W ramionach korporacyjnego oszusta
CEGŁA • dawno temuLudziom kariera uderza do głowy jak woda sodowa. Stają się wredni i nie ma dla nich problemu podstawić koleżance nogę w pracy, by tylko dopiąć swego. Przeżyłam to na własnej skórze. Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć, że on owinął sobie mnie wokół palca jedynie po to, żeby dobrze spenetrować sytuację w pracy, układy, zależności – zwąchać, gdzie leżą najlepsze konfitury, z korzyścią dla siebie. Nigdy przedtem nie uważałam siebie za naiwną. Cóż, człowiek sam siebie nie zna.
Droga Cegło!
Co sądzisz o tym, że ludziom praca i kariera uderzają dziś do głowy jak woda sodowa? Efekt jest taki, że stają się, delikatnie mówiąc, wredni i nie ma dla nich problemu na przykład podstawić koledze czy koleżance nogę w pracy czy gorzej — wbić nóż w plecy, by tylko dopiąć swego…
Przeżyłam to na własnej skórze w bardzo niefajnych okolicznościach, bo wiązało się to też z facetem i z poważnymi uczuciami (z mojej tylko strony, jak się okazało potem), a ja nigdy przedtem nie uważałam siebie za pierwszą naiwną… Cóż, człowiek sam siebie nie zna.
Nie jestem idealistką, która chciałaby żyć powietrzem, nie mieć tzw. kapuchy, za to święty spokój od takich problemów jak stosunki w firmie. Ale niektóre zagrania uważam za normalne świństwo. Miałam w pracy, nazwijmy to, w moim dziale (nie chcę raczej, żeby ktoś rozpoznał moją sytuację, nawet jeśli i tak stamtąd odejdę) bardzo fajnego kolegę, dużo zadań robiliśmy wspólnie i szło to dobrze. Przyszedł do nas w określonym momencie, kiedy ja i inni ludzie z działu byliśmy już w firmie dobrze zagospodarowani i zorientowani, co i jak, ja na przykład miałam już dwuletni staż. On niby był nowy, ale wciągnął się błyskiem. Zakolegowaliśmy się w sześcioro, były też spotkania poza biurem, no… „działo się”, jak to mówią w reklamie.
Potem bardzo szybko w sumie zaczęło się coś dziać konkretnie między nami dwojgiem. Parę razy była trenowana knajpka tylko w duecie, rozmowy o firmie i ludziach, o marzeniach, co kto chce robić dalej w życiu, normalnie. Parę razy po dobrym winie zdarzył się seks. Zakochałam się, ani się zdążyłam obejrzeć czy zastanowić. Dodam, że chłopak jest (nie, pardon, był!) naprawdę super – może nie to, że przystojny czy szpanerski (w naszej firmie nie ma za dużo gadżeciarzy, to specyficzne środowisko), ale ciepły, dowcipny, dobry w pracy i nie tylko:-). Bardzo szarmancki, dobrze wychowany, opiekuńczy. Więcej kadzić nie będę, bo nawet na to, jak się okazało, nie zasługuje.
Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć, że on owinął sobie mnie i nie tylko mnie wokół palca jedynie po to, żeby dobrze spenetrować sytuację w pracy, układy, zależności – krótko; zwąchać, gdzie leżą najlepsze konfitury, z korzyścią dla siebie. A inteligentny jest, nie powiem. Po czasie wyszło, że po prostu wyciągał ze mnie informacje, jak jakiś parszywy agent – o ludziach, o stosunkach. Planował swoją drogę w górę, a mną się tylko posłużył.
Nie minęły dwa miesiące, jak prezes przedstawił mi go jako… mojego bezpośredniego przełożonego, który pokieruje całym działem – dodam, że przedtem pracowaliśmy na równi, bez lidera. Nie o to już w tym momencie chodzi, że mój, he he he, „chłopak” się nie nadaje na to stanowisko, bo pewnie się nadaje. Ale wpierw musiał przecież kogoś przekonać i urobić, że w ogóle taki szef jest nam potrzebny!
Potem było tylko gorzej. Facet, z którym poszłam do łóżka i zaczynało mi się wydawać, że może to być coś fajnego i na dłużej, wziął się za nas ostro. Zaglądał nam w monitory, nie wiem, może się martwił, że oglądamy w pracy pornosy zamiast robić projekt, robił głupie komentarze o wychodzeniu na fajkę czy lunch („Za długo! Za często!”), ironizował, kiedy ktoś szedł do domu PRZED NIM i tak dalej. Po tygodniu… odbiło mu! Kazał pisać mailem krótkie dzienne raporty o postępach w naszej pracy, to znaczy w punktach, co konkretnie, po kolei tego dnia zrobiliśmy… W ogóle w całej firmie wisiał wokół niego jakiś dziwny smrodek, ludzie uśmiechali się pod nosem po kątach, robili głupie miny, nam konkretnie – chyba współczuli.
Najważniejsze powiem Ci na koniec: wyobraź sobie, że on wcale nie chciał ze mną zrywać! Zachowując się w pracy jak ostatnia szmata, przeczołgując ludzi po ziemi, próbował jednocześnie udawać, że między nami wszystko OK, możemy się jak dawniej umawiać, spotykać, kochać, bo przecież praca to jedno, a życie prywatne to drugie. Kompletny oszołom, nie sądzisz?
Już prawie znalazłam nową pracę, chociaż szkoda mi tej. Lubiłam ludzi, lubiłam to, co robię. Szlag mnie dodatkowo trafia, że okazałam słabość i sama zrezygnowałam przez taką szuję, miernotę, a on tam sobie zostanie w najlepsze i będzie się piął w górę, po cudzych plecach oczywiście. A najbardziej nie mogę znieść myśli, że nie poznałam się na nim i pozwoliłam się tknąć więcej niż jednym palcem. Mam mdłości, kiedy sobie przypomnę. I nie marzę o niczym innym, jak o tym, żeby solidnie podwinęła mu się nóżka… Może jestem mściwa i głupia, trudno.
Perełka
***
Droga Perełko!
Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale przyszłość tego pana zależy w dużej mierze od tego, jak rozgrywał swoją partię, a tego pewnie do końca nie wiesz. Czy wkradł się do firmy i w łaski szefa wyłącznie kuchennymi drzwiami, zbierając najpierw pokątnie potrzebne informacje – czy też został celowo i z rozmysłem zatrudniony w celu „zdyscyplinowania” części pracowników i w charakterze gumowego ucha głównych zarządzających? Jeśli pomysł wyszedł od niego – raczej lubiany czy ceniony nie będzie i prędzej czy później jego wątpliwa kariera legnie w gruzach. Jeśli natomiast Wasz prezes dostał modnej gdzieniegdzie obsesji na punkcie kontroli i wprowadził do firmy „kontrolera”, to już inna bajka.
Nie wyrzucaj sobie tego, że postanowiłaś zmienić pracę. Ta historia uderzyła w Ciebie podwójnie. Zostałaś bezwzględnie i cynicznie oszukana jako kobieta i jeszcze miałabyś znosić to indywiduum jako swojego szefa? A po cóż Ci takie stresy? Musisz zająć się sobą i swoim komfortem psychicznym, a w opisanej sytuacji byłoby to raczej trudne.
Robisz bardzo dobrze, odchodząc, z jeszcze jednego powodu. Z takich „klimatów” uciekają zwykle najlepsi – ci, którzy znają swoją wartość i nie pozwalają sobą pomiatać. A pracodawca na tym traci. I może w związku z tym kiedyś przejrzy na oczy.
Ludzie, którzy zachowują się tak, jak Twój nowy „kolega” z pracy (i jego ewentualni zleceniodawcy), traktują innych instrumentalnie, wykorzystują ich, wyznając pogląd, że informacja to władza. Podobnie sądzą na temat nadmiernej kontroli – że dyscyplinuje ona ludzi, zmusza do lepszej pracy, etc. Skądinąd wiadomo, że zestresowany człowiek pracuje gorzej – niekiedy specjalnie, na złość przełożonym. Nikt nie lubi być inwigilowany – ani w firmie, ani tym bardziej w związku uczuciowym. Takie działania odnoszą wręcz odwrotny efekt: ludzie, którym okazuje się wyższość i brak zaufania, próbują się wymknąć, oswobodzić. Czasami jednak tego typu brzydkie praktyki korporacyjne, psujące atmosferę w pracy i skłócające ludzi ze sobą, są dla pracodawcy paradoksalnie korzystne, gdyż… niesolidarnym zespołem łatwiej rządzić.
Postaraj się jak najszybciej wyrzucić z pamięci osobisty aspekt tej niemiłej historii. Facet nie zasługuje nawet na strzępek wspomnień, o czym sama doskonale wiesz. Ale że był inteligentny i wytrenowany — czymś Cię ujął, co nie znaczy, że jesteś naiwna i nie znasz się na ludziach. Szukałaś miłości, znalazłaś oszusta i manipulatora. Bywa. Rozumiem gorycz, rozumiem, że w porywach możesz czuć się „skalana”. Ale to nie Ty powinnaś się tak podle czuć!
A słodką zemstę odradzam. Pozostaw tego pana losowi – zdziwiłabyś się, jak sprawiedliwy bywa… Skoncentruj się raczej na uczuciach i sprawach pozytywnych.Powodzenia życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze