Nie całkiem Spartakus
CEGŁA • dawno temuW mojej rodzinie jest bezcenny zabytek – działeczka z domkiem i tojtojem, trzy kilometry spacerem od jeziorka. Z nadejściem wiosny robimy tam porządek i ustalamy sobie kalendarz wyjazdów. Na mojej osiemnastce wpadł mi do duszy jeden chłopak, rok starszy, z klasy maturalnej. Obmyśliłam, żeby zwabić go na weekend na działkę. On pożyczył od ojca samochód, zapowiadało się nieźle! Ale okazało się...
Droga Cegło!
W mojej rodzinie jest bezcenny zabytek – działeczka z domkiem Brda:) i tojtojem, trzy kilometry spacerem od jeziorka. Z nadejściem wiosny robimy tam porządek i ustalamy sobie kalendarz wyjazdów – rodzice, ja, moja siostra z mężem i dziećmi. Rodzice raczej lubią odpoczywać, kosić trawkę, pielęgnować roślinki, tato coś wiecznie naprawia, lakieruje. Ja robię tam imprezy. Siora to spędza nawet część wakacji, bo nie mają ze szwagrem kasy, żeby jechać w piątkę gdzieś daleko, na dodatek mają kota i psa, a tam jest naprawdę super.
W lutym była moja „osiemnastka”, oczywiście nie na działce, bo za zimno. Przyplątali się jacyś znajomi znajomych spoza klasy, praktycznie każdy kogoś przyprowadził, bo zarezerwowałam wielkie stoły w pubie w centrum miasta. Wpadł mi do duszy jeden chłopak, rok starszy, z klasy maturalnej. Chyba już na jakiejś imprze go widziałam, ale jak przez mgłę to pamiętam. Zresztą, nie spodobał mi się tak od razu – robił problemy kelnerce, ponieważ akurat w tym pubie zawsze każdej nowo wchodzącej młodej osobie sprawdzają dowód pod światło, zanim podadzą piwo, a on strzelił focha, że jakim prawem, przesada, widocznie jest taki przekonany o swoim męskim wyglądzie:). Ale po tym pierwszym zdarzeniu zaraz wyluzował i zrobiło się fajnie, też zwrócił na mnie uwagę – no, niby musiał, jako na gospodynię, a od pewnego momentu to już bawiliśmy się cały czas razem, siedział obok mnie, tańczyliśmy, gadaliśmy.
Po moich urodzinach zaczęliśmy ze sobą kręcić, z początku tak zwyczajnie, niby jak koledzy, ale ja całą sobą czułam, że musi być coś więcej. Dotąd tylko raz miałam chłopaka i wydaje mi się, że potrafię rozpoznać, czy coś naprawdę zaskoczyło, dla mnie to musi być naprawdę mocne wrażenie. Baaardzo mi się podobał.
Może nie tyle byłam zdecydowana iść na całość, ale po pierwszych promieniach słońca obmyśliłam, żeby zwabić go na weekend na działkę:). Poza mną nikt z rodziny nie był zainteresowany wyjazdem i sprzątaniem bałaganu po zimie, a ja troszkę nakłamałam, że grono będzie większe niż dwie osoby. On pożyczył od ojca samochód, zapowiadało się nieźle.
Na miejscu od razu się zdenerwował, że nie ma podjazdu pod sam domek, tylko trzeba tak zaparkować, że auto nie będzie cały czas widoczne z okna. Jednak miejsce jest w obrębie ogrodzenia, daleko od drogi i sąsiadów, nigdy nie było tam żadnej kradzieży od 40 lat, ale nijak nie mogłam go przekonać, żeby się tym nie denerwował. I niestety był to przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, a ja czułam się coraz gorzej i głupiej – jestem strasznie dumna z tej działki, uwielbiam ją, kocham nasz grill zbudowany przez tatę i kamienny krąg na ognisko, i piękną antyczną kozę, i zapach drewna na opał, i starą studnię, wszystko… A jemu nic nie pasowało!
Robiłam wszystko sama. Rozwiesiłam śpiwory i koce do wietrzenia – był piękny dzień. Przyniosłam opał i wodę – za każdym razem to jakieś 400 metrów od domku, dla niego strasznie daleko, no masakra. Kibelek na zewnątrz napawał go niesmakiem, o braku prądu nie chcę już nawet wspominać – a czy może być coś bardziej romantycznego na takim wyjeździe niż ognisko i blask świec?
Gdzieś tak po godzinie 17.00 mój ukochany zaczął marznąć. Wyszukał sobie w naszej szopce jakąś kufajkę ojca i filcowe buty, i już praktycznie w nich przesiedział nabzdyczony do rana, jeszcze zawinięty w koc. Na upieczone przez mnie ziemniaki z masełkiem i szczypiorkiem nie chciał patrzeć, wziął sobie z samochodu czipsy i redbula. Po północy poszłam do domku spać, on chyba całą noc został na dworze, żeby pilnować samochodu…
Kiedy wstałam w niedzielę rano, zarządził zmianę warty i sam poszedł się położyć, twierdząc, że jest wykończony… Właściwie to nie byłam zła, rozczarowanie z poprzedniego dnia przeszło mi w ubaw, po prostu mnie tylko coraz bardziej rozśmieszał swoim zachowaniem. Wreszcie w południe wybuchła bomba zapalająca: zajechało autko mojej siostry, ze środka wysypali się wszyscy oprócz szwagra, dziatwa i zwierzyna:). Siostra pokłóciła się o jakąś duperelę i postanowiła odreagować, a o mojej randce nie wiedziała lub zapomniała, nie wiem.
Kiedy mój kapryśny kandydat na „szalony” weekend obudził się pod wpływem rodzinnego zgiełku, był to dla niego koniec imprezy. Stwierdził, że wraca do miasta – mogę jechać z nim, albo zostać, jeśli się zmieszczę w bagażniku siostry, cytuję dokładnie. I pojechał! Przedtem burknął jeszcze coś pod nosem o harcerkach w ciężkich buciorach, które chcą zawojować świat za pomocą finki…
Minął już ponad tydzień, on nie zadzwonił nawet po to, żeby mnie zrugać:). Bo zastanawiam się, czy zależy mi na przeprosinach – gdyby przeprosił, wypadałoby spotykać się dalej, a ja właściwie nie wiem… Czy stało się coś ważnego? A może uważasz, że przesadzam i powinnam dać nam drugą szansę?
Rusała
***
Droga Rusałko!
Co z Ciebie taka masochistka, że domagasz się kolejnej bury – i za co? Trafiłaś na mieszczucha, w lecie pewnie bałby się mrówek i komarów a zimą — licznych w okolicy wilków:). Szkoda, że biedak nie upewnił się przed wyjazdem, czy masz tzw. dworek polski w kolorze białym, czy jedynie wojskowy hangar. Uniknęlibyście konfliktu. Nie na długo jednak, jak podejrzewam…
Druga rzecz: nawet jeśli spodziewał się czegoś innego, nie powinien ostentacyjnie okazywać krytycyzmu na każdym kroku. Zakładając, że zależało mu na Tobie i na tym wypadzie, powinien był bardziej się postarać, na przykład obracając większość „niedogodności” w żart. Tymczasem, zdeprecjonował Twoje upodobania i przyzwyczajenia, zachował się co najmniej niegrzecznie wobec Twojej rodziny, nie mówiąc już o tym, jak potraktował Ciebie. Owszem, niespodziewany najazd siostry nie był tym, co tygrysy lubią najbardziej, ale przecież w niczym Wam nie przeszkodził – Twój towarzysz już poprzedniego dnia zadbał o to, by zepsuć Wasze sam na sam. Nie wpadł nawet na to, że jak jest zimno, to można się do siebie przytulić przy ognisku i napić się herbatki z malinami…
Powinnaś chyba poszukać kogoś nie tylko na większym luzie, lecz też dojrzalszego psychicznie, odrobinkę twardszego. Zmarźluszek zamartwiający się głównie losem samochodu, facet, który w mieście tupie nóżkami, żeby dostać należne mu piwo, to raczej nie Twój typ, prawda? Na dodatek kompletnie pozbawiony elastyczności i poczucia humoru.
Ja nie mam pewności, czy wytrzymałabym z nim dzielnie całą sobotę, jak Ty. Myślę, że tupnęłabym nóżką znacznie wcześniej. Osobiście kiepsko znoszę marudy i histeryków, choć wiem skądinąd, że pewien odsetek dziewczyn lubi takowych niańczyć, głaskać i uspokajać. O gustach się nie dyskutuje.
Krótko i po harcersku: odbyliście pionierkę, której kolega nie zaliczył i uciekł z obozu:). Problemu z drugą szansą na razie nie dostrzegam, skoro chłopak się nie odzywa, a i Ty się nie palisz do kontaktu. Może i sytuacja była błaha oraz zabawna, ale w pewnym sensie pokazała niedopasowanie, które mogłoby zaciążyć na Waszej znajomości jeszcze nie raz, w innych, naprawdę trudnych warunkach. Jaki byłby z niego kompan na spontaniczne wakacje na przykład? Aż boję się myśleć.
Wiosna w pełni – życzę Ci więc miłosnego strzału w dziesiątkę, jak najprędzej:). Może spotkasz pięknego leśnego bożka z rozwianym włosem gdzieś w pobliżu działki?
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze