Syndrom lekkiej rączki
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuW żadnym wypadku nie powinnaś wychodzić za niego za mąż. Właściwie najzdrowiej będzie natychmiast się wyprowadzić. Dziwi mnie Twoje zmartwienie, że on sobie coś zrobi... Nie wierzę, że potrafi Cię uderzyć niejako „poza świadomością”. Obawiam się, że czyni to w pełni świadomie, że po prostu „stawianie kobiety do pionu” czy „uczenie moresu” leży w jego pojmowaniu świata.
Droga Margolu,
Mam 27 lat, od 2 lat jestem z mężczyzną, mieszkam z nim od roku. Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, bardzo dba o nasz dom, poświęca się pracy po to, żeby nam zapewnić jakąś przyszłość. Wszystko brzmi bardzo dobrze, ale…
Kiedy go poznałam, zdawało mi się, że chwyciłam Boga za nogi. Elokwentny, przebojowy, ja atrakcyjna i miła – od razu wpadliśmy sobie w oko. Po pierwszej randce skakałam do sufitu ze szczęścia. Prawie natychmiast poprosił mnie o rękę. Zaimponował mi – był taki pewny siebie, pewny tego, że mnie chce… Zamieszkaliśmy razem. W święta mamy się pobrać.
Kłopot w tym, że straciłam zapał do tego małżeństwa. Kiedy jesteśmy razem na jakiejś imprezie, nie wolno mi spojrzeć na żadnego faceta. Nawet jeśli przyjmuję koleżanki, zanim on wróci z pracy, staram się wysprzątać mieszkanie na błysk, żeby nawet nie przeczuwał, że ktoś nas odwiedził. Dziewczyny pukają się w głowę, mówią, że jestem zaszczuta, że tak nie można… Ale on potrafi mnie uderzyć. Nie pobić – po prostu uderzyć tak, żeby nie było widać. Jeśli tylko przyjdzie mu do głowy, że przyjmowałam „jakiegoś gacha”, czyli po prostu kogoś gościnnie, nawet przyjaciółkę – daje mi „w pysk”, żebym zrozumiała, że nie będzie tolerował innych facetów w domu. Zdarzyło się to właśnie czwarty raz. Potem mnie przepraszał, płakał, walił głową w ścianę, później powiedział, że chyba musi umrzeć, bo nie chce mnie krzywdzić. On wyszedł, a ja płaczę i piszę do Ciebie. Margolu, czy to się da jakoś leczyć? Boję się, że on sobie z tego wszystkiego coś zrobi…
Marta
***
Droga Marto,
Ustalmy jedno: jeśli ktoś potrafi uderzyć kobietę raz, kiedyś nie wytrzyma pod naporem emocji i walnie więcej razy. Pytanie, czy zatrzyma się, zanim zrobi jej krzywdę…
Ile razy jeszcze zniesiesz takie ciosy i kajanie się? Czy chcesz, żeby kiedyś patrzyły na to Twoje dzieci?
Pytasz, czy to się da jakoś leczyć… Są treningi panowania nad agresją, tylko czy to wystarczy w przypadku Twojego ukochanego? Nie wiem, jak często się mu to zdarza, poza tym niepokojąca jest ta jego chorobliwa zazdrość! Nie wolno Ci przyjmować w domu przyjaciółek – toż to absurd… Powinnaś mieć możliwość przyjąć w domu także kolegę, przecież nie ma w tym nic złego. Jeśli do tego stopnia Ci nie ufa, sądzę, że nie jest dobrze z jego psychiczną równowagą i powinnaś trzymać się od niego jak najdalej. Wiem, że dziś to trudne. Ale obawiam się, że ta jego agresja będzie narastać, a wraz z nią Twoje psychiczne uzależnienie. Ze spirali przemocy z czasem coraz trudniej się wyrwać. Uciekaj, póki jest jeszcze na to czas. W żadnym wypadku nie powinnaś pójść z nim przed ołtarz – wówczas Twoje psychiczne obciążenie, że powinnaś walczyć o ten związek, stanie się jeszcze większe i nie będziesz w stanie trzeźwo ocenić sytuacji, zadbać o siebie – swoje bezpieczeństwo, swoją psychiczną równowagę, o szacunek od mężczyzny, z którym postanowiłaś spędzić życie…
Uciekaj, Marto, póki nie jest za późno. Nie liczyłabym zanadto na cud po terapii… Czasem się zdarza, czasem udaje się kogoś nauczyć panowania nad emocjami, ale bądź ostrożna. I odczekaj naprawdę długi czas, nim podejmiesz kolejną próbę ułożenia sobie z nim życia. To raczej nie będzie proste i raczej nie nastawiałabym się, że się uda. Bądź bardzo ostrożna i pamiętaj, że na szali leżeć może nawet Twoje życie – nie w jego psychologicznym aspekcie, ale w zupełnie fizycznym. Nigdy nie wiadomo, czy go nie „poniesie”… Lepiej ratuj się już dziś.
Powodzenia, szkoda, że nie umiem wlać w Ciebie otuchy, że jeszcze się ułoży, jeszcze będzie dobrze – ale sama nie bardzo w to wierzę…
Pozdrawiam,
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze