Księżniczki z wieży
ANNA CHMURZYŃSKA • dawno temuChoć mamy XXI wiek i emancypacja kobiet to oczywistość, wciąż wiele dziewczyn lubi marzyć o księciu, który przyjedzie na białym koniu i zabierze je do swojego zamku. Koń w dzisiejszych czasach ma błyszczącą karoserię, a zamek jest domem na przedmieściach. Książę jest najczęściej dobrze zarabiającym właścicielem małej firmy lub tyra w korporacji, by swojej księżniczce zapewnić wakacje na Bali.
A jak się miewają współczesne księżniczki? Żony przedsiębiorczych mężczyzn, których ambicją jest pełne konto i nowy model auta co dwa lata.
Rozejrzałam się wokół i kilka księżniczek znalazłam.
Anna wyszła za mąż za inżyniera. Sama go znalazła w klubie studenckich. Chodziła tylko do takich, w których piwo popijali chłopcy z politechniki. Wychowywana przez samotną matkę, schorowaną i zmęczoną, postanowiła inaczej urządzić sobie życie. Za Adama wyszła z rozsądku. Był w miarę przystojny, miał ładne nazwisko (musiało kończyć się na -ski) i był bardzo zdolnym studentem. Już na studiach pytały o niego firmy. Anna też była zdolna. Była wesoła i ambitna. Bała się jednak, że zostanie sama, bo kto by tam chciał biedną dziewczynę z prowincji z chorą matką pod opieką. Kiedy pojawił się Adam, robiła wszystko, żeby został jej mężem. Został. Szybko kupili mieszkanie i ładny samochód. Adam pracował od świtu do nocy. Anna urządzała mieszkanie. Chwilę popracowała w radiu, ale kiedy tylko zaszła w ciążę, na dobre została w domu. Koleżankom opowiadała o nowych kanapach i przepisach na risotto. Przyjaciółki miały z nią coraz mniej wspólnych tematów. Od wielu lat Anna przysyła kartki z wakacji. Zdjęcia z coraz to odleglejszych zakątków świata pokazują coraz bardziej zmęczoną kobietę. Na wakacje często jeździ sama z córką. Mąż jest prezesem firmy i nie ma czasu na wygłupy.
Grażyna też wyszła za chłopaka poznanego na studiach. Rozrywkowy humanista ujął ją znajomością literatury i czerwonymi różami, które przynosił na każdą randkę. Arkadiusz szybko zaczął robić karierę naukową. Został asystentem na uczelni, napisał doktorat. Grażyna w tym czasie uczyła w szkole. Kiedy urodziły się dzieci, było oczywiste, że to ona poświeci życie zawodowe. Na kilka lat zamknęła się z dziećmi w domu. W tym czasie Arek wydał kilka książek i został profesorem zapraszanym przez uczelnie na całym świecie. Zarabiał coraz więcej i wciąż powtarzał Grażynie, że nie musi pracować. Ona jednak wróciła do szkoły, ale po kilku latach przerwy musiała ścieżkę nauczycielskiej kariery rozpoczynać od początku razem z innymi stażystami.
Przyzwyczaiła się, że ona i dzieci muszą się dopasować do kalendarza Arkadiusza. Są wakacje, ale cała rodzina siedzi w domu. Profesor pisze kolejną książkę. Jak skończy, może pojadą w odwiedziny do doktora Iksińskiego, Arek musi pogadać o jakimś referacie. A wracając odwiedzą jeszcze Kraków, żeby odebrać materiały z archiwum. Pytam Grażynę, kiedy ostatni raz zrobiła coś tylko dla siebie. Odpowiada mi cisza.
Znam jeszcze Martę. Mieszka za miastem w dużym domu z ogrodem i widokiem na jezioro. Do najbliższego sklepu nie dojdzie się na piechotę. Ta odległość od miasta i przestrzeń wokół zachwyciła kiedyś Martę. Cieszyła się, że będzie grzebać w ziemi i pić kawę na tarasie. Jej mąż zarządza zespołem inżynierów projektujących duże inwestycje przemysłowe. Nie przyjeżdża do domu przed 19.00. Domem zajmuje się Marta. Podobnie jak dziećmi, psem, kotem i wszystkimi sprawami związanymi z samochodami, ubezpieczeniami, odwiedzinami krewnych. Na urlop może wyjechać z dziećmi, jeżeli taka jej wola. Tomasz w tym czasie będzie oddawał kolejny bardzo ważny projekt. W weekendy też może z dziećmi się zabawić, on chętnie da pieniądze. Sam w tym czasie będzie musiał skończyć projekt lub pojechać na spotkanie z zagranicznym inwestorem.
Zamek na wsi, choć piękny i obsypany kwiatami, coraz częściej przypomina Grażynie więzienie.
— Chyba muszę się rozwieść — zwierzyła mi się ostatni. Powiedziałam mu o tym, ale nie wiem, czy usłyszał, bo właśnie coś projektował.
Moje znajome księżniczki wierzą w swoich mężów. Dbają o domowe ognisko i książęce potomstwo.
Tylko coraz głośniej wzdychają.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze