceta upływa na walce z najprostszymi przeciwnościami; te przypominają hordę Hunów przewalającą się przez kawalerkę. Samo zrobienie śniadania umie zająć czas do południa i budzi taką wściekłość, że można zapomnieć iść do roboty, wiąże się z nieustannym szukaniem sztućców i przynajmniej trzema wyprawami do spożywczaka (zawsze zapomnimy czegoś kupić, na koniec zaś zostawimy w kasie portfel). W międzyczasie należy znaleźć ubranie, które gdzieś się zawieruszyło, wymyślić, jak wysuszyć skarpetki i ciężko poparzyć się żelazkiem. W ten sposób, czynności, które kobieta wykona w kwadrans muszą rozpocząć się przed świtem i grożą kalectwem.
Dalej jest jeszcze gorzej – przy głupim sprzątaniu omal nie wybiłem sobie zębów i ponosiłem regularne klęski w starciu z bałaganem. Próby wprowadzenia czystości okazywały się udane, niemniej, opłacone ogromnym kosztem, nieraz przyszło mi ganiać ze ścierką do późnych godzin nocnych, a rzeczywistość zaskakiwała mnie nieustannie. Gdy układałem książki, zlew, tajemniczym sposobem zapełnił się garami, a cywilizacja żyjąca w śmieciach wynalazła już ogień i koło. Myłem podłogę? Na suficie pojawiły się pajęczyny grube niczym stryczek. I tak krążyłem prześladowany przez cztery ściany i tysiąc złośliwych drobiazgów, które psując się, brudząc, niszczejąc i domagając się poprawy swego losu, niszczyły me marzenia o czasie wolnym. Właściwie, to dziwię się, że żyję, nic mnie nie zeżarło, nie padłem, pokonany przez szczotkę i kuchenkę gazową.
Wszelkie wysiłki nie przyniosły efektu. Facet bowiem szybciej brudzi niż sprząta, czyli – ile by się nie namęczył, czystości nie zachowa. Żyje w syzyfowym piekle. W odróżnieniu od kobiet, my, mężczyźni nigdy nie zdołamy się nauczyć czegokolwiek, nie będziemy robić obiadów szybciej i lepiej, a jeśli nawet, natychmiast zawalimy na innym odcinku, funkcjonując w nieustannym niepowodzeniu. Żyjąc samotnie, wszelkie siły koncentrujemy na przewalczeniu czynności najprostszych.
A kiedy wreszcie skończymy… Zwycięstwo garów, śmieci i kurzu jest oczywiste, możemy jednak odnieść drobne sukcesy, powiedzmy, spędzić wieczór w czystym mieszkaniu, gdzie pranie się ślicznie suszy, a obiad pulsuje pod pokrywką. Wówczas jest chwila dla siebie. Wiadomo, podryw odpada, wódeczka także. Więc co? Może film, książka, albo gra? Nie. Mózg mężczyzny funkcjonuje inaczej niż kobiety, odmienne w nim są szufladki, na odmiennych zawiasach. Znajdziemy taką odpowiedzialną za seks, za pracę i gary nieszczęsne, jest jednak jedna szuflada szczególna, najpiękniejsza i najcenniejsza. Co w niej? Otóż nic.
Dokumentna, cudowna pustka.
Rzadkie chwile, kiedy możemy ją otworzyć, to nasze największe szczęście.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze