Poróżnieni przez wiek. Kiedy różnica wieku jest zbyt duża?
URSZULA • dawno temuAż dziwne, że w dobie związków otwartych, trójkątów i poliamorii związki z dużą różnicą wieku wciąż wzbudzają wielkie emocje, a jednak! Na przykład - nie tak dawno - związek pewnego znanego polskiego aktora z dziewczyną młodszą o całe 60 lat. Zastanówmy się - jak duża musi być różnica wieku, żeby szokować?
Jedna z moich koleżanek spotykała się z kiedyś z chłopcem młodszym od siebie o całe pięć lat, więc — umówmy się — nie było tak, że mogłaby być jego matką. A tymczasem on odwlekając w nieskończoność akt przedstawienia jej rodzicom przyciśnięty do muru wyznał, że mama nigdy nie zgodzi się na to, żeby miał dziewczynę o tyle starszą od siebie, co, jak się można łatwo domyśleć, było podstawową przyczyną rozpadu ich związku. Z kolei inna moja koleżanka związała się węzłem małżeńskim ze starszym od siebie o 25 lat ojcem swojej najlepszej przyjaciółki, zostając w ten sposób jej macochą i po pierwszej kłótni, spowodowanej dość nagle zaistniałą sytuacją, wszyscy pogodzili się ze status quo i żyli długo i szczęśliwie. Jak widać na powyższych przykładach, różnica różnicy nierówna. Niektórzy mówią, że 5–10 lat różnicy jest idealne, ale więcej to już grób, mogiła i pedofilia, a inni są zdania, że związek nieodpowiedni robi się dopiero, kiedy jedna z osób zaangażowanych mogłaby być rodzicem drugiej.
A teraz przyjrzyjmy się konfiguracjom. Oczywiście, najbardziej społecznie akceptowany model, to starszy mężczyzna i młodziutka kobieta, najlepiej sekretarka albo studentka, ale on także ciągle wzbudza emocje. No bo kto nie poczuje się oburzony, kiedy szanujący się mąż żony i ojciec dzieci odjeżdża porschem w stronę zachodzącego słońca z młodą cycatą dziewczyną? Co wtedy myślimy? No toż to szok przecież — ona go wykorzystuje dla pieniędzy, a on w niej poszukuje świeżości, spontaniczności i lekkiej głupotki takiej, a przede wszystkim totalnego w niego zapatrzenia, którego to nie zapewnia mu już zrzędząca żona w fartuchu i włosach z odrostem. I zamiast po raz pięćdziesiąty wysłuchiwać, że znowu za mało zarobił i nie wyniósł śmieci, wreszcie może pokazać komuś świat, roztoczyć przed nią cały swój czar i inteligencję. Chyba każdy z nas, kiedy rozejrzy się uważnie po swoim otoczeniu, znajdzie w nim taką głowę rodziny, która budząc powszechne zgorszenie wymieniła nudnawą żonę na atrakcyjną dwudziestolatkę. Przecież to nie może być poważny związek, tylko fanaberie jakieś, kryzys wieku średniego.
Sytuacja odwrotna, kiedy starsza kobieta sprawia sobie nagle młodszego kochanka (w tym kontekście zawsze pojawia się słowo „kochanek” albo „gach”), zdarza się nieco rzadziej i spotyka się z dużo mniejszym zrozumieniem — przecież ona po prostu wykorzystuje biednego młodzieńca w wiadomym celu, deprawuje go i sprowadza na złą drogę! Wciąż pamiętam z dzieciństwa wielki skandal, który dotyczył sąsiadki mojej babci z małej miejscowości. Otóż pani Bożena w wieku 40 lat w bufecie dworcowym, w którym pełniła rolę kierowniczki, zapoznała młodego przystojnego kolejarza ze stolicy, który przejeżdżał akurat pociągiem i w ciągu kilku godzin podjęła decyzję, że ucieka z nim do Warszawy w stronę lepszego jutra. Biednemu porzuconemu mężowi i trójce prawie już dorosłych dzieci, wszystkie sąsiadki przez parę lat gotowały na zmianę obiady przy okazji wspominając tą obrzydliwą Bożenę, która pewnie teraz rozbija się z młodocianym kolejarzem po wszystkich Pewexach stolicy. Miasteczko żyło tym wydarzeniem latami i jestem pewna, że opowieść ta powtarzana jest tam do dzisiaj, długo po śmierci wszystkich zainteresowanych. Oczywiście, każda sytuacja porzucenia poprzedniego partnera dla nowego wzbudza emocje, ale różnica wieku dodaje temu atmosfery prawdziwego skandalu. O co więc chodzi z tą różnicą?
Kiedy moja osobista najlepsza przyjaciółka związała się z mężczyzną starszym od niej o 24 lata, za każdym razem, kiedy ich razem spotykałam, miałam wrażenie, że to jest jej tata — był nobliwym, starszym panem z siwym włosem, dla mnie całkowicie aseksualnym. Było to dla mnie na tyle egzotyczne, że mimo iż uważam się za osobę tolerancyjną, serio zaczęłam się zastanawiać, czy ona nie jest z nim dla pieniędzy, których rzeczywiście trochę miał, no bo na pewno nie z miłości. Nie trzeba chyba dodawać, że ja wolę młodszych chłopców. I kiedy ona z kolei poznała mojego młodszego o 10 lat chłopaka, przez całe godzinne spotkanie tylko przewracała oczami i patrzyła na mnie znacząco, kiedy się odzywał. A potem nasłuchałam się dobrych rad, że zbyt mądry to on nie jest, w głowie fiu-bździu i jeżeli poważnie myślę o swoim życiu, to ten związek na pewno nie ma przyszłości i żebym sobie dała spokój. Bo dla niej ideałem jest właśnie tamten starszy, inteligentny pan, który sporo już w życiu doświadczył. A prawda jest taka, że ludzie mają różnie i niech sobie mają. Trzeba tylko mieć odwagę, żeby nie dać sobie wmówić, że nie wypada.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze