Dziecko mi chce dorosnąć
CEGŁA • dawno temuRozumiem pierwszą miłość i nie chcę ingerować w ilość czasu, jaką dzieciaki ze sobą spędzają. Teoretycznie nie mam powodów do niepokoju. Z jednym ale – dzieci chcą jechać we dwójkę pod namiot. Matka chłopaka mojej córki uważa, że on jest już na to gotowy. Ja się nie zgadzam. Moim zdaniem są przynajmniej rok, dwa lata za młodzi na samodzielny wypad, do tego całomiesięczny!
Kochana Cegło!
Mam córkę gimnazjalistkę, skończyła w kwietniu 15 lat. Matylda ma chłopaka – kolegę z klasy, rówieśnika. Marcina lubię. Jest dobrze wychowany, skupiony, inteligentny. Bardzo dużo czasu spędza w naszym domu i (na początku z pewnym zdziwieniem) miałam okazję docenić jego gospodarskie talenty – umie zrobić rozsądne zakupy, dobrze gotuje, interesuje się przyprawami, chętnie pomaga w kuchni.
Uważam się za dziewczynę bez uprzedzeń, tolerancyjną i wyrozumiałą. Ledwo 10 lat temu jeździliśmy z mężem i dwójką dzieci autostopem (nasza starsza córka wyjechała już na studia). Kiedy mam czas, słucham w zasadzie tej samej muzyki co Matylda i Julka, tylko ciuchy nam się „rozjechały”, bo Mała jest na etapie czarnego buntu i pajęczyn na koszulkach, a mnie to już trochę przeszło:). Mieliśmy jednak poważną naradę na temat nocowania Marcina u nas. Nie wciągaliśmy w to dzieci. Marcin śpi na łóżku Julki, a Matylda jest dziewicą – takie otrzymałam informacje i tego się trzymam. Chciałam obgadać to z mężem oraz z rodzicami Marcina, zwłaszcza że Matylda dla odmiany nigdy go nie odwiedza, nawet za dnia, a zależało mi na poznaniu opinii drugiej strony.
Mama Marcina jest przemiłą, atrakcyjną kobietą. Tym bardziej podziwiam jej klasę, że to niestety dom chory, z mężem alkoholikiem, o czym bez specjalnych wstępów mi powiedziała. Marcin jest z obojgiem rodziców skłócony – do matki ma żal o trwanie w związku, do ojca – wiadomo. Jest ponad wiek dojrzały, ma już wszystko zaplanowane na przyszłość pod kątem jak najszybszego opuszczenia domu. Nie ma tam przemocy fizycznej, ale też nie ma sytuacji sprzyjającej normalnemu życiu rodzinnemu. Z niejakimi oporami wyraziliśmy z mężem zgodę na nieograniczone pobyty Marcina pod naszym dachem. Świerzbił mnie język, by porozmawiać szczerze z jego matką na temat możliwych wariantów rozwiązania jej problemu, ale nie otrzymałam od niej ku temu zachęty i nie czułam się uprawniona.
Rozumiem pierwszą miłość i nie chcę ingerować w ilość czasu, jaką dzieciaki ze sobą spędzają. Oboje dobrze się dotąd uczyli, nie wagarowali, mają fajnych kolegów, a Marcin nie jest outsiderem. Teoretycznie nie mam więc powodów do niepokoju. Z jednym ale – dzieci chcą jechać we dwójkę pod namiot. Matka Marcina uważa, że chłopak jest już na to gotowy. Ja się nie zgadzam. Moim zdaniem są przynajmniej rok, dwa lata za młodzi na samodzielny wypad, do tego całomiesięczny!
Bałam się, i słusznie, pierwszego dużego konfliktu z Matyldą. Nigdy mnie jeszcze nie zawiodła, ma więc straszny żal, że oto nagle jej nie ufam. Nie chce zrozumieć, że to u mnie strach, nie brak zaufania. Cokolwiek sobie powiem czy pomyślę, jakkolwiek będę ją czy Marcina wychwalała, nie jest przecież dorosła. Oboje są dziećmi. Nie wyobrażam sobie, że może zniknąć mi na miesiąc z oczu i pojechać gdzieś w Polskę na włóczęgę. Pierwszy bardziej dociekliwy policjant przywiezie ich z powrotem do domu!
Nie jest moją intencją torpedowanie córce wymarzonych wakacji czy podważanie opiekuńczości i odpowiedzialności jej chłopca. Mąż uciął sprawę krótko – nie pojadą i już. Ja nie chcę podchodzić do tego tak bezdyskusyjnie. Matylda rozmawia z nami, ale się nadęła i demonstracyjnie odgrywa potulną pensjonarkę. A widzę, jak się w środku gotuje. Marcin przychodzi rzadziej, podejrzewam, że to jej „sprawka”. Może drobny szantażyk, że przez nas straci chłopaka? Samo to pokazuje, że jednak jest jeszcze dzieckiem:). Co radzisz?
Urszula
***
Kochana Ulu!
Mnie się również wydaje, że jestem nowoczesna i wyrozumiała, popieram jednak Twoją opinię i podzielałabym obawy: 15 lat to w żadnym razie nie dorosłość. Jestem pewna, że Matylda nie wraca jeszcze samotnie z nocnych imprez i że po 22.00 rodzice odbierają ją zarówno od znajomych, jak z kina czy koncertu. Ona również doskonale o tym wie, trzeba jej to tylko delikatnie przypomnieć. W tym wieku perspektywa wyjazdu z ukochanym może wywołać całkiem słuszne odurzenie i zagłuszyć nieco głos rozsądku. Przywołanie córki na moment na ziemię to nie rodzicielska zbrodnia, lecz obowiązek. Jesteście ze sobą blisko i ten spór nie ma prawa tego zepsuć. Kiedyś zresztą musiało do niego dojść.
Jak to rozegrać taktycznie? Porozmawiać, nie ma innej drogi. Podpytać przede wszystkim, jak spędza lato reszta gimnazjalnej paczki. Założę się, że na obozach, wycieczkach, wczasach – zawsze pod opieką rodziny lub osób dorosłych. To pytanie podprowadzi Matyldę we właściwym kierunku, da do myślenia.
Oczywiście, młodzież opowiada niestworzone historie, żeby zaimponować rówieśnikom lub wyprowadzić w pole rodziców i urwać się z domu. Zapewne jest też multum domów, w których piętnastolatka po prostu dostaje kartę kredytową do ręki i przyzwolenie na wyjazd z grupą kolegów, bez wnikania w szczegóły. Nie podejrzewam jednak, by o takim właśnie układzie Matylda marzyła – w Waszym domu panuje inna atmosfera.
Zastanówcie się z mężem, jaką alternatywę jesteście w stanie zaoferować. Czy dzieciaki mogłyby np. spędzić część wakacji pod kuratelą starszej siostry Matyldy i jej znajomych? A może masz rodziców, teściów, przyjaciół w jakimś fajnym zakątku Polski, gdzie w promieniu kilometra jest pole namiotowe? Zakochani zapewne nie zareagują entuzjazmem na obóz językowy czy sportowy, gdzie nie będą mogli intymnie pobyć razem. Już lepiej by było, gdybyście Ty lub mąż (a najlepiej oboje) mogli wygospodarować tydzień-dwa na jakiś kombinowany wyjazd: dorośli w ośrodku, dzieci na biwaku. Warunek jest tylko jeden: każda opcja ma mieć wydźwięk pozytywny i otwarty – nie szukamy dziury w całym, nie krytykujemy, lecz proponujemy optymalne rozwiązanie, bo troszczymy się o Was. A jeśli Wy macie jakiś fajny pomysł na wyjazd z dyskretną kuratelą osoby pełnoletniej – słuchamy. Matylda i Marcin muszą mieć świadomość, że oczekujecie przede wszystkim gwarancji ich bezpieczeństwa, chcecie także mieć z nimi stały kontakt i znać każdorazowe miejsce ich pobytu.
Na marginesie — prawdą jest również, że dojrzałość Marcina ponad wiek to iluzja. Marzy o wyrwaniu się z toksycznego domu, a jest zbyt młody, by zrozumieć racje matki i podjąć z nią partnerską dyskusję, nie zdaje sobie sprawy, że uciekając, pozostawia ją samą z problemem i niekorzystnie zmienia układ sił w rodzinie… Nie powinnaś oczywiście pod żadnym pozorem używać wobec Matyldy argumentów, podważających w jakikolwiek sposób wartość chłopaka, np. jako towarzysza i opiekuna. Myślę jednak, że za jakiś czas mogłabyś spróbować, za jej pośrednictwem, wpłynąć na niego bardzo pozytywnie, wykazując zainteresowanie jego sytuacją, podpowiadając rozmowę z kimś obiektywnym. Rodzicom Marcina nie można narzucić szukania fachowej pomocy, ale na pewno można złagodzić jego własne traumy, pomóc mu odnaleźć się w tej arcytrudnej sytuacji i dorosnąć do niej. Nastolatek pielęgnujący niechęć do matki i budujący swój system wartości na obserwacji konfliktu rodziców może mieć w przyszłości poważne problemy emocjonalne, odbijające się negatywnie na jego związkach z ludźmi. To bardzo ważne, zwłaszcza jeśli jego relacja z Matyldą przetrwa próbę czasu.
Sukcesu w negocjacjach życzę i cudnych wakacji!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze