Czy wspólna praca niszczy związek?
ANNA PAŁASZ • dawno temuZwiązek z zasady polega na tym, że wiele rzeczy staje się wspólnych — wspólni znajomi, wspólne mieszkanie, wspólne spędzanie czasu. Co jednak, kiedy para niespodziewanie musi ze sobą współpracować na płaszczyźnie zawodowej? Czy to prawda, że tam, gdzie zaczyna się wspólna praca, tam kończy się związek?
Ewa (32 lata, architekt wnętrz z Tarnowa) pracowała ze swoim mężem miesiąc. Potem Ewa doszła do wniosku, że albo zrezygnuje z pracy, albo z męża.
— Początkowo się ucieszyłam, że będziemy razem pracować — wcześniej widywaliśmy się stosunkowo rzadko, poza tym dochodziła też kwestia dojazdów, a mamy jeden samochód. Wspólna praca wydawała się idealnym rozwiązaniem — razem wychodziliśmy z domu, razem jechaliśmy do pracy i razem z niej wracaliśmy. Mogliśmy się spotkać podczas lunchu, dzielić pomysłami i wspierać podczas ich realizacji. Tyle w kwestii wyobrażeń. Tak naprawdę szybko pożałowałam, że pracuję z mężem — w pracy wychodzi z niego despota i perfekcjonista, czego nie doświadczałam w normalnym życiu. W pracy potrafił być dla mnie bezwzględnie krytyczny, często bez większych podstaw, tak z zasady, bo on tu jest facetem i on wie lepiej. Pracę przenosiliśmy również do domu, łącznie ze wszystkimi napięciami. Zaczęła się też niezdrowa rywalizacja. Musiałam zrezygnować, inaczej moje małżeństwo by się rozpadło. Po tym, jak zmieniłam miejsce pracy, jeszcze długo odczuwaliśmy skutki łączenia pracy z życiem osobistym. Na szczęście ten etap mamy już za sobą.
Agnieszka (30 lat, nauczycielka z Lublina) pracowała ze swoim mężem prawie rok. Potem on podpisał umowę w innej placówce, a ona — papiery rozwodowe.
— To ja go wkręciłam do pracy. Jestem nauczycielką angielskiego, w mojej szkole akurat zwolnił się etat i namówiłam męża, żeby się zdecydował. Akurat odszedł z poprzedniej pracy, redukcja etatów. Ucieszył się, że znowu będzie uczył. Ja też się cieszyłam. Do czasu. O ile ludzie z pracy nie mieli problemów z faktem, że on jest tu nowy i w dodatku z mojego polecenia, o tyle on odczuł potrzebę udowodnienia wszystkim, że jest ode mnie lepszy. Rywalizowaliśmy ze sobą jak dzieci — o wszystko, od uznania dyrekcji począwszy, aż po sympatię dzieciaków. Lubił mi docinać, kwestionować moje kompetencje. Stał się bardzo protekcjonalny, w domu ciągle się kłóciliśmy. Z czasem zaczął się też spoufalać z jedną z koleżanek z pracy. Wreszcie odkryłam, że łączy ich coś więcej niż omawianie sprawdzianów. Oboje pracują teraz w innej szkole. Ja wciąż się zastanawiam, czy nie odejść — tutaj nadal jestem swego rodzaju sensacją. Jeśli ktoś powie mi, że praca z mężem może być przyjemna, nie uwierzę.
Joanna (27 lat, sekretarka z Poznania) od dwóch lat pracuje dla swojego męża, co jest rozwiązaniem dość praktycznym. Na pracę nie narzeka, na szefa — czasami, ale głównie prywatnie.
— Nie mam mu zbyt wiele do zarzucenia. Jest dobrym szefem, mądrym i sprawiedliwym. Nie mam u niego taryfy ulgowej, a przynajmniej nie na tyle, na ile ktoś mógłby się spodziewać. Zatrudnił mnie, bo mi ufa i ceni sobie moje umiejętności. W pracy nie ma miejsca na prywatę. Złośliwi mówią, że jestem w firmie „ponad prawem”, ale to nieprawda. Zbieram takie same cięgi jak inni, jeśli czegoś nie dopilnuję. Mamy taką niepisaną umowę, że nie zabieramy pracy do domu — jeśli więc zaistnieje jakiś konflikt między nami, który dotyczy płaszczyzny zawodowej, nie rozmawiamy o tym poza firmą. Nie zawsze się da, ale staramy się oddzielić życie zawodowe od prywatnego. To umiejętność, którą wypracowaliśmy nie inaczej jak w procesie wiecznych awantur i fochów. Znajomi wróżą nam rozstanie z powodu wspólnej pracy, ale wydaje mi się, że to zależy od człowieka — jeśli nie dogadujecie się w pracy, pewnie w którymś momencie przestaniecie dogadywać się też w życiu.
Paulina (40 lat, właścicielka restauracji z Warszawy) pracuje z mężem od niemal dziesięciu lat. I nie narzeka.
— Pewnie, że czasami patrzeć na niego nie mogę, ale która kobieta nie może powiedzieć tego o swoim mężu, nawet z nim nie pracując? Założyliśmy razem restaurację, kosztowało nas to wiele wyrzeczeń, niejednokrotnie kłóciliśmy się z tego powodu, ale ostatecznie jesteśmy razem, zawodowo i prywatnie. Musimy sobie ufać, wspólne obracanie pieniędzmi wymaga zaufania, a komu miałabym ufać bardziej niż facetowi, z którym jestem związana życiowo? Wspólna praca jednoczy, nie dzieli. Tak jest w naszym przypadku. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale to dotyczy każdego związku, bez względu na to, czy dzielicie tylko łóżko, czy dodatkowo biurko w firmie. My się z mężem uzupełniamy — on jest marzycielem, ja twardo stąpam po ziemi. Ja znam się na marketingu, on z kolei na jedzeniu i potrafi dopilnować kuchni. Nawet, jeśli zrezygnuję kiedykolwiek z tej pracy, to nie będzie oznaczało rezygnacji z nas. Dobrze jest móc liczyć na męża, również zawodowo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze