Debilny sport
CEGŁA • dawno temuKiedy podstawówka córki zawiadomiła mnie, że planuje ferie dla dzieci połączone ze szkółką narciarską, usłyszałam nieprzyjemne, suche kliknięcie. Był to dźwięk noża, który otworzył mi się w kieszeni. Nigdy nie mogłam pojąć tej pasji. Narty uważam za najbardziej idiotyczny wymysł cywilizacji, spragnionej mocnych wrażeń. Nie wiem, jak go rozwiązać, żeby mała za jakiś czas nie miała do mnie żalu.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Myślałam, że mam już z tym spokój. Syn ma 14 lat i jak dotąd, nie wyraża chęci „zjeżdżania”, ma ciekawsze zajęcia. Kiedy podstawówka córki zawiadomiła mnie, że planuje ferie dla dzieci połączone ze szkółką narciarską, usłyszałam nieprzyjemne, suche kliknięcie. Był to dźwięk noża, który otworzył mi się w kieszeni. W wyobraźni zobaczyłam swoją siedmioletnią kosmitkę w puchatym różowym kombinezoniku, troszkę większym od tego niemowlęcego, jak z dumą gramoli się z autokaru ze swoim pierwszym w życiu gipsem na drobnej nóżce…
Dziecko rzuciło mi się na szyję z rozwianym włosem i rumieńcami podniecenia na policzkach: Pojadę, mamusiu, prawda? To było straszne. Zaczęłam się zastanawiać, jak wytłumaczyć pierwszoklasistce, że wszystkie, absolutnie wszystkie zabawy tego świata są lepsze niż to cholerne narciarstwo zjazdowe, niegdyś zarezerwowane jako przymus życiowy dla mieszkańców niedostępnych gór. I komu to przeszkadzało?
Wiem, co piszę. Narciarzami byli przed wojną moi dziadkowie. Wciąż próbują jeździć moi rodzice. Po wojnie dziadek stracił nogę w wyniku zakażenia po otwartym złamaniu, babcia musiała radzić sobie sama z domem, dziećmi i mężem, proteza wysokiej klasy była poza ich zasięgiem, dziadek po prostu poucinał nogawki od spodni.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Rodzice z kolei jedną trzecią roku spędzali na wyciągach narciarskich lub… szpitalnych. Na „życie bohemy” w kurortach narciarskich szła też walna część domowych pieniędzy. Medycyna zrobiła postępy – mają „tylko” po kilka śrubek w kolanach i musieli przeprowadzić się na parter, bo już w okolicach pięćdziesiątki wejście na jakiekolwiek schody okazało się dla nich nowym sportem wyczynowym – nieosiągalnym. Przerzucili się więc radośnie na… biegówki.
Nigdy nie mogłam pojąć tej pasji. Narty to nie jest rekreacyjna dyscyplina dla przeciętniaków. Wymaga regularnego treningu, kondycji sportowca, bezpiecznego sprzętu. W przeciwnym razie jest ekstremalny, ryzykowny i groźny, do tego absurdalnie kosztowny, dosłownie i w przenośni. To tłoczenie się w pociągach z deskami, ciuchowy szpan na deptakach, wystawanie w kolejkach, ceny kwater i honoraria instruktorów, jałowe czekanie na śnieg i pogodę, zabijanie nudy przesiadywaniem po knajpach… A nagroda? Kilka ładnych widoczków przelatujących podczas krótkiego zjazdu plus… mnóstwo poważnych kontuzji, które mogą przesądzić na dobre o dalszym komforcie życia.
Przyjaciele mówią mi, żeby nie przesadzać, można też w domu potknąć się po pijanemu o nogę stołową i rozwalić sobie łeb. Zgadzam się. Ale przynajmniej wyjdzie taniej! A narciarze też zjeżdżają, niestety, po alkoholu. Dla niektórych to integralna część zabawy, taki nałóg łączony. Mama zwierzyła mi się kiedyś, że jej „najpiękniejszy” zjazd w życiu miał miejsce w sylwestra, po czterech herbatach z prądem, bez kijków, tylko z pochodnią w ręce… Miała wtedy trzydzieści kilka lat, byłam już na świecie. Ale pić w górach na rozgrzewkę zaczęła, mając lat szesnaście. Horror!
Nie chcę, aby moja córeczka odstawała w klasie, była ofermą lub domniemanym dzieckiem ubogich rodziców. Nie choruję na lenia, ruszam się. Ale narty uważam i uważać będę za najbardziej idiotyczny wymysł cywilizacji, spragnionej mocnych wrażeń. Przejażdżka śmigłowcem do szpitala to nie jest to, czego pragnę dla swojego dziecka. Czy jestem matką nadopiekuńczą i tchórzliwą? Trudno. Wolę zdrowe więzadła, niż dobre wiązadła. Mąż oczywiście umywa ręce od problemu, a ja nie wiem, jak go rozwiązać, żeby mała za jakiś czas nie miała do mnie żalu.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Antydecha
***
Kochanie!
Masz ewidentną fobię, wybacz, ale sama chyba zdajesz sobie z tego sprawę. Oceniasz narty niemalże w wymiarze moralnym. Spróbuj więc dla odmiany rozpracować to bez paniki.
Czy szkoła córki ma profil sportowy? Wątpię… A zatem, wyjazd ten nie jest obligatoryjny, to tylko propozycja organizacyjna, z której możesz — nie musisz korzystać – wolno Ci mieć z rodziną inne plany na ferie. Ważniejsze jest w tym momencie, jak oceniasz psychikę i emocjonalność swojego dziecka, konkretnie: jego poziom uspołecznienia i samodzielności. Pójście do szkoły to już i tak wielkie przeżycie, a wyjazd bez rodziców w tym wieku — tym bardziej. I to jest dla Ciebie główna decyzja do podjęcia – czy w ogóle dziewczynka jest gotowa na dłuższą rozłąkę z Wami.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Jeśli rwie się do wyjazdu, znaczy to, że dobrze się czuje w szkole, znalazła fajne koleżanki, lubi opiekunów. Tylko się z tego cieszyć! Znaczy to również, że ma już pewien instynkt stadny, chce uczestniczyć w tym, co robi grupa. Nie neguj pochopnie tego dążenia. Córka ma jeszcze mnóstwo czasu na przeistoczenie się w indywidualistkę – jeśli ta kwestia też Cię niepokoi.
Podobnie, na samoistne uformowanie się pasji narciarskiej z pewnością jest za wcześnie. Małe dziecko można taką pasją zarazić, przekazać wzorce – czego Ty nie robiłaś. Prawdopodobnie jednak w klasie córki są dzieci, które już wcześniej stały na pierwszych nartkach z rodzicami i opowiadają o tym, chwalą się, budząc zainteresowanie i zazdrość reszty. Córeczkę frapuje to, co nowe, nieznane. Ale nie martw się na zapas, czy połknie bakcyla, ani nie twórz w wyobraźni fatalistycznych scenariuszy kolejnych kontuzji!
Poza tym, jestem przekonana, że nie ma być to w założeniu pobyt wyłącznie pod kątem nauki jazdy na nartach, a jedynie z taką możliwością, pośród innych atrakcji. Dla siedmiolatków byłoby to zbyt duże obciążenie i jednocześnie zawężenie wypoczynku. Dowiesz się tego zresztą dokładnie w szkole, u kompetentnej osoby. Na profesjonalnie zaplanowanych feriach nikt nie będzie maluchów trzymał siłą na oślej łączce, dzieci bojące się zjeżdżać czy po prostu tym niezainteresowane będą mieć inaczej wypełniony czas.
Co do Twojej niechęci do nart… Jak sama widzisz, pasje nie są przekazywane w genach automatem. Ty nie kontynuujesz wielopokoleniowej tradycji swojej rodziny, kto wie, może tłumisz w sobie jakieś żale do rodziców o to, że za bardzo angażowali się w wyjazdy, zamiast poświęcić ten czas (i pieniądze) Tobie, czujesz jakiś niedosyt… Ale zdroworozsądkowe podejście do tego (czy jakiegokolwiek innego) hobby ma sens jedynie dla Ciebie, dla innych — nie. Nie zmienisz faktu, że rodzice i dziadkowie kochali narty, czuli się na stoku jak u siebie, przeżywali w górach chwile zauroczenia i ekstazy, potrzebowali właśnie takiego źródła adrenaliny. Ty jesteś inna, masz do tego prawo.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
A jaka jest Twoja siedmioletnia córeczka? Czym zafascynuje się za kilka lat, gdy dojrzeje do własnych poszukiwań i wyborów? Nie wiadomo. Na pewno nie powinnaś jej teraz niczego „obrzydzać” ani zakazywać dla zasady, to mocno nietrafiona metoda wychowawcza. Dziecku trzeba wpajać pozytywne naszym zdaniem wartości, zamiast zabraniać im tego, co „złe” i wprowadzać do ich umysłów kolejne tabu. Możesz jedynie ograniczać córce pewne rzeczy z dobrym uzasadnieniem – np. w zależności od jej stanu zdrowia czy budżetu i trybu życia Waszej rodziny. Niech jednak w miarę możliwości próbuje po troszku wszystkiego i sama wyciąga wnioski.
Niestety, prędzej czy później i tak pójdzie własną drogą, będzie robiła różne rzeczy dla Ciebie niepojęte, sprzeczne z Twoim rozsądkiem i upodobaniami, a dla niej — fascynujące. Z większością tych eksperymentów będziesz walczyć lub się godzić, aż przyjdzie czas, gdy nie będziesz w ogóle miała prawa głosu:). Od Ciebie zależy, czy zasłużysz na rolę pierwszej powierniczki i doradczyni. Nakazy, zakazy, podobnie jak kłamstwa i wykręty, spowodują, że córka będzie szukała rady i wsparcia w swoich decyzjach, wyborach gdzie indziej, bo Tobie zwyczajnie nie będzie ufać.
Jeśli dziś powiesz dziecku, żeby nie jeździło na nartach, bo prababcia i babcia połamały sobie nóżki, to co osiągniesz? Tylko strach. Który może się rozszerzyć także na inne dziedziny życia. A chyba nie tego dla niej pragniesz? Twoje zadanie przed feriami to uwrażliwienie córki na piękno natury, korzyści z przebywania na świeżym powietrzu. Pokazanie pozytywów. Pochwalenie za odwagę małej podróżniczki. Oczywiście, położenie też nacisku na ostrożność. Wytłumaczenie, że nie musi się do niczego zmuszać, nawet jeśli robią coś wszystkie koleżanki.
Ja pozwoliłabym na ten wyjazd – pod warunkami wspomnianymi wcześniej i po skrupulatnym potwierdzeniu, że córka będzie tam pod dobrą, doświadczoną opieką — ubezpieczona, zabezpieczona ze wszystkich stron, otoczona całą troską należną siedmiolatkowi. Upewnij się również, że codziennie (lub z wybraną przez Ciebie częstotliwością) możesz się z dzieckiem skontaktować, zamienić kilka słów. Podobnie z wychowawcą. To podstawowy warunek twojego spokoju, a przy okazji – dowód odpowiedzialności organizatorów.
I więcej tego spokoju Ci w Nowym Roku życzę:).
Cegła
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze