Nie pracuj za darmo!
URSZULA • dawno temuZdaje się, że wiele osób w naszym kraju zapomina, że muzyk, artysta czy grafik komputerowy to zawód tak samo jak każdy inny, i wydaje im się, że właściwie nie ma potrzeby, żeby płacić pieniądze za takie usługi. Jeszcze inni są zdania, że zamiast pracowników lepiej zatrudnić stażystów czy wolontariuszy. W ten sposób praca za pieniądze staje się przywilejem nielicznych, zwłaszcza w młodszym pokoleniu.
To niby oczywista oczywistość — za pracę należą się pieniądze. Jednak mimo iż teoretycznie nie żyjemy w państwie niewolników, z różnych tajemniczych przyczyn nie wszyscy i nie zawsze są tego zdania.
Internet podbija skan korespondencji pewnego zespołu muzycznego z pewną restauracją. Restauracja pisze do zespołu: Szukamy muzyków, którzy mogliby u nas zagrać, żeby promować swoją pracę oraz sprzedawać CD. (…) Jeżeli dobrze wypadniecie, a wasza twórczość przypadnie do gustu naszym gościom, nie wykluczamy stałej współpracy za wynagrodzeniem. Na co ewidentnie zirytowany zespół odpisuje restauracji tymi słowy: Szukam restauracji, która odwiedzi mój dom w celu promowania swoich dań i gotowania dla moich przyjaciół. (…) Jeśli wasze dania i obsługa przypadną nam do gustu, nie wykluczam stałej współpracy za wynagrodzeniem. Słusznie? Moim zdaniem słusznie.
Ktoś się może oburzyć, że to absurd, że nie ma co porównywać, bo restauracja przecież musi zakupić produkty, zainwestować w garnki, zatrudnić kucharzy. A taki zespół co? Siedzi kilku kolesi i przygrywa sobie na gitarkach, każdy by tak chciał, nie? Czy spotkaliście się kiedyś z sytuacją, żeby ktoś nie chciał zapłacić prawnikowi albo fryzjerce. Nie? No właśnie. Najczęściej dyskryminowanymi zawodami są właśnie branże, które ludziom kojarzą się z przyjemnościami, czyli tak zwane „artystyczne”. Każdy lubi po pracy posłuchać muzyki, więc od razu wydaje mu się, że muzyk to przecież ma wieczny karnawał, a nie pracę. Nikt nie pomyśli, ile kosztuje sprzęt, ile nagranie płyty, ile czasu dziennie trzeba poświęcić na żmudne ćwiczenia. Nie jest wiec wstyd napisać do takiego muzyka maila, żeby wpadł i coś zagrał za szamę i pięć piw, no bo i tak sobie coś tam codziennie gra, więc co mu szkodzi. Podobny problem mają tancerze. Mam koleżankę, która jest tancerką flamenco i kiedy tylko mówi w towarzystwie, czym się zajmuje, od razu konsternacja. Albo ktoś żartuje, że rozbiera się przy rurze w klubie go-go, albo robi minę, która mówi: No tańczy sobie dziewczyna, każdy lubi potańczyć, biedny to jest jej mąż, bo musi sam zarabiać na rodzinę. Inni z kolei uważają, że skoro tańczy, no to może przecież wpaść na imprezę w kostiumie i potańczyć przez pół godziny, komu by wpadło do głowy, żeby płacić za to pieniądze! Regularnie dostaje propozycje, żeby przyszła na jakąś kolację do restauracji i tak przy okazji coś tam potańczyła dla zabawy, oczywiście za friko. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że to wiele godzin ćwiczeń dziennie i ona w ten sposób zarabia na życie. Podobnie rzecz wygląda w przypadku fotografów (I tak robisz zdjęcia, więc może cyknąłbyś parę fotek na komunii mojej córeczki?), grafików (Wiesz, potrzebuję logo dla mojej firmy, będziesz miał do portfolio), a nawet — o dziwo — osób, które żyją z pisania (Napisałam doktorat — 302 strony — może w wolnej chwili przejrzysz i poprawisz przecinki i takie najbardziej rażące błędy). Przysięgam, że to autentyk.
Inna sprawa, że firmy też nie bardzo lubią płacić swoim pracownikom. Zwłaszcza ostatnio w dobie kryzysu, kiedy ludzi raczej się zwalnia niż zatrudnia, nawet duże, renomowane firmy szukają stażystów, którzy za darmo wykonają pracę, za którą normalnie trzeba by było zapłacić. Portale internetowe, na których zamieszcza się ogłoszenia o pracę, pękają w szwach od ogłoszeń typu bezpłatne trzymiesięczne praktyki bez możliwości podjęcia stałej współpracy w zamian za zdobycie unikalnego doświadczenia w międzynarodowej firmie, pracę w młodym, dynamicznym zespole i rozwinięcie kreatywności. Rekord pobiło ostatnio pewne kino, które ogłosiło wszem i wobec, że szuka „wolontariuszy”. Wolontariuszy? Przecież wolontariuszy mogą szukać organizacje pożytku publicznego, a nie firmy, które bądź co bądź zarabiają na swojej działalności. Podobnie podejrzane wydały mi się setki wolontariuszy do pomocy przy organizacji Euro. Skoro bilety kosztują kilka stów, to wypadałoby ludziom zapłacić chociaż parę złotych za godzinę. Ale nie.
Oczywiście, wiadomo że takie intratne oferty pojawiają się tylko i wyłącznie dzięki osobom, które je akceptują i miesiącami pracują za darmo w dobrze prosperującej firmie albo robią znajomym w ramach przysługi zdjęcia na ślubie. Ale jak odmawiać ludziom, którzy żądają tak zwanych usług artystycznych, ale nie chcą płacić za nie ani grosza? Wydaje mi się, że wspomniany na początku zespół wpadł na świetny pomysł, kiedy odpisywał restauracji proponującej mu granie za darmo. Jeżeli restauracja chce muzykę za darmo, niech zapłaci darmowymi obiadami dla rodzin muzyków przez miesiąc. Jeżeli prawnik chce darmowych zdjęć na komunii córki, niech zapłaci konsultacjami prawniczymi. Jeżeli kino chce „wolontariuszy”, niech zapłaci karnetami na filmy na cały rok. Koniec z pracą za darmo!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze